Skocz do zawartości

Gutek

Użytkownik
  • Postów

    1024
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    36

Treść opublikowana przez Gutek

  1. Gutek

    Co po mechatronice?

    A kto najczęściej jest kierownikiem utrzymania ruchu? Mechanik, bo jego wiedza nie sprowadza się tylko do jednego, więc ma najwięcej do powiedzenia. Tyle jeśli chodzi o prestiż i zarobki. Poza tym, nie każdy mechanik nadaje się do takiej pracy. Nie każdy również może pochwalić się odpowiednim przygotowaniem, czyli specjalnością typu eksploatacja.... itp. Wiadomo, że konstruktor nie będzie ubiegać się o to stanowisko. Zależy co uważa się za trudne.
  2. Gutek

    Co po mechatronice?

    Nie znam tej uczelni, więc nie wypowiem się na temat poziomu itp. W każdym razie łatwo się domyślić, że wydział mechaniczny kształci raczej konstruktorów, a elektroniki i informatyki programistów PLC.
  3. Gutek

    Co po mechatronice?

    Dobrze płatna pod warunkiem, że jesteś samodzielnym konstruktorem, czyli inżynierem potrafiącym policzyć i zaprojektować od zera, a nie tylko klepać dokumentację techniczną, będącą działką kreślarza po technikum. Inna sprawa, że wiele polskich firm na tym kończy swoją działalność. AutoCAD i Inventor są dobrym wstępem do CAD i CAE, ale trzeba wiedzieć, że dla konstruktora to zdecydowanie za mało. W przemyśle wykorzystuje się takie programy, jak NX, Ansys, LS DYNA i wiele innych, często przeznaczonych tylko dla wybranej branży. Jeśli chcesz iść w tym kierunku, to wybierz mechanikę na uczelni, która chociaż da Ci jakieś podstawy wymienionych. Z góry zaznaczam - wiele politechnik uczy tylko podstawy podstaw jednego CADa... Za to świetnie trzymają się kartka i zestaw ołówków na geometrii wykreślnej. Mechanika mechanice nie równa, to zależy od wydziału. Automatyka automatyce również. Od kiedy inżynier jest od młotka i majzla?
  4. Prawdopodobnie wynika to z tego, że stanowisk wymagających konkretnej wiedzy akademickiej z zakresu studiów humanistycznych jest na lekarstwo, a humanistów całe masy. Brak zdobytego zawodu równa się brakowi unikalnych kompetencji, co sprawia, że takie osoby łatwo zastąpić kimś innym. Widać to w sytuacjach, gdy o tę samą posadę mogą ubiegać się zarówno filozof, jak i socjolog, a nawet legitymujący się średnim wykształceniem. Absolwenci filologii mają troszkę łatwiej z powodu wymogów dotyczących stanowisk nauczycielskich, ale już w firmach z powodzeniem mogą zostać zastąpieni osobami z odpowiednią znajomością języka. Do C1 i C2 nie trzeba kończyć studiów. Natomiast inżynierowie konkurują prawie tylko we własnym gronie, więc np. mechanik nie będzie rywalizował z elektronikiem o jeden stołek. Mniejsza konkurencja przekłada się na wyższe płace. Rzecz w tym, że skoro pracodawcy mają pod dostakiem absolwentów, to nie muszą myśleć o umożliwieniu zdobycia doświadczenia obecnym studentom. Z tego właśnie powodu lojalki oferowane przez konkretne firmy należą obecnie do rzadkości.
  5. Nie zmienia to faktu, że tylko górny kwartyl absolwentów jednej grupy kierunków ma zarabiać więcej od stolarza po zawodówce. Świetna ilustracja tego, jak bardzo nieopłacona przez pracodawców pozostaje praca ludzi po studiach, w tym inżynierów. Może to dziwić, ale widocznie zawodówki stolarskie kończy nieliczna grupka osób, wobec czego popyt znacząco przewyższa podaż, a uniwersytety i politechniki produkują nadwyżki magistrów i inżynierów. Nikt przecież nie powie, że stolarz zarobi więcej dla pracodawcy niż inżynier i dlatego ten po kilku latach może zapłacić mu tyle, ile wielu inżynierów nie ujrzy do końca życia.
  6. Niestety, zestawienia tego typu są pozbawione wartości merytorycznej. Podstawowe braki to:- odstetek absolwentów pracujących w zawodzie - staż pracy respondentów - stosunek otrzymywanego wynagrodzenia do przeciętnej płacy w danym miejscu Dopiero po uzupełnieniu tych istotnych szczegółów można mówić o wnikliwej analizie sytuacji. PS: Liczby przedstawione w zalinkowanym badaniu wypadają po prostu słabiutko. Pewna stocznia jachtowa spod Gdańska oferuje do 8000 zł brutto miesięcznie dla stolarza po zawodówce z 3-letnim doświadczeniem. Wstyd nie do opisania, że nawet inżynierowie cenią się mniej niż... osoby po 2-letniej zasadniczej szkole zawodowej.
  7. Automatyka zajmuje się szeroko pojętym sterowaniem. Mechatronika to miks mechaniki, automatyki i elektroniki, więc materiał każdej z nich jest dosyć mocno okrojony w stosunku do danych studiów. AiR, bo gwarantuje zdobycie pełnej wiedzy ze swojego zakresu. Natomiast mechatronika co najwyżej trochę bardziej rozwinięte podstawy wyżej wymienionych. To sprawia, że po tym kierunku można pracować prawie tylko przy utrzymaniu ruchu i jako handlowiec, stanowiska konstruktorskie odpadają. Osoba po AiR ma jeszcze możliwość bycia np. programistą sterowników PLC albo projektantem układów sterowania. Droga na skróty nie popłaca. To zależy od wydziału i specjalności. AiR pojawia się na wydziałach mechanicznych, elektrycznych i informatycznych. Na każdym z nich skupia się na zupełnie innych rzeczach. Musi być siłą rzeczy z racji pomieszania. Nie można mieć wszystkiego. Automatyk zna się tylko na programowaniu sterowników logicznych. Programista PLC to typowe stanowisko, na którym pracują tylko automatycy po odpowiedniej specjalności. W związku z tym, osoba po AiR nie będzie zajmować się np. bazami danych czy tworzeniem aplikacji. To z kolei działka informatyka.
  8. Warto też pamiętać, że słabiutki lekarz łatwiej znajdzie pracę i zarobi więcej od przeciętnego grafika. Wszystko z tego powodu, że grono potencjalnych kandydatów na stanowiska lekarskie jest mocno ograniczone ilościowo i trudniej zasilić jego szeregi - tytuł lek.med. + odpowiednia praktyka. Natomiast magistrowie grafiki rywalizują nie tylko z kolegami po fachu, ale też z ludźmi po różnych kursach, szkołach policealnych i licznymi samoukami, co w realiach gospodarki rynkowej istotnie przekłada się na płace. Oczywiście nie dotyczy to najlepszych. Tacy zawsze pokonają konkurencję i znajdą dobrze płatną pracę.
  9. Gutek

    Stypendium rektora

    Jeśli nie masz żadnych różnic programowych, to istnieje duża szansa. Jeśli jednak trafiły się jakieś, to nie nastawiaj się w tym semestrze.
  10. Znam dwie osoby po grafice. Jedną po PJATK, drugą po ASP. Obie pracują w zawodzie. Ze słyszenia mogę powiedzieć, że wykształcenie ma zdecydowanie drugorzędne znaczenie przy rekrutacji. Najważniejsze jest bogate portfolio kandydata. To ono w największym stopniu decyduje o wygraniu rywalizacji z innymi grafikami i zdolnymi samoukami, bo nikt nie płaci za same trzy literki przed nazwiskiem. Jeśli chcesz poznać obecną sytuację w tej branży, to poszukaj ofert pracy dla grafików, zwróć uwagę na stawiane wymagania i sprawdź liczbę osób aplikujących na stanowisko. Naprawdę planujesz wykonywać dwa zawody na raz? Nie warto zmuszać się do niczego. Skoro zdajesz biologię i chemię, to możesz jeszcze rozważyć np. równie stabilną farmację.
  11. Ja tak nie uważam. To tylko stwierdzenie przez analogię. Prywatne uczelnie, oprócz nielicznej grupki, zdecydowanie nie są najlepszym przykładem do naśladowania. Niemniej, takie jednostki na mocy uchwalonej w poprzednich latach ustawy muszą do końca czerwca bieżącego roku dostosować nazewnictwo adekwatnie do posiadanych uprawnień akademickich. W ten sposób znikną min. akademie bez prawa doktoryzowania czy wydziały dziennikarstwa bez studiów dziennikarskich, o ile w ogóle takie istnieją... Fachowiec różni się od laika rozległą wiedzą, która pozwala mu swobodnie poruszać się w danej dziedzinie. Dziennikarz polityczny (i każdy inny specjalista) z prawdziwego zdarzenia, piszący dla wymagających czytelników, nie musi czerpać z cudzej pracy, żeby wyrazić konstruktywną opinię na zadany temat. On ma to w małym paluszku. To jego komentarze są źródłami dla amatorszczyzny. A no taka, że wykształcenie dziennikarskie nie jest standardem wśród skaczących między różnymi mediami redaktorów naczelnych i innych wysoko postawionych dziennikarzy. Mimo braku studiów dziennikarskich, powszechnie są uważani za doskonale przygotowanych do pracy i kierowania innymi (także mgr dziennikarstwa!) w radiach, telewizjach, gazetach, serwisach internetowych, a nawet bycia rzecznikami prasowymi firm i instytucji. Absolutnie nie zniechęcam. Stwierdzam tylko niezaprzeczalny fakt, że nie są one jedyną przepustką do kariery dziennikarza, jak np. medycyna jest furtką do fachu lekarza, a budownictwo do konstruktora budowlanego. Pracodawcy widocznie mają powody ku takiej opinii. W innym razie wymagaliby skończonego dziennikarstwa. Tym bardziej, że od lat należy ono do najpopularniejszych kierunków, o czym na pewno doskonale wiedzą. EOT.
  12. Tak jak dziennikarstwo, poezja, muzyka, sztuki plastyczne... Na sporcie i wychowaniu fizycznym są specjalność trenerskie i instruktorskie z większości dyscyplin. Niektórzy sportowcy posiadają takie wykształcenie. Pewna grupa skończyła edukację w szkołach mistrzostwa sportowego. Inni z kolei nawet nie otarli się o szkolnictwo sportowe i też radzą sobie doskonale. Pracodawcy uważają inaczej. Zresztą, wielu redaktorów naczelnych również nie posiada wykształcenia dziennikarskiego. Są wśród nich znane osoby z najbardziej poczytnych dzienników i czasopism. Nazwa wydziału określa główny kierunek działalności. Dlatego wydział polonistyki czy nauk politycznych może przy okazji kształcić dziennikarzy, ale już wydział dziennikarstwa bez uruchomienia tego kierunku nie ma prawa istnieć. Uczelnie nie cieszą się pełną swobodą w nazewnictwie. I całe szczęście! To zależy tylko od jego wiedzy. Idąc tym tropem, trzeba by jeszcze zażądać studiów politologicznych od każdego posła. Bzdura, czego najlepszym przykładem są naczelni bez studiów dziennikarskich. Na wysokich stanowiskach rzadko pracuje się tylko w jednym miejscu.
  13. Utajanie wynagrodzenia w ofertach pracy to wielkie nieporozumienie. Dodanie tego drobnego szczegółu pozwoliłoby wielu potencjalnym kandydatom zorientować się, czy dana propozycja w ogóle jest godna uwagi. Na przykład niemieckie oferty pracy z reguły wyróżniają się widełkami, a nie nowomową z podręcznika marketingowca.
  14. Można odbić piłeczkę i powiedzieć, że każdy zawodowy sportowiec powinien skończyć AWF. W rzeczywistości często jest tak, że wykształceni magistrowie sportu i wychowania fizycznego startują w niskich lub amatorskich rozgrywkach, a zawodnicy z najwyższej półki nie mogą pochwalić się żadnym konkretnym wykształceniem. Oczywiście zdarzają się wyjątki. Dla przykładu - Adam Małysz skończył zawodówkę, a Justyna Kowalczyk zrobiła doktorat na AWF. Czy zarzuci ktoś Małyszowi brak warsztatu, przygotowania albo sukcesów? Pytanie retoryczne. Jak widać, z tym po prostu trzeba się urodzić. Podobnie z zacięciem do pisania. Pomijając dziennikarstwo, nawet gdyby sprawdzić wykształcenie znanych i cenionych pisarzy czy literackich noblistów, to wielu z nich też nie legitymowałoby się dyplomem ukończenia studiów humanistycznych. Nie przeszkodziło to jednak w drodze na wyżyny branży literackiej. Po prostu pewną wiedzę można zdobyć tylko na studiach (inżynierską, lekarską, prawniczą itd), a inną na różne sposoby (twórczość, sport). Wydziały dziennikarstwa zaczęły powstawać już na początku lat '70 ubiegłego wieku, więc argument nietrafiony. W podobnym okresie informatyka ostatecznie rozstała się z elektroniką. Mimo tego, w ofertach pracy dla informatyków wyraźnie zaznacza się ukończenie tego kierunku. Z kolei biotechnologia pojawiła się znacznie później, co również nie przeszkadza branży biotechnologicznej wymagać danych studiów. Na własną rekę można, nikt nie broni. Natomiast nie znajdzie się ani jednej branżowej oferty pracy (konstruktor, obliczeniowiec, technolog, inżynier utrzymania ruchu lub serwisu), która nie wymagałaby mgr inż. mechaniki, energetyki albo pokrewnych. Pracodawcy są świadomi, że taką wiedzę dają tylko studia. Jedynie handlowiec, zwany z angielskiego inżynierem sprzedaży, ma szerokie pole manewru pod względem wykształcenia. Nie jest to jednak stanowisko inżynierskie.
  15. Składaj o urlop zdrowotny. Zachowasz legitkę, stypendium i od razu zostaniesz przeniesiony na drugi semestr kolejnego rocznika.
  16. Na oficjalnej stronie Stowarzyszenia Dziennikarzy znajduje się całkiem sporo ofert pracy w zawodzie. Jedne z dużych mediów, a inne z niewielkich. Trafiają się też spoza branży - np. z fundacji czy instytucji. Z czystej ciekawości rzuciłem okiem i wyższego wykształcenia, bez wskazania jakiego rodzaju, wymagają tylko Polskie Radio i Onet. Cała reszta ogranicza się do: - udokumentowanego doświadczenia na danym stanowisku - bardzo dobrej lub biegłej znajomości co najmniej jednego języka obcego, głównie angielskiego - rozległej wiedzy ogólnej i/lub z konkretnej dziedziny - doskonałej znajomości gramatyki i ortografii języka polskiego - umiejętności wyszukiwania informacji i pracy pod presją czasu - lekkiego pióra Studia dziennikarskie mogą komuś pomóc zostać dziennikarzem, ale absolutnie nie przesądzą o przyjęciu na branżowe stanowisko. Pracodawcy to nie interesuje. Tym bardziej w sytuacji, gdy licencjatów i magistrów dziennikarstwa produkuje się hurtem. Nie brakuje świetnych dziennikarzy z wykształceniem kierunkowym, ale też i bez niego. Podobnie jak ze sportowcami. Niektórzy mistrzowie olimpijscy skończyli AWF, ale wielu pożegnało się z edukacją na etapie gimnazjum lub szkoły średniej i osiągnęło dokładnie to samo. Do przysłowiowej łopaty można być zarówno po podstawówce, jak i po doktoracie z mechaniki. Natomiast mechanik nigdy nie będzie konstruktorem budowlanym ani kierownikiem budowy, bo brakuje mu wiedzy i/lub uprawnień. To akurat pokazuje, że np. inżynier może być dziennikarzem, ale dziennikarz po szkoleniach i kursach nie stanie się inżynierem. W ten sposób wychodzi na jaw waga i znaczenie danego wykształcenia.
  17. Lekarz to zupełnie inna działka, bo: - po pierwsze jest zawodem regulowanym przez państwo - po drugie wymaga zdobycia ogromnej wiedzy i praktyki medycznej, której nie posiadają absolwenci innych studiów Zresztą nawet gdyby nie był regulowany, to i tak nikt by nie zatrudnił "lekarza" bez ukończonej medycyny. Co najwyżej taki ktoś mógłby samemu oszukiwać klientów tak, jak teraz wielu psychoterapuetów, którzy po uwolnieniu zawodu nie muszą legitymować się żadnymi kwalifikacjami. Konstruktor, oprócz budowlanego, jest wolnym zawodem i pomimo tego od kandydatów zawsze oczekuje się konkretnego mgr inż. Natomiast pracować jako dziennikarz może praktycznie każdy, kto ma zdolności w tym kierunku. Analogicznie - muzyk nie musi kończyć Akademii Muzycznej, malarz ASP, a pisarz wydziału polonistyki. Dlatego w ofertach pracy na tego typu stanowiska nie wymaga się ukończenia studiów dziennikarskich. Z pisaniem tesktów czy przygotowaniem audycji równie dobrze poradzą sobie poloniści i filozofowie, których w mediach nie brakuje. Tematykę specjalistyczną lepiej opracują fachowcy danej branży - ekonomiczną ekonomiści, historyczną historycy, techniczną i naukową inżynierowie i ścisłowcy, polityczną znawcy polityki itd. A co do rzekomego "braku warsztatu", to zdecydowana większość rozpoznawanych dziennikarzy radiowej Trójki nie może pochwalić się wykształceniem dziennikarskim i pokrewnym. Wśród tej ekipy znajdzie się nawet mgr inż. budownictwa! Czy zarzuci ktoś tej rozgłośni niski poziom albo brak profesjonalizmu? Wątpię.
  18. Narzekać na brak pracy w zawodzie i/lub zarobki po dziennikarstwie to tak, jakby po skończonej AWF mieć żal, że nie odzywa się Legia Warszawa czy inny Lech Poznań z ofertą gry za grube kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Porównanie nie jest przypadkowe. Dziennikarstwo podobnie jak sport należą do tych branży, w których wykształcenie nie gra żadnej roli. Kto nie wierzy, niech sprawdzi wykształcenie najbardziej znanych dziennikarzy w Polsce. Oprócz ludzi z wykształceniem kierunkowym i pokrewnym, znajdą się absolwenci studiów ekonomicznych, prawniczych, aktorskich, a nawet technicznych i rolniczych. Nie powinno to dziwić, bo w ofertach pracy dla dziennikarzy wymaga się lekkiego pióra i poprawnej polszczyzny, a nie spędzenia pięciu lat na uczelni. Wykształcenie rzeczywiście przydaje się wykonującym zawód wymagający obszernej wiedzy ze studiów - np. konstruktor i przedstawicielom zawodów regulowanych przez państwo - min. farmaceuta i tłumacz przysięgły. Reszcie już niekoniecznie. Wbrew pozorom to akurat działa na niekorzyść abswolentów dziennikarstwa, bo wiele mniejszych portali działa na zasadzie non-profit albo utrzymuje się ze wsparcia czytelników, co uniemożliwia traktowanie pisania jako podstawowego źródła dochodu. Takie strony podbierają też odbiorców komercyjnym (po co płacić albo godzić się na reklamy, skoro można bez tego?), które z kolei przez mniejszy zasięg tracą pieniądze z publikacji reklam i w ten sposób koło się zamyka.
  19. Brawo, rozszerzona matma ze szkoły średniej przydaje się na każdych studiach technicznych. Bez niej bardzo trudno. Żaden problem. Fizyki uczą od podstaw, więc nadrobisz zaległości. Poza tym, sama fizyka należy do grona zdecydowanie najłatwiejszych przedmiotów. Trudności pojawią się dopiero w przedmiotach opartych na fizyce - mechanika, termodynamika, elektrotechnika i tak dalej, ale one też są od podstaw. Nic dziwnego. Nie da się projektować bez wiedzy ze studiów. Inżynier nie jest od łopaty ani młotka i majzla. Podstawowe zajęcie każdego inżyniera to projektowanie, a nie praca fizyczna. Praktyki w trakcie studiów technicznych mają wprowadzać w przyszły zawód. Niestety, wielu naiwnych i niczego nieświadomych godzi się na darmowe zastępowanie brakującego robotnika, zamiast uczyć się fachu inżyniera... Na automatyce rzeczywiście jest sporo programowania, podobnie jak na kierunkach związanych z elektrotechniką i elektroniką. Z drugiej strony nie każdy inżynier automatyk to programista sterowników PLC. Można wybrać inną specjalność i pójść np. w kierunku projektowania albo utrzymania ruchu. Wiele zależy od wydziału prowadzącego ten kierunek. Możesz zmienić kierunek, jeśli nie spodoba Ci się wybrany. Podział na "typowo męskie" i resztę jest strasznie stereotypowy. Nie zmienia to jednak faktu, że inżynieria materiałowa jak najbardziej wpisuje się w ten schemat. W końcu zajmuje się min. wytwarzaniem stali(to najważniejszy materiał konstrukcyjny) i metodami jej obróbki(np. toczenie i frezowanie zaliczają się do obróbki skrawaniem) oraz spawalnictwem. No i ogromny minus za mocno ograniczone perspektywy po tym kierunku. W Polsce nie projektuje się nowych materiałow na większą skalę, tylko wytwarza wg importowanych lub znanych od lat sposobów. W zasadzie opłaca się tylko wybór specjalności związanej ze spawalnictwem, po której posiadając wymagany staż pracy można zdobyć nawet uprawnienia międzynarodowe IWE/EWE i przebierać w ofertach pracy.
  20. Sytuacja w branży chemicznej i pokrewnych została trafnie opisana przez doktora habilitowanego chemii z toruńskiego UMK w oficjalnym oficjalnym czasopiśmie tejże uczelni. Nic dodać, nic ująć.
  21. Specjalności z reguły powtarzają się na różnych uczelniach. Z tego powodu warto przefiltrować uczelnie z wybraną specjalnością, szukając odpowiedzi na trzy zasadnicze pytania. - Czy wydział ma prawo doktoryzowania w dyscyplinie powiązanej z wybranym kierunkiem? Jeżeli tak, to ten fakt świadczy o wysokim potencjale naukowym wydziału oraz - co ważne dla studenta - gwarantuje prowadzenie zajęć przez specjalistów z branży, a nie przypadkowe osoby, które w wolnym czasie coś sobie doczytały. Jeżeli nie posiada takiego prawa, to ostatecznością powinien być wybór uczelni prowadzącej studia magisterskie na tym samym kierunku. Poniżej tego progu lepiej nie schodzić. - Jaką kategorią naukową może poszczycić się wydział i jak wypada na tle konkurencji? Pełną listę udostępnia na swoich stronach Ministerstwo Nauki. Istnieją 4 kategorie - A+, A, B, C. Najlepsze jednostki otrzymują A+, najgorsze C. - Czy wydział w ogóle prowadzi jakąś współpracę ze znanymi z nazwy firmami i instytucjami? To bardzo istotna sprawa, która najskuteczniej tworzy markę danego wydziału. Dzięki temu potencjalni pracodawcy mają świadomość jakości studiów (przewaga na starcie nad kontrkandydatami), a czasem nawet umożliwiają odbycie praktyk, podpisanie lojalki oraz zgłaszają tematy prac dyplomowych.
  22. Na oficjalnej stronie wydziału nie ma mowy o żadnym zamówieniu i wsparciu odpowiednich instytucji i firm. http://stud.chem.uni.wroc.pl/ Zresztą nie powinno to dziwić. Licencjat czy magister chemii z liźniętymi podstawami toksykologii, nigdy nie będzie konkurencją na żadnym branżowym stanowisku dla lekarza-toksykologa, który uczył się zawodu co najmniej 12 lat. Nie ta liga. Analogicznie - technolog leków nie zastąpi farmaceuty, a biolog specjalizujący się w fizjologii człowieka nie wyręczy internisty. W opisie nie brakuje za to typowego marketingu w postaci sformułowań "masz szansę" czy "będziesz mógł". W tym przypadku też sprawdza się powiedzenie, że w mętnej wodzie najłatwiej łowić ryby. Władze wydziału sprytnie odświeżyły wizerunek cierpiącej na brak perspektyw chemii przez skojarzenie jej z dużo bardziej przyszłościowymi naukami medycznymi. Przywodzi to na myśl równie PR-owe próby powiązania owianego złą sławą zarządzania z szeroko pojętą inżynierią, z których wyszedł dość popularny kierunek typu "świnka morska".
  23. Biotechnologów kształci się od dawna, więc można szukać ofert pracy dla biotechnologa. Brak absolwentów drugiego wspomnianego kierunku nie jest przeszkodą, aby dowiedzieć się najważniejszego. W tym przypadku będzie to powód uruchomienia danych studiów. Jeśli mają zostać otwarte na życzenie konkretnych (i znanych z nazwy!) firm/instytucji, które już na wstępie deklarują objęcie patronatu i gwarancję praktyk/stypendiów/pracy, to jest to świetnym prognostykiem na przyszłość. Natomiast jeżeli o niczym takim nie słychać, to cała nowinka wygląda na PR-owy zabieg zatroskanych o własne stołki pracowników uczelni, który lepiej omijać szerokim łukiem.
  24. Gutek

    Oceanotechnika!

    Niekoniecznie. Sporo kadłubowców pracuje też w głębi kraju w firmach zajmujących się jachtami, zwłaszcza w Warmińsko-Mazurskiem jest ich całkiem sporo. Stoczni rzecznych chyba nie ma poza Płockiem, więc w tym przypadku lipa. Inni z kolei robią poza branżą okrętową, ale dalej w zawodzie inżyniera - np. jako konstruktorzy albo obliczeniowcy MES. Osoby po specjalności siłownianej są jeszcze mniej uzależnione od morza i stoją na równi z mechanikami i energetykami podobnych specjalności. Dzięki temu mogą pracować w utrzymaniu ruchu albo projektować maszyny i urządzenia wykorzystywane też na lądzie. Została tylko PG. Na AMW nie ma już oceanotechniki. W sumie słusznie, bo główne i realizowane z powodzeniem kierunki działalności tej uczelni to mechanika i nawigacja. Jeśli ktoś ma daleko do Gdańska, to pozostaje mu jeszcze Szczecin.
  25. Gutek

    Oceanotechnika!

    Oceanotechnika to obecnie jeden z lepszych kierunków, jeśli wybierze się normalną specjalność - czyt. kadłubową albo siłownianą. Skończenie tych studiów nie zagwarantuje pracy w zawodzie, aczkolwiek istnieje na to całkiem spora szansa. Najczęściej w fachu konstruktora albo technologa, nawet za granicą. Jednak olbrzymia wada tej branży to duża podatność na wahania koniunktury - np. nie tak dawno z pracą musieli pożegnać się projektujący konstrukcje offshorowe, bo niskie ceny ropy dobiły ten sektor. Niemniej, trendy szybko się zmieniają i zapotrzebowania wraca przy popycie na jednostki innego typu. PS: Program specjalności siłownianej na oceanotechnice praktycznie pokrywa się z analogiczną na mechanice i budowie maszyn w akademiach morskich, jednak nie umożliwia podjęcia pracy na statkach. Jeśli jest się nią zainteneresowanym, to warto zrobić inżyniera na jednej uczelni, a magistra na drugiej. W ten sposób można pracować na lądzie i na morzu. Zwykły pracownik stoczni po technikum budowy okrętów, np. monter kadłubów albo rurociągów, nie wspominając o spawaczu, spokojnie wyciągnie więcej kasy i to nawet z niedużym doświadczeniem. Szanujący się inżynier zarobi jeszcze więcej.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.