Skocz do zawartości

aguagu

Użytkownik
  • Postów

    682
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    17

Treść opublikowana przez aguagu

  1. aguagu

    Czy to ma sens?

    Też mi się wydaje, że licencjat jest bardziej przydatny.
  2. Jestem dzieckiem nauczycielki. 1800 zł na rękę po 20 latach pracy. 4500 można, ale chyba właśnie jako dyrektor albo wicedyrektor,a to dopiero po latach pracy i wszyscy też dyrektorami być nie mogą. Z angielskiego można dawać też korki. Wracasz z jednej pracy i zaczynasz drugą, trochę nie ma życia, ale ok. Oczywiście można też jako anglista pójść do korpo i dostać te 4 tysiące razem z pakietem prywatnej opieki medycznej i karnetem na siłownię na dzień dobry za wklepywanie danych, ale to by była porażka, bo przecież nie pracujemy w szkole.
  3. Formalnie nie istnieją, ale te kolegia, które znalazły sobie uczelnię opiekuna, zostały włączone w jej struktury. Dawne kolegium funkcjonuje teraz jak wszystkie inne kierunki na UW jako nauczanie języków obcych.
  4. Bo to takie często myślenie, które mają zwłaszcza licealiści i ich rodzice, że jak filolog angielski, to musi pracować w szkole. No nie da się gdzie indziej, bo jak nie szkoła, to już trzeba frytki smażyć. Wołami by mnie do żadnej szkoły nie zaciągnęli, bo uczyć nienawidzę i do tego potrzebuję zarabiać trochę więcej niż najniższą krajową.
  5. Na kolegium progi są dużo niższe niż na normalną anglistykę. Zresztą znajdziesz je na stronie rekrutacji UW.
  6. To wszystko zależy. A po co Ci ten kierunek? Jeśli nie do końca Ci to pasuje, ale na przykład daje jakieś fajne perspektywy zawodowe, to może i warto jeszcze poczekać. Ale jeśli i Cię to nie interesuje, i nie masz za bardzo pomysłu na życie zawodowe, to nie warto tracić czasu. Tylko przemyśl dobrze wybór następnego kierunku. W międzyczasie możesz popracować i trochę dorobić.
  7. aguagu

    Studia

    Tylko po co chcesz się na COŚ dostawać? Taki wybór studiów nie zwiększy Twoich szans na rynku pracy. Chcesz przedłużyć sobie dzieciństwo?
  8. W internecie znajdziesz darmowe testy poziomujące z angielskiego, zrób sobie jakiś i zobaczysz, na jakim jesteś poziomie.
  9. Taka, że matura podstawowa jest na poziomie językowym A2/B1, a matura rozszerzona B2.
  10. 1. Tak, studia dadzą Ci dwie rzeczy. Po pierwsze poznasz literaturę, a trudno być dobrym pisarzem bez znajomości klasyki i tego, co po prostu napisali inni. Po drugie będą tam zajęcia z poprawności językowej, kultury i stylistyki języka, a jest bardzo cenna umiejętność, jeśli chce się pisać. 2. Praca po polonistyce jest niestety słabo płatna. Najczęściej występują na niej specjalizacje nauczycielska i edytorska. Pracę w oświacie dostać trudno (bo niż demograficzny i nauczycieli raczej zwalniają, a nie zatrudniają) i bardzo marnie tam płacą. Sytuacja redaktorów i korektorów wygląda tylko nieco lepiej, bo na rynku wydawniczym też jest przeludnienie i płace są przez to niskie. Co więcej, trzeba być gotowym na założenie własnej działalności, bo redaktorzy i korektorzy często nie pracują na etatach, tylko jak freelancerzy. W wydawnictwach na miejscu pracują za to redaktorzy prowadzący odpowiedzialni za cały proces nabycia i wydania książki, to też jakaś opcja dla polonisty, ale też słabo płatna. Wielu polonistów idzie więc w branże pokrewne, np. w dziennikarstwo, reklamę, media. To niestety też niełatwy kawałek chleba, bo w mediach trudno się przebić. Jeśli lubisz pisać, możesz zostać na przykład copywriterem w agencji reklamowej. Nie jest to jakieś bardzo pasjonujące, bo będziesz pisać na przykład teksty do katalogu płytek, ale zapotrzebowanie na takie usługi jest i da się z tego wyżyć. 3. Tak jak napisał admin, filologia polska to podstawa, na której wyrosły inne pokrewne kierunki. Nie polecam dziennikarstwa, bo to studia trochę bez pomysłu i o niczym, na polonistyce nauczysz się więcej. W ostatnich latach powstało dużo nowych kierunków z modnymi nazwami typu kreatywne pisanie, ale trudno mi powiedzieć, czy to jest cokolwiek warte.
  11. aguagu

    Ekonomia na UW

    Generalnie to na studiach ekonomicznych jest dużo mniej matmy niż na przykład na technicznych czy ścisłych, ale mało i dużo to pojęcie względne. Dla polerst to jak widać już dużo.
  12. W finansach trzeba jednak najpierw mieć jakąś minimalną wiedzę o przedmiocie, żeby móc cokolwiek zrobić.
  13. Poziom obu uczelni jest bardzo porównywalny, więc to nie aż takiego znaczenia, którą z nich wybierzesz. Patrz też na miasto, które Ci bardziej pasuje, i na perspektywy zawodowe (pod tym względem w Warszawie jest jednak lepiej niż w Krakowie).
  14. Też uważam, że FiR daje w dzisiejszych czasach najlepsze perspektywy. Księgowych i specjalistów ds. finansów szukają jak Polska długa i szeroka i nieźle im płacą. Z tym że na FiR na UW progi nie są niskie, poniżej 80% z rozszerzeń raczej nie wejdziesz. Zarządzanie to z kolei taki ogólny kierunek, trochę o wszystkim, a trochę o niczym. Może się przydać w pewnych przypadkach. Jakby ktoś chciał na przykład założyć firmę, to taka podstawowa wiedza o funkcjonowaniu rynku rzeczywiście może być bardzo przydatna (albo jak ma się jakąś firmę do odziedziczenia po tacie). Ale jak ktoś chce pracować u kogoś na etacie, to takie zarządzanie nie jest specjalnie przydatne. A co jest ciekawe, to kwestia indywidualna. Dla każdego ciekawe jest co innego.
  15. Jeśli chcesz emigrować, to amerykanistyka nie jest dobrą drogą. Amerykanistyki nie studiuje się, żeby wyjechać do Stanów, tak jak japonistyki nie studiuje się, żeby wyjechać do Japonii. Serio. Po amerykanistyce będziesz wiedziała mniej więcej tyle co przeciętny amerykański licealista. Nie więcej. Będziesz znała historię, potrafiła wymienić prezydentów, będziesz wiedziała, jak wygląda ich system parlamentarny, i będziesz się orientowała w polityce. Przenosząc to na nasze warunki, będziesz wiedziała tyle, co o Polsce wie w miarę ogarnięty maturzysta. Jakie mu to daje perspektywy pracy? Ano marne, bo to żadna wiedza tajemna tu na miejscu nie jest. Gdzieś indziej może tak, gdzieś indziej może można podjąć pracę naukową na ten temat, ale tutaj wszyscy to wiedzą. Porównałam z japonistyką, bo wielu ludziom się wydaje, że po tym kierunku można sobie wyjechać do Japonii i bez problemu się znajdzie pracę. Tyle że magister japonistyki wie o Japonii tyle co japoński licealista. Ot, zna język, historię i literaturę. W Polsce da się z tego wyżyć (np. z tłumaczeń), tam niekoniecznie. Ale amerykanistyka to gorszy przypadek, bo nawet nie zakłada intensywnej nauki języka, czyli może się okazać, że nawet nie będziesz na poziomie językowym amerykańskiego licealisty (z lepszego liceum, bo tam jednak rozwarstwienie społeczne jest dużo i sporo jest szkół dla idiotów ;)). Jak chcesz emigrować, to lepszym planem jest nauka konkretnego zawodu plus intensywna nauka języka. PS Oferty pracy rzadko bywają "z tym kierunkiem studiów" albo z jakimkolwiek kierunkiem studiów, bo studia to nie zawodówka. Takie coś to może po medycynie, ale generalnie w większości przypadków jest tak, że po jednym kierunku możesz wykonywać różne zawody, ale to zwykle samemu trzeba się ogarnąć i ukierunkować. Nie ma zawodu amerykanista (chyba że mówimy o osobie pracującej na uczelni wyższej), tak jak nie ma zawodu japonista czy filozof. Są co najwyżej zawody redaktor, handlowiec, tłumacz, project manager, account manager itp. W wielu tych zawodach przydają się konkretne kierunki, ale to też nie tak, że przyjmą cię do pracy po samym kierunku. Rynek pracy tak nie działa.
  16. Historię Stanów to i tak będziesz tam przerabiać od początku. Pamiętaj tylko, że amerykańistyka to nie są studia filologiczne. Nie uczy się tam języka w większym wymiarze godzin niż na innych kierunkach w ramach lektoratu i nie uczy się o języku. To nie są studia do rozwijania zdolności językowych. To połączenie wiedzy kulturoznawczej, socjologicznej i politologicznej. Słowem, dowiesz się tam wszystkiego o Stanach Zjednoczonych. Jeśli interesuje Cię ten obszar, to hobbystycznie jest to bardzo fajne. Jak jednak użyć tej wiedzy na rynku pracy, to już zupełnie inna kwestia.
  17. Sprawdź sobie progi z poprzednich lat, zwykle da się takie informacje wyszukać w necie. Na gospodarkę przestrzenną nie powinny być takie wysokie, bardziej martwiłabym się o FiR, bo tutaj na UW zwykle bywało koło 80% z rozszerzeń. Na ASW na wszelki wypadek możesz złożyć, ale jak się dostaniesz gdzie indziej, to idź gdzie indziej. O SGSP wiele nie wiem, jeśli znam kogoś, kto tam poszedł, to tylko w celu zostania strażakiem właśnie. Tu się bardziej pojawia pytanie, co chcesz robić po cywilnym bezpieczeństwie wewnętrznym, bo to taki kierunek trochę o wszystkim i o niczym, trzeba mieć pomysł, co z tym później zrobić. Za to Wydział Dziennikarstwa na UW odradzam z całego serca, tam akurat studiowałam i to jest dno i sto metrów mułu. Ogólnie UW to dobra uczelnia i większość wydziałów trzyma tam dobry poziom, ale ten od dziennikarstwa ma bardzo złe opinie. Zresztą sama była i widziałam. Programy brzmią fajnie, ale wykonanie to jakaś farsa. Pod postacią tej logistyki próbują po raz dziesiąty sprzedać studia dziennikarskie, o których wszyscy już w stolicy wiedzą, że są kijowe.
  18. Zwykle liczą albo historię, albo WOS, ale te informacje znajdziesz na stronie rekrutacji.
  19. Tak, na zarządzaniu teoretycznie można się dowiedzieć, jak zarządzać firmą. Problem jest taki, że trzeba mieć jeszcze jakąś firmę. Tzn. albo ją po kimś odziedziczyć, albo ją sobie założyć.
  20. To nie ma zupełnie nic wspólnego z logistyką, o której myślisz, a tym bardziej z matematyka i fizyką. To kierunek na Wydziale Dziennikarstwa i jest to w zasadzie wariacja na temat dziennikarstwa, bo program częściowo się pokrywa. Akademia Sztuki Wojenne zajmuje jedne z ostatnich miejsce we wszelakich rankingach albo nie pojawia się tam wcale. Przyjmują tam każdego jak leci i powszechnie wiadomo, że dość łatwo zaliczyć, prestiż tej uczelni jest więc żaden. Jak ktoś chce robić studia techniczne na uczelni wojskowej, to w Warszawie jest od tego WAT. SGSP? Jak chcesz zostać strażakiem.
  21. Omijaj Akademię Sztuki Wojennej szerokim łukiem. To jedna z gorszych uczelni w tym kraju, a Ty nie masz aż tak złych wyników matur, żeby tam iść. Nie studiowałam żadnego z tych kierunków, więc nie mam informacji z pierwszej ręki. Ogólnie znanym faktem jest to, że na UW na kierunkach ekonomicznych jest duży nacisk na matematykę. A czy to dobrze, czy źle, to akurat zależy od planów zawodowych. Jak ktoś chce iść na przykład w analitykę, to ta matma mu się bardzo przyda. Z kolei na PW studia będą siłą rzeczy bardziej techniczne, będzie więcej typowo technicznych przedmiotów, ale to też oznacza siłą rzeczy sporo matmy i fizyki, bo bez nich pewnych technicznych rzeczy policzyć się nie da. Znowu czy to dobrze, czy źle, zależy od planów zawodowych. Jedni będą mieli z tego użytek, inni nie. Na SGGW na pewno łatwiej będzie się dostać na te kierunki niż na UW czy PW. Ta uczelnia jednak specjalizuje się w kierunkach przyrodniczych i rolniczych, jak ktoś tam idzie na te dodatkowe, w których uczelnia się nie specjalizuje (FiR, logistyka), to oznacza to zwykle, że nie dostał się gdzie indziej. W przypadku kierunków ekonomicznych pierwszym wyborem są SGH i UW, a technicznych PW. Jak ktoś się nie dostanie, idzie na SGGW. Tak to działa.
  22. Mod pewnie usunie mi link, ale tu masz instrukcję, jak sprawdzić progi z poprzednich lat w systemie SGGW: klik Studiowanie turystyki i rekreacji oraz gospodarki przestrzennej w ogóle bym sobie darowała. Na turystyce i rekreacji w ogóle niewiele się nauczysz, a w tej branży można pracować po wszystkim. Jeśli już to języki obce są bardziej przydatne. Po gospodarce przestrzennej też jest tak sobie, nie ma wiele pracy dla urbanistów, a firmy wolą zatrudniać architektów i geodetów, bo ci mają większe uprawnienia. W logistyce jest więcej pracy, ale żeby tam pracować, też w zasadzie nie trzeba kończyć logistyki. FiR z tych kierunków daje najwięcej możliwości.
  23. Nie wiem, czy odradzam bycie nauczycielem, ale to na pewno niełatwa droga i musisz się liczyć z problemami z dostaniem pracy i niskimi zarobkami. Co do drugiego, to tak po resocjalizacji możesz próbować się dostać na aplikację kuratorską. Akurat na tej aplikacji wymogi co do ukończonych studiów są dość luźne, wystarczy mieć magistra z zakresu nauk pedagogiczno-psychologicznych, socjologicznych lub prawnych. Nie wiem natomiast, czy trudno się tam dostać i czy jest dużo chętnych. Pocieszające jest to, że sama aplikacja trwa tylko rok, więc ledwo pięć lat studiów, rok aplikacji i już możesz pracować. Nie wiem, jakie ośrodki masz na myśli, jeśli wychowawcze, to tak jak pisałam, tylko w całej Polsce jest kilkadziesiąt. Jak pracująca tam pani Wiesia umrze, to rozpiszą konkurs na jej miejsce, a jak nie umrze, to nie rozpiszą. Takich ośrodków jest bardzo mało, dlatego na rynku mamy tabuny bezrobotnych właśnie po resocjalizacji. Psychologia to w ogóle inna bajka. Po psychologii można być wszystkim albo nikim. Żeby być człowiekiem przyjmującym ludzi na kozetce, to trzeba być psychoterapeutą. A żeby nim zostać, poza magistrem z psychologii trzeba jeszcze zrobić dość drogie kursy. Absolwent psychologii może poza tym robić wiele rzeczy, ale musi mieć na siebie pomysł, na coś się ukierunkować i nie czekać, aż praca sama przyjdzie. Psychologów znajdziesz w reklamie, marketingu, badaniach rynku, a ostatnio nawet w firmach informatycznych (głownie jako specjalistów od UX). Psycholog może też zostać kuratorem, jak ma ochotę. Problem jest tylko taki, że doświadczenie trzeba tu sobie zdobyć samemu. Jak się tylko skończy studia i na tym poprzestanie, zostanie się najpewniej bezrobotnym. A w ubezpieczeniach czy marketingu to możesz sobie pracować bez żadnych studiów, a już na pewno niepotrzebna Ci do tego gospodarka przestrzenna. Ten kierunek się kończy, jak się na przykład chce zostać urbanistą w urzędzie miasta. Ale absolwenci też raczej narzekają na ten kierunek, bo firmy wolą zatrudniać architektów i geodetów niż ludzi po gospodarce przestrzennej, która daje znacznie mniejsze uprawnienia.
  24. Po pierwsze to poszukaj tych informacji w rozporządzeniach Ministra Edukacji Narodowej, tam jest jasno określone, jakie uprawnienia trzeba mieć, żeby uczyć na poszczególnych poziomach edukacji. W skrócie to po resocjalizacji na pewno nie, bo ten kierunek nie daje uprawnień pedagogicznych. Uprawnienia pedagogiczne to taka grupa przedmiotów, które trzeba zaliczyć, żeby móc uczyć w placówkach publicznych. Można też je zaliczyć i tym samym nabyć uprawnienia w formie studiów podyplomowych. Żeby uczyć w przedszkolu, najlepiej niewątpliwie skończyć specjalizację edukacja przedszkolna i wczesnoszkolna, która na większości pedagogik jest, więc pewnie i na tej opiece nad małym dzieckiem będzie. Po drugie to zastanów się, czy chcesz się w to pchać. Pomijam już nawet fakt, że nauczyciele i inni podobni pracownicy budżetówki zarabiają tak śmieszne pieniądze, że raczej nigdy nie będziesz miała zdolności kredytowej (w ogóle żeby być w tych czasach nauczycielką, to pasowałoby najpierw bogato wyjść za mąż). Ale o taką pracę jest naprawdę trudno. Najwięcej bezrobotnych absolwentów w tym kraju jest właśnie po pedagogice. Sytuacja nauczycieli jest zła, dzieci ubywa, każda reforma odbiera trochę godzin zajęć w szkołach i w efekcie raczej się ich zwalnia niż zatrudnia. W jeszcze jakiej takiej sytuacji są nauczyciele przedszkolni w dużych miastach typu Warszawa, bo tu się cała Polska zjeżdża, żeby mieć dzieci, i do tego jest sporo przedszkoli prywatnych, więc nie trzeba liczyć tylko na te publiczne. Ale na wyższych poziomach edukacji i w pozostałych częściach Polski to już jest po prostu kaszana. Ludzie naprawdę nie mogą znaleźć pracy. Jeszcze nauczyciele języków obcych mogą dorobić w szkołach językowych, ale ci od przedmiotów ogólnych są po prostu w bardzo trudnej sytuacji. Jeśli chce się być nauczycielem obecnie, to najlepszym wyborem jest nauczanie przedmiotów zawodowych w technikach i zawodówkach, bo od tego nauczycieli rzeczywiście brakuje. Ale nauczyciele i tak są w o niebo lepszej sytuacji niż absolwenci resocjalizacji. Ten kierunek często bywa nawet przedmiotem żartów. Tu znalezienie pracy w zawodzie graniczy z cudem. Czemu? Bo każda wyższa szkoła w tym kraju wypuszcza każdego roku setki absolwentów, a zakładów karnych i poprawczych, w których teoretycznie mieliby oni pracować, jest może kilkadziesiąt. Łatwo sobie przeliczyć, że to się nie może udać, nawet jak dodamy do tego jeszcze jakieś nieliczne i małe NGO, które się tym zajmują. Jeśli akurat ktoś pracujący w takim zakładzie odejdzie na emeryturę albo po prostu zejdzie, to możesz spróbować zawalczyć o jego miejsce z kilkuset innymi absolwentami, ale szanse marne.
  25. Możesz iść studiować samą matematykę, ale potem pasowałoby mieć pomysł, co z tym zawodowo zrobić (bo przecież nie uczyć w szkole z psie pieniądze). Z ekonomią jest ten problem, że... no w finansach jest po prostu praca i to jedna z lepiej płatnych na rynku. Matematyczna strona ekonomii brzmi po prostu dochodowo. Nie myślałeś o pracy analityka? Tu jest dużo symulacji matematycznych, ale tę wiedzę z ekonomii jednak też trzeba mieć.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.