Skocz do zawartości

aguagu

Użytkownik
  • Postów

    682
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    17

Treść opublikowana przez aguagu

  1. Poziom obu uczelni jest podobny, więc raczej patrz, które miasto Ci odpowiada, i do tego przejrzyj sobie programy studiów, jakie tam są specjalizacje, bo jednak drobne różnice pomiędzy filologiami zawsze występują, więc może bardziej Ci się spodoba. I nie, na UŁ nie. To niższa liga niż UW i UAM. Dla tych, co się nie dostali.
  2. Jak chcesz coś zrobić na poważnie, to idź na japonistykę. Opanowanie japońskiego wymaga od Europejczyka naprawdę wielu godzin nauki. Na japonistyce język i pismo się tłucze po kilka godzin dziennie. Na Polsko-Japońskiej te studia są trochę o dupie maryni, a japońskiego jest tam tyle co kot napłakał. Takie studia bardziej dla miłośników Japonii albo fanów anime, ale raczej nie dla osób, które chcą to wykorzystać zawodowo. Praca wymaga naprawdę dobrej znajomości języka, a tego nie da jakiś tam kurs dwa razy w tygodniu. Co do wymian, to pewnie na stronie uczelni znajdziesz jakieś info, czy mają jakieś programy podpisane z uczelniami w Japonii. Ale jak chcesz tam pracować, to po pierwsze musisz mówić płynnie, a po drugie musisz mieć... no jakiś zawód generalnie.
  3. A musisz koniecznie iść na którąś z tym kupowatych uczelni w stolicy? Diabli wiedzą, ile to jeszcze pożyje, bo tym słabym uczelniom brakuje studentów i wiele jest na skraju bankructwa. Jak już na prywatną w Warszawie, to można wybrać jakiegoś Koźmińskiego albo Łazarskiego, żeby chociaż ktoś to w ogóle kojarzył. Zresztą teraz jest niż, więc i na zaoczne na SGH wpuszczają jak leci. Po co brać taki kijowy dyplom, kiedy można lepszy?
  4. Na informatykę idą teraz tłumy, z tym że samym dyplomem to się można podeprzeć. Do tego trzeba mieć po prostu smykałkę. Pracodawcy chcą konkretnych umiejętności i mają gdzieś, czy się je zdobyło na studiach czy na kursach. Jak nie będziesz się tym interesować, nie będziesz się sam douczać, to wyjdzie z tego dupa, a nie kariera. Poza tym zawody informatyczne wymagają ciągłej edukacji także po studiach, to nie jest tak, że machniesz mgr i zrobione. Zresztą na żadnym poważniejszym kierunku nie jest. SGH? No z samym dyplomem plus języki obce to sobie można iść do korpo dane do kompa wprowadzać. Jak się chce coś bardziej dochodowego robić, typu być księgowym czy analitykiem, to też są jeszcze lata douczania się i zdobywania doświadczenia. I też przez całe życie trzeba podnosić kompetencje, doszkalać się, choćby dlatego że się przepisy ciągle zmieniają. Jak Cię to w ogóle nie będzie interesować, to Ci się nie będzie chciało i też będziesz miernie opłacanym pracownikiem. Na prawie z kolei jest multum ludzi. Wiesz jaka niewielka część się dostaje na prokuratorską albo sędziowską? Tam nie wystarczy zdać sobie egzaminu na 70%. Nie wystarczy sobie radzić, tam jest na tyle mało miejsc, że wbijają się tylko najlepsi. Na radcowską jest dużo łatwiej, ale radców prawnych jest jak psów. Też trzeba mieć jakiś pomysł, jak się przebić, bo jak nie, to będziesz u kogoś w kancelarii zapitał za trzy tysie.
  5. Krucjata admina wobec Perspektyw jest urocza. Ludzie nawet z Kaczyńskim tak nie wojują. Ale tak ogólnie to te uczelnie są na podobnym poziomie. A czy do czegoś Ci się przydarzą finanse, to już zależy od tego, co chcesz w życiu robić, ale elitarna to tam jest głównie cena. ;)
  6. Co za kosmiczny wątek... Jak piszący tutaj chcą sobie poradzić w życiu, w pracy zawodowej, skoro do rangi megaproblemu urasta dla nich to, że ktoś w pokoju obok głośno ogląda telewizję!?
  7. U mnie ankiety zawsze były, ale władze uczelni miały ich wyniki gdzieś.
  8. Jak takich nierobów czytam, to mi się aż w dołku przewraca. Weź się dziadzie to roboty i kup sobie własne mieszkanie, jak ci źle. Ktoś całe życie tyrał na to mieszkanie, to teraz wynajmuje. A tu się leniom patentowanym marzy nowa komuna, odebrać burżujom, a mnie za darmo dać. Wyprowadź się do Korei Północnej, jak sobie na wolnym rynku nie radzisz.
  9. Ciekawe, czy to coś realnie zmieni. Jak do tej pory warunki robienia doktoratu na UW nie powalały.
  10. Ale za podyplomowe się płaci, to raz. Dwa, że on nie chce czekać. Do tego takie najbardziej ogólne rzeczy jak wf czy oguny zawsze można przepisać. Ja bym studiowała równolegle i jednak nie rzucała tej informatyki. Gdzieś potem trzeba pracować jednak.
  11. Na wielu uczelniach jest taki przepis, że nie możesz naraz zacząć dwóch kierunków, tylko co najwyżej od drugiego roku, to raz. Większość ludzi zaczyna filologię od poziomu B2, bo to po prostu poziom rozszerzonej matury, więc jeśli to rzeczywiście jest Twój poziom, to raczej nie będziesz się wyróżniał. To dwa. Sinologia to małe studia, zwykle uczelnie przyjmują po nie więcej niż 20 osób na rok. A to oznacza jedną grupę zajęciową. Na większości dużych kierunków masz do wyboru kilka grup zajęciowych, na które możesz się rejestrować, a wtedy łatwo sobie uszyć takie plan, żeby zajęcia na obu kierunkach się nie pokrywały. Z takim kierunkiem jak sinologia, na którym nie dość, że jest dużo godzin zajęć, to jeszcze nie ma praktycznie możliwości wyboru godziny tych zajęć, może Ci być trudno. To trzy. Zasady rekrutacji i wymagane przedmioty znajdziesz na na stronie interesującej Cię uczelni, ale na filologie zwykle jest tak, że liczy się przede wszystkim rozszerzony język obcy albo dwa rozszerzone języki obce plus rozszerzony polski. Jak sobie zdasz rozszerzone polski, angielski i niemiecki, powinieneś móc wziąć udział w rekrutacji na większości uczelni. Weź tylko pod uwagę, że sinologia jest kierunkiem, na który są jedne z najwyższych progów w Polsce, często nie dostają się tam osoby, które pozdawały rozszerzenia na 90%. Na germanistykę będzie dużo łatwiej się dostać. To cztery.
  12. Pytanie, co daje studiowanie pilotażu. Bo jeśli trzeba mieć już licencję turystyczną, to jest to wydatek, który przeciętny człowiek jest w stanie ponieść. (Jak komuś zależy, to sobie pojedzie na jakieś saksy i tyle jeszcze wytrzepie). Ale czy na tym kierunku można zrobić nieodpłatnie licencję komercyjną albo ATPL? Bo jeśli tak, to zdecydowanie jest to gra warta świeczki.
  13. Jestem zaskoczona, że po ostatnich protestach nauczycieli, po których wszyscy już powinni załapać, jak trudna jest sytuacja zawodowa nauczycieli, ludzie wciąż od tak sobie chodzą na studia pedagogiczne. Ja rozumiem, że ktoś może marzyć o byciu nauczycielem i świadomie zgadzać się na wszelkie związane z tym niedogodności. Chwała mu za to. Ale jak ktoś składa od czapy i jeszcze po forach pyta, czy po tym jest kasa, to mam wrażenie, że musiał wychować się na innej planecie i kompletnie nie odbierać żadnych informacji o otaczającym go świecie.
  14. Gutek, już kiedyś ten temat był poruszany. Jest popyt, jest podaż. Ludzie kiedyś durnie wierzyli, że każdy magister da im wielką karierę, to się w każdej wsi otwierały szkoły wyższe. Teraz durnie wierzą, że jak będą mieli inż. przed nazwiskiem, to się magicznie otworzy przed nimi wielka kariera. No to się i otwierają takie kierunki, bo rynek reaguje na zapotrzebowanie. Co zrobisz? Nic nie zrobisz.
  15. B2 to poziom matury, z którą zwykle idzie się na filologię.
  16. Zależy, na jakim kierunku. Na niektórych kierunkach to tak z połowa innych zajęć niż reszta i zupełnie inne uprawnienia.
  17. Po pedagogice przedszkolnej i wczesnoszkolnej owszem, możesz znaleźć pracę, ale tylko w dużym mieście, bo tylko tu jeszcze rodzi się na tyle dzieci, żeby otwierały się jakieś przedszkola. W żadnym jednak wypadku nie będzie to dobrze płatna praca, bo jednak pedagodzy to jedna z najsłabiej opłacanych grup zawodowych. Chyba że masz pomysł i środki, żeby otworzyć własne przedszkole. Po psychologii napotkasz ten sam problem co po bezpieczeństwie wewnętrznym, a mianowicie to nie są studia, które przygotowują do jakiegoś konkretnego zawodu (bo od studiowania psychologii do choćby psychoterapeuty daleka droga) i to Ty musisz sobie jakiś zawód wymyślić i się do niego przygotować np. przez staże i praktyki.
  18. W programie dla przyszłych studentów też nie ma niczego o powszechnej historii, nie było jej też w latach poprzednich. Coś sobie wymyśliłeś. I tak, nie znam wszystkich uczelni w tym kraju, ale przynajmniej na tych większych (UJ czy UW) nie ma i nie było powtórki z historii powszechnej z liceum na pierwszym roku. Ani tym bardziej trudnych z tego egzaminów. I tak, kiedyś na egzaminach wstępnych odpytywano z historii, a teraz najczęściej bierze się pod uwagę maturę z historii, bo tak jak napisałam, na jakiejś podstawie trzeba tych studentów przyjąć. Przecież nikt nie będzie odpytywał z licealistów z prawa konstytucyjnego albo z cywila, bo taki licealista nic o tym nie wie i wiedzieć nie musi. Nauczy się na studiach, od czegoś one w końcu są. Ale twierdzenie, że trudno bez tej rozszerzonej historii studiować prawo albo straszenie przyszłego studenta historią właśnie jest bezzasadne i bezsensowne. Na większości kierunków humanistycznych i społecznych występuje zwykle na pierwszym roku jakaś historia danej dziedziny, np. historia języka na filologii, historia stosunków międzynarodowych na stosunkach międzynarodowych, historia administracji na administracji albo historia prawa właśnie na prawie. Ale ani nie jest to przedmiot tożsamy z historią ogólną z liceum, ani nawet jakiś wiodący lub trudny, żeby straszyć nim studentów. Ot, takie nakreślenie tła na dobry początek i nic więcej.
  19. Wypiszmy zatem łopatologicznie przedmioty z pierwszego roku: Prawoznawstwo Łacińska terminologia prawnicza Historia ustrojów państwowych Logika prawnicza Historia prawa Technologia informacyjna Gdzie Ty tu widzisz jakąkolwiek historię powszechną?
  20. No to zajrzyj sobie na program studiów prawa choćby na Twoim UMK: https://www.law.umk.pl/student/prawo-2/prawo/. Jest historia prawa i historia ustrojów państwowych, ale żadnych powtórek z historii ogólnej. Zresztą pierwszy rok prawa to i tak taka rozgrzewka i trochę pitu-pitu, te przedmioty nie mają wielkiego znaczenia. Czymś trzeba te pięcioletnie studia zapchać, więc się daje takie ogólne przedmioty typu wstępy do prawoznawstwa, prawa rzymskie czy jakiś wykład z filozofii. Konkrety zaczynają się na drugim i trzecim roku. A konkrety to przede wszystkim prawo cywilne i karne, a to już nijak się nie ma do wiedzy wyniesionej z liceum.
  21. A niby gdzie masz na prawie historię? Historię prawa i ustroju jeśli już i prawo rzymskie, a tego się w liceum nie przerabia. Na Wosie mógłbyś liznąć pewne zaganiania ustrojowe, ale na prawie to i tak będzie dużo dokładniej omawiane. W ogóle nie powiedziałabym, żeby jakiekolwiek zajęcia w liceum przygotowywały do studiowania prawa. Tradycyjnie się bierze pod uwagę matury z historii i WOS-u, bo to po prostu jakoś tam jest ze sobą związane, a coś pod uwagę wziąć trzeba. No chyba że nauka wierszyków na pamięć, bo to jakiś trening przed zakuwaniem paragrafów.
  22. Akurat lekarze zarabiają średnio poniżej 10 tys. brutto. Standard dla lekarza to od 7 do 9 tysięcy brutto, oczywiście po latach głodowych wynagrodzeń, kiedy jest na stażu. Więcej to już poziom kierownictwa placówki medycznej albo światowej sławy chirurga, ale to garstka ludzi. U programistów mediana też wcale nie wygląda tak słodko. Nie mamy oficjalnych zestawień zarobków na poszczególnych stanowiskach wg GUS, bo on podaje tylko ogólnikowe dane, więc musimy wierzyć choćby takim badaniom wynagrodzeń typu Sedlak&Sedlak. A wg ich zestawień nawet w IT z medianą powyżej 10 tysięcy wypada tylko projektant systemów. Średnio to oczywiście cała ta branża zarabia więcej niż inne, ale w środku też jest spory rozstrzał zarobków i powyżej 10 tysięcy wcale nie jest standardem. Pewnikiem powyżej tej kwoty to zarabia tylko branża kierownicza, a kierownikiem z zawodu, jak się jest przykładową osobą z ulicy, to jednak trudno zostać. Albo się jest wybitnym specjalistą, który awansuje po latach (wersja optymistyczna), albo krewnym lub znajomym królika, który jest kierownikiem z zawodu (wersja pesymistyczna).
  23. To tak nie działa, że masz jakiś zawód i z miejsca zarabiasz 10 patyków. Są adwokaci zarabiający z palcem w tyłku kilkanaście tysięcy, a są tacy, którym ledwo starcza do pierwszego. Są dziennikarze biorący 10 tysięcy za jeden odcinek programu, a są tacy tyrający za najniższą krajową. To zawsze jakaś wypadkowa talentu, szczęścia i znajomości czasem też.
  24. Obie uczelnie są kijowe, a oba miasta praktycznie bez perspektyw, bo nawet nie będziesz miał gdzie tam zrobić praktyk. Też pochodzę z tej części Polski, ale jak się ma trochę oleju w głowie, to trzeba stamtąd uciekać. PŚ to słaba uczelnia, raczej nie znałam zadowolonych studentów, ale z drugiej strony poziom na informatyce tam i tak był wyższy niż na UJK. Ale jak jest na UTH, w sensie czy tam samo słabo jak na PŚ czy jeszcze gorzej, to nie wiem.
  25. Albo poczekaj, aż się dodzwonisz, albo złóż tak jak uważasz, jeśli goni Cię termin. Zawsze lepiej złożyć wniosek w terminie, a potem ewentualnie donieść brakujące dokumenty niż spóźnić się z wnioskiem.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.