Skocz do zawartości

Gutek

Użytkownik
  • Postów

    1 024
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    36

Treść opublikowana przez Gutek

  1. Gutek

    Nieutworzony kierunek.

    Uczelnia nie udostępniła wyniku rekrutacji drogą elektroniczną? Brzydko z ich strony, ale na przyszłość warto najpierw zapoznać się z regulaminem rekrutacji, gdzie podana jest wymagana liczba kandydatów do uruchomienia kierunku. Wiele uczelni zadowala się 15, ale np. UG aż 25. To kwestia indywidualnych ustaleń. W każdym razie zawsze warto szukać wyjścia awaryjnego, jeśli rekrutacja dodatkowa zbiera minimum, a nie wypełnia przewidziany limit.
  2. forkk, widać, że w ogóle nie interesuje Cię żadna nauka, skoro nawet nie zajrzałeś do planu studiów i już wydzielasz sobie czas (oby nie uczyć się chociaż minutę dłużej). Gdybyś to uczynił i zrobil ogólne rozeznanie, to wiedziałbyś, że informatykę na uniwerkach prowadzą wydziały matematyczne, a to oznacza, że oprócz standardowej matematyki będą także różne zapychacze związane właśnie z matematyką. W przeciwieństwie do politechnik, gdzie informatycy uczą się (niekoniecznie przydatnych) przedmiotów elektrycznych. Skoro słabo stoisz z matematyką, to informatyka nie jest kierunkiem dla Ciebie. Zresztą w ogóle warto odpuścić studia, jeżeli nie ma się w planach zdobycia jakichkolwiek kompetencji, a wybór dokonuje się pod kątem łatwizny. Na każdym kierunku jest jakiś przesiew. To na serio, trolling, czy odbyłeś podróż w czasie z XX wieku?
  3. Zajrzyj do regulaminu studiów. Zgodnie z ustawą prawa studenta nabywa się po immatrykulacji i złożeniu ślubowania, co oczywiście może odbywać się na różne sposoby. Niektórym wystarcza podpisanie papierka w dziekanacie.
  4. Nie rozumiem sensu pchania się na siłę w coś, czego ukończenie w tych okolicznościach graniczy z cudem. Nie warto zastanawiać się nad przyszłością po kierunku, którego niemal na pewno nie skończysz. Skoro wiesz, że takie studia przekraczają Twoje możliwości, to chyba lepiej wybrać coś innego albo w ogóle zdobyć jakiś deficytowy zawód z pewną pracą. Pomijając już absurd rozpoczynania studiów dla znajomości (gdyby ludzi można było poznać tylko w ten sposób ), nie osiągnie się tego celu wylatując z uczelni już po pierwszym semestrze.
  5. Zgadzam się z Łukaszem. Jeśli wybiera się uniwerek medyczny, a nie wyższą szkołę płacenia czesnego, to dyplomy są postrzegane w podobny sposób. Oczywiście sam papierek nie daje pracy, a rynek nie jest zbyt łaskawy dla dietetyków, ale to już zupełnie inna sprawa. W każdym razie powodzenia.
  6. Transport w zależności od uczelni i wydziału to najczęściej mocno okrojona MiBM lub nieco rzadziej budownictwo. Tak więc możliwości pójścia w kierunku informatyki lub ekonomii są w praktyce bliskie zeru.
  7. Co prawda bywa, że po 1. semestrze (bo tylko do tego czasu można bezpłatnie zrezygnować ze służby kandydackiej) zwalniają się pojedyncze miejsca na studiach wojskowych, ale nikt nie zagwarantuje takiego scenariusza. Tym bardziej, że perspektywy po cywilnej GiK są bardzo słabe, więc chętnych na ciepłą i dożywotnią posadkę nie brakuje. Jeśli dobrze zdałeś rozszerzoną matematykę i angielski, to zawsze możesz wziąć udział w przyszłorocznej rekrutacji. Na podchorążych nierzadko idą ludzie nawet 25+ po wcześniejszym ukończeniu innych studiów.
  8. Elvis, chcesz iść na MiBM ze względu na zainteresowania czy łatwość dostania się?
  9. Wg znalezionych na szybko danych MEN dla roku szkolnego 2014/15, drugim najpopularniejszym językiem obcym w polskich szkołach był niemiecki, którego we wszystkich typach szkół uczyło się 1,662 mln uczniów. Kolejne lokaty przypadły rosyjskiemu (199 730), francuskiemu (121 670), hiszpańskiemu (72 864) i włoskiemu (19 586). Popularność wspomnianego języka może być domeną największych aglomeracji, skąd nowinki docierają do reszty kraju z pewnym opóźnieniem.
  10. W wybory studentów nie wnikam, bo to świadome decyzje dorosłych ludzi nawet wtedy, gdyby chodziło o filologię mongolską W każdym razie zdziwiłem się popularnością (być może głównie regionalną) hiszpańskiego w szkołach, bo jeszcze kilka lat wstecz poza angielskim spotykało się przede wszystkim niemiecki oraz nieco rzadziej francuski i rosyjski, co w zasadzie odpowiadało położeniu i kontaktom handlowym Polski
  11. 1000/(24*4) to nieco ponad 10 zł na rękę, a więc w granicach płacy minimalnej, czyli taką kwotę da się zarobić w dosłownie każdej robocie. Niemniej jednak, 24h/tyg. to naprawdę dużo w przypadku studiów dziennych, które zajmują zwykle ≥30 h/tyg. Powstają więc dwa zasadnicze pytania: - Po pierwsze, czy takie coś nie będzie kolidować z godzinami zajęć obowiązkowych? - Po drugie, czy jesteś pewien, że nie narobisz sobie w ten sposób zaległości? Bo rzucić się na robotę i musieć potem płacić za powtarzanie przedmiotów z powodu niezaliczenia i/lub nadmiaru nieobecności to naprawdę kiepski interes. Przyzwoicie płatnym i elastycznym zajęciem dla studenta dziennego są korepetycje itp., ale tutaj trzeba coś ogarniać - np. matmę. W pozostałych przypadkach pozostają raczej zajęcia dorywcze i wakacyjne, chociaż na ostatnich latach można postarać się o indywidualny program studiów i połączyć naukę z pracą w zawodzie na część etatu.
  12. Tak z czystej ciekawości - skąd w naszych stronach moda na hiszpański? To jakaś nisza, egzotyka czy coś innego?
  13. Gutek

    socjalne - pytanie

    Widać, że nigdy nie zajrzałeś do regulaminu pomocy materialnej.
  14. Szczerze mówiąc nie za bardzo rozumiem motywację takiej zmiany. Technik z powiedzmy 5-letnim doświadczeniem i zrobionym zaocznie dowolnym inżynierem (nawet z jakiegoś ZIP - tylko dla spełnienia wymogu pracodawcy lub układu zbiorowego) ma sporą szansę objęcia wyższego stanowiska z dobrą kasą, gdy przeciętni przedstawiciele zawodów medycznych, oprócz tych zdominowanych przez państwo (czyt. lekarz i pielęgniarka), nie widzą wielkich perspektyw poprawy losu.
  15. Fizjoterapia to chyba dosyć kiepski wybór, jeżeli by się sugerować ekonomicznymi losami absolwentów -> http://ela.nauka.gov.pl/ Co ciekawe, nawet pielęgniarstwo, wbrew obiegowej opinii o tragicznej sytuacji pielęgniarek, zostawia fizjoterapię w dalekim ogonie.
  16. Najważniejszy jest dochód, reszta to margines. Nie istnieje obowiązek aktywności zawodowej (czyt. pracy lub poszukiwania pracy) ani nauki, więc jeżeli zaświadczenie o przyjęciu na studia nie za bardzo wchodzi w grę albo nie chce Ci się z nim bawić, to można pozostać przy samych papierach z US i ZUS. Przyszłe studiowanie nie wpływa w żaden sposób na kryterium dochodowe, więc równie dobrze można uznać, że w tej chwili siostra jest jeszcze osobą bierną zawodowo, czyli nie uczy się, nie pracuje i nie szuka pracy. Wiem, że w różnych formularzach często są rubryki pt. "miejsce nauki/pracy", ale postawienie tam kreski z reguły nie jest odbierane jako błąd. Jeśli komisja stypendialna przyczepi się do czegoś, to i tak dostaniesz 14 dni na uzupełnienie, a wtedy już zaczną się studia.
  17. Gutek

    Nauka języka.

    Chodziło mi o poniższe: Tak gwoli wyjaśnienia. Firmy z wysoką kulturą bezpieczeństwa pracy dbają o to, by później nie było afery, że wydział BHP wiedział o nieznających polskiego cudzoziemcach (ktoś przecież przeprowadza szkolenia i na obce nazwisko powinien nabrać podejrzliwości i następnie wklepuje listy przeszkolonych do systemu), ale nie zareagował w porę. Janusze biznesu to nie tylko mikroprzedsiębiorstwa podwykonawców. W Trójmieście to m.in. niektóre prywatne stocznie o silnej pozycji rynkowej, gdzie prawie każdy robi nielegalnie na fikcyjnej działalności gospodarczej dla ominięcia kodeksu pracy. I nie, nie odbieram niczego w ramach wojny. Temat uważam za wyczerpany.
  18. Gutek

    Nauka języka.

    Kończąc tę dyskusję - ku rozpaczy januszy biznesu, niestety, to nie działa w ten sposób. Analogicznie, podpisane przez Ukraińca polskojęzyczne szkolenia BHP i stanowiskowe nadal pozostają nieważne i byle droga sądowa przyzna rację pracownikowi. Dlatego porządne firmy, korzystając np. z podwykonawców, za pośrednictwem inspektorów BHP usuwają z zakładu ludzi, którzy nie respektują zasad bezpiecznej pracy. Między innymi ze względu na brak znajomości polskiego i obecności powiedzmy brygadzisty-"tłumacza". Jeśli porównujesz umowy sporządzane w języku ojczystym do dokumentacji obcojęzycznej, to pozostaje tylko stwierdzić, że tonący brzytwy się chwyta.
  19. Gutek

    Nauka języka.

    Instrukcja oryginalna owszem, ale tylko i wyłącznie ona. Skoro jesteś taki super doświadczony, to jeżeli nawet nie wiesz o powyższym, i tak powinieneś domyślić się, że żaden poważny pracodawca nie dopuści na stanowisko pracy dokumentacji obcojęzycznej. Dlaczego? Pomijając ostentacyjnie łamane przez januszy biznesu prawo, przemawia za tym zdrowy rozsądek. Jeżeli pracownicy eksploatacji nie mają certyfikatów potwierdzających znajomość języka dokumentacji, to w razie wypadku (nawet będącego ich winą!) mogą pozwać pracodawcę o poważne pieniądze z racji braku przeszkolenia. Analogicznie jest ze szkoleniami BHP. One też muszą być przeprowadzane w języku, którego znajomości nie da się podważyć. Udowadniasz, że technik, w przeciwieństwie do inżyniera, po prostu nie wie, kiedy należy przestać bezgranicznie ufać komputerowi. Nie ma pojęcia, że nawet statyka w najpopularniejszych programach typu Inventor nie jest wolna od błędów, a "wyższa liga" jak Ansys czy Abaqus zaczyna popełniać błędy w dynamice, którą rosną do tego stopnia, że udar traktuje się tylko poglądowo. O symulacji przepływów nie warto w ogóle wspominać.
  20. Jawność to podstawa. Masz prawo żądać wglądu do swojego wyniku i znać zasady zastosowanej punktacji. toom16, wiem, że to niefajne dla studenta, ale żadne przepisy (zarówno ustawy i regulaminy studiów) nie gwarantują uruchomienia specjalności na życzenie. Podobnie mają się sprawy nawet z kwestią nadrzędną, czyli uruchomieniem kierunku studiów. Uczelnie przyjmują pewną minimalną liczbę studentów, od której otwierają studia i później specjalności. Jeżeli minimum zostanie przekroczone, nie wyczerpując przy tym limitu, to na specjalność bierze się wszystkich chętnych. Kiedy zainteresowanie przekracza ustalony limit, to z pewnością brane są pod uwagę jakieś kryteria - być może średnia itp. Jeśli natomiast grupa jest zbyt mała do podziału na odrębne specjalności, to tworzy się tylko jedną zbiorczą. W każdym razie powodzenia.
  21. Gutek

    Nauka języka.

    Czyli mówiąc wprost - zawiodłeś się na kierunku AiR i teraz próbujesz racjonalizować swoją decyzję na wszelkie możliwe sposoby. Niewykluczone, że gdy zawiedziesz się na nauce języków lub dowolnym kierunku, to stwierdzisz, że np. brakuje Ci innych kompetencji. Cóż, każdy kierunek, nawet lekarski i studia wojskowe, produkują pewien % niezadowolonych. Satysfakcja gwarantowana tylko w reklamie kociej karmy. Zwłaszcza w okrętownictwie tyle amerykańskiej technologii, że ho ho ho. Czy naprawdę wierzysz w to, że liczące się w tych branżach amerykańskie firmy (np. GE, Caterpillar i Woodward) nie mają europejskich dystrybutorów poza Niemcami, którzy w dodatku mówią tylko po niemiecku? Co tam, że nawet niemieccy giganci motoryzacyjni produkujący w Polsce na swój rynek - VW i MAN - zadowalają się angielskim, nie obligując do znajomości niemieckiego. Nie, młodszy konstruktor nie jest związany z IT. Serio uważasz, że każde z tych stanowisk wymaga jednakowej znajomości języka i to więcej niż jednego? Jeśli nie pracujesz u janusza biznesu i/lub na januszowych zasadach jako podwykonawca cywilizowanej firmy, to powinieneś wiedzieć ze wstępnego szkolenia BHP, iż każda dokumentacja techniczna musi być dostępna w języku polskim. Inna sprawa, kto dokonuje sporządzenia i zatwierdzenia egzemplarza polskojęzycznego, chociaż zwykle to przedstawiciel producenta. Nie jest bez sensu, ponieważ sprawdza, czy dana osoba rozumie istotę zjawiska i występujące zależności. Rysować i wklepywać dane powinien potrafić byle technik. Od inżyniera natomiast wymaga się m.in. umiejętności analizy i oceny wiarygodności otrzymanych wyników. "Klikacz" nie potrafi zadać właściwych warunków brzegowych i policzyć na piechotę, gdy przez niedoskonałość siatki obliczeniowej wyniki obarczone są błędem. Również widzę sens, ale tylko i wyłącznie jako w najbardziej znaczącym języku mniejszościowym. Pracodawcy wiedzą, że inżynier to nie lingwista, więc nawet firmy nastawione na tamtejszy rynek dają wybór między niemieckim i angielskim, co widać we wcześniejszych ogłoszeniach. Podsumowując - angielski ma powszechne zastosowanie, a pozostałe (w tym niemiecki) jedynie w niszach nie będąc obligatoryjnymi. Jeśli więc mamy uczyć się języka "w ciemno", to wybór angielskiego wiąże się ze zdecydowanie najmniejszym ryzykiem.
  22. Lekarski chyba mógłby być zaoczny, tylko wątpliwe, by sami zainteresowani chcieli przedłużać i tak długie (i drogie!) 6-letnie studia o kolejne 2 albo 3 ze względu na konieczność wyrobienia tej samej liczby godzin.
  23. Gutek

    Nauka języka.

    Pracuję (nie w 1. w życiu pracy) i jeszcze studiuję. Inżynier nie aplikuje na stanowiska, które wymagają kompetencji np. absolwenta lingwistyki stosowanej i vice versa. Nie wiem, jaką branżę masz na myśli, ale potrzeba naprawdę wiele wysiłku, by znaleźć taką, w której nie dominuje angielski. Może chodzi Tobie o janusza biznesu, który sprowadza do zakładu zużyte maszyny z Niemiec razem z wiekową DTR-ką w języku niemieckim albo spółkę-córkę produkującą wyłącznie na rynek niemiecki i stąd takie subiektywne spostrzeżenie. Ogólnie nie brakuje branż typowo anglojęzycznych, których istnienia nie podważają nawet Niemcy czy Francuzi. Wystarczy wspomnieć m.in. o branży okrętowej, lotniczej, energetyce, informatyce i wielu innych. Tak zadecydował rynek, czyli sami zainteresowani, a stoi za tym bardzo dużo zróżnicowanie klienteli. Analogicznie - doktor jest lepszy od magistra, ale czy każda firma potrzebuje osoby z kwalifikacjami, które nie zostaną wykorzystane? Naprawdę jesteś przekonany, że każdy zna angielski co najmniej na B2? Nie jestem automatykiem, ale gdybyś starał się powiedzmy o stanowisko konstruktora, to istnieje spora szansa, że rekrutujący (oprócz sprawdzenia znajomości obsługi danego oprogramowania) poprosi m.in. o rozwiązanie przykładu obliczeniowego na kartce. Mechanicy nierzadko dostają jakąś belkę, więc obliczanie transmitancji wcale nie musi być wcale takie bezużyteczne, jakim się wydaje. Gdyby powiedzieć to przeciętnemu studentowi na 2. roku studiów, kiedy męczy się z wytrzymałością materiałów, to na 99% zakpi z tego, ale jednak taka wiedza czasem przydaje się, by nie wyjść na bezmyślnego "klikacza". Rozumiem zniechęcenie początkującego, ale niestety, nie da się wejść w przedmioty "zawodowe" bez przerobienia podstaw. PS: Nie zniechęcam do nauki języków i nie stwierdzam ich bezużyteczności. Sednem poprzedniego wpisu było to, że inżynierowi trudno funkcjonować bez dobrego opanowania angielskiego, gdy pozostałe najczęściej są co najwyżej mile widzianym atutem, a nie obowiązkiem.
  24. Niestety, nie istnieją żadne pokrewne kierunki prowadzone w trybie zaocznym. Nawet farmację przygotowującą do zawodu kasjera-sprzedawcy w aptece prowadzą wieczorowo.
  25. Gutek

    Nauka języka.

    xwhite, skoro studiujesz na polibudzie, to możesz założyć, że angielski na B2 zadowoli zdecydowaną większość potencjalnych pracodawców. Dla inżyniera ważniejsze są uniwersalne "twarde" kompetencje niż nauka języków w ciemno. Pracodawcy doskonale o tym wiedzą i dlatego standardowym wymogiem jest angielski, a nie dowolny mniej popularny język.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.