Skocz do zawartości

Gutek

Użytkownik
  • Postów

    1024
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    36

Treść opublikowana przez Gutek

  1. A po co w ogóle to zaświadczenie? Przecież składa się z US i ZUS (nawet jeśli na obu jest 0 zł), o reszcie nikt nie musi wiedzieć. Nie ma tam niczego, co mogłoby wpłynąć na przyznanie stypendium.
  2. Słuszna uwaga aguagu. Co więcej, pozwala to budować wyjątkowo obłudny mit prestiżu i renomy. Jednak nikt kompetentny nie przełamie tabu mówiąc, iż wielu płatnych studentów anglojęzycznych wybiera polskie uczelnie na tej samej zasadzie, co Polacy ukraińskie. Czyli żaden elitaryzm i wyrobiona marka dyplomu, a względnie tanio i na poziomie odpowiednim dla kogoś, kto nie dostał się u siebie. Ponadto trzykrotnie wyższa dotacja za obcokrajowca (oprócz pobieranych od niego opłat) również zachęca do szerokich naborów.
  3. Dobrze wiedzieć. Kolejny raz słyszę opinię, iż płatne studia anglojęzyczne trzymają wyraźnie niższy poziom od tych prowadzonych po polsku. I to bez względu na kierunek, bo ten schemat zdaje się powielać zarówno na studiach medycznych, ekonomicznych, jak i technicznych. Uczelnie wiedzą co robią, bo przecież nie zarzyna się kury znoszącej złote jajka. Z drugiej strony to irytujące, że awans w rankingach ze względu na hojnie punktowane umiędzynarodowienie musi wiązać się ze spadkiem poziomu nauczania.
  4. Jedne i drugie studia wybierają z reguły pracujący, którym wystawca papierka pozostaje raczej obojętny, bo doskonale wiedzą, że wartość rynkowa doświadczenia znacznie przewyższa sam dyplom. Dlatego ku zaskoczeniu (zwłaszcza dziennych) absolwentów czołowych uczelni warszawskich, osoby po szkołach o wątpliwej reputacji nierzadko bardzo dobrze radzą sobie na rynku pracy. Ministerialne badania ekonomicznych losów absolwentów nie kłamią. Oczywiście studia dzienne i praca poza swoją branżą to już przypadek daleki od tego schematu.
  5. Regulaminy pomocy materialnej są jawne i publikowane na stronach uczelni i/lub samorządu. Chwila i możesz wszystko wiedzieć.
  6. Jeśli oczekuje się "długich i ciekawych odpowiedzi", to samemu też powinno się wykazać chociażby minimum wysiłku, a m.in. CtrlC + CtrlV świadczy o czymś zupełnie przeciwnym.
  7. Zdaje się, że każdy przyszły nauczyciel powinien cechować się zarówno samodzielnością (plany, programy i sylabusy są jawne), jak i znajomością podstaw interpunkcji (brak wielkich liter, kropek i przecinków wygląda naprawdę kiepsko).
  8. Przeprowadź test rynku pracy. Wklep "logistyka" w wyszukiwarkę ofert i wybierz skierowane do absolwentów tego kierunku. Po większości kierunków można robić wszystko i nic. Im bardziej ogólny, tym potrzeba większego pomysłu na siebie. To nie wojsko, lekarski czy seminarium, że ścieżka kariery pozostaje oczywista. A nie lepiej spróbować sił np. na finansach itp., niż kolejny raz zmuszać się do tego samego?
  9. Gutek

    co robić?

    Powodzenia na maturze Prawo wykonywania zawodu posiadają m.in. lekarze, farmaceuci i pielęgniarki, czyli przedstawiciele zawodów regulowanych. Dietetyk nie zalicza się do tego grona, więc świadczyć takie usługi może dosłownie każdy, co oznacza, że nie istnieje ściśle określona ścieżka do tego zawodu. Wszystko zależy więc od Twoich kompetencji i umiejętności "sprzedania się". Zwłaszcza to drugie jest kluczowe, bo sam fach nie ma wielkich perspektyw. Dietetycy w szpitalach i innych placówkach to przeszłość z uwagi na wszechobecny catering, a korzystający z porad dietetyka to wciąż wyjątki. Im mniejszy rynek, tym trudniej się przebić.
  10. Jeśli mający nową maturę pisze takie coś, to znaczy tylko tyle, że krzyczy do wszystkich wokół "jestem leniwy do n-tej potęgi, nie chce mi się ruszyć głową i nie przeczytałem zasad/regulaminu rekrutacji". Czy naprawdę jesteś przekonany, że z takim podejściem zaliczysz choćby semestr studiów?
  11. krzysztof2912, 40% z rozszerzonej matmy to bardzo słaby wynik, z którym pozostaje tylko pomarzyć o studiach wojskowych. Chcąc dostać się na spokojnie zwykle trzeba zdać co najmniej w granicach 80%, bo chętnych na ciepłą państwową posadkę nie brakuje. Tym bardziej na kierunku, który nie zapewnia szerokich perspektyw w cywilu. Natomiast co do fizyki, to jest ona praktycznie jednym z najłatwiejszych przedmiotów na każdych studiach technicznych i pokrewnych. O wiele bardziej namęczysz się na przedmiotach wywodzących się z fizyki (chociażby na mechanice i elektrotechnice), o matematyce nawet nie wspominając.
  12. Nie wiem, czym się zajmowałeś i czy nadal to robisz, ale pracując ma się tę przewagę nad absolwentami dziennych, że nierzadko byle papierek otwiera drzwi do wyższego stołka. Oprócz nielicznych kierunków, doświadczenie zawodowe ma dużo większą wartość rynkową od dyplomu.
  13. forkk, szkopuł w tym, że techniczna socjologia to Twoja własna interpretacja, a nie info podane na stronie AGH. Jeśli nie czytasz ze zrozumieniem (z braku nabycia takiej umiejętności lub zwykłego lenistwa), to nie wróżę Ci długiego pobytu na żadnej normalnej uczelni, więc wybór jakiegokolwiek kierunku w zasadzie mija się z celem. Z takim podejściem tylko utopisz kasę za czesne i wylecisz z hukiem po 1. semestrze.
  14. Tzw. chłopski rozum podpowiada, że dla kandydata ważne jest, czy zebrała się już grupa wystarczająca do uruchomienia studiów w danym roku, a nie rok, dwa czy dziesięć lat temu. Jeśli będziesz oczekiwał prowadzenia za rączkę jak dziecko w przedszkolu to nigdy niczego nie osiągniesz. Interesuje Cię praca w PSP? Wbijaj zaraz na stronę PSP (Internet masz) do zakładki nabór i już wszystko wiesz. Z takim podejściem to wylecisz nawet z bezpieczeństwa i to już po 1. semestrze. Socjologia na AGH jest tak techniczna, jak krowa koniem z racji urodzenia w stajni. Albo pielęgniarka lekarzem, bo przecież studiuje tam, gdzie przyszli lekarze. O charakterze studiów nie decyduje miejsce prowadzenia. Aż zadziwiające, że kierunkom typu bezpieczeństwo udało się zdobyć popularność, skoro takie wykształcenie nigdy nie jest oczekiwane na stanowiskach wymagających studiów. Ogólnie owszem, ale wszystko zależy od wydziału. Chemiczne zdominowane są przez kobiety (co prawda sporo z nich ulatnia się na lekarski lub farmację po 1. roku i poprawie matury), a na architekturze i lądówce mogą stanowić nawet do połowy wszystkich studiujących. Na przeciwnym biegunie znajdują się m.in. mechaniczne i elektryczne, chociaż prowadzony na nich kierunek energetyka zawyża feminizację całych wydziałów.
  15. Zacznijmy od tego, że zawód o nazwie "geograf" w ogóle nie istnieje. Zresztą jeśli chcesz zrobić badanie rynku, to wklep w dowolną wyszukiwarkę ofert pracy "geografia" i sprawdź, ile wakatów czeka na absolwentów tego kierunku. Jeśli trafi się cokolwiek, to będą pojedyncze wyjątki. Po bezpieczeństwie to możesz ochraniać klientów marketu, a nie startować do mundurówki. Chyba, że zadowala Cię najniższy korpus, gdzie wymaga się tylko gimnazjum (wojsko) lub średniego (pozostałe służby). Sprawdzenie kwalifikacji oczekiwanych w naborach na różne stanowiska w różnych służbach naprawdę nie jest trudne. A czy masz zamiar przenieść się w czasie i zacząć studia w zeszłym roku? Nie lepiej po prostu udać się np. do klubu? Nie rozumiem idei pójścia na studia w celach towarzyskich. Przecież studiując jakiś kierunek nie jest się odizolowanym od pozostałych studentów i można dowolnie zawierać znajomości. I to nie tylko w ramach swojej uczelni, to nie seminarium. Na wielu kierunkach technicznych i ścisłych (poza m.in. "kobiecą" chemią i pokrewnymi) studiują prawie sami faceci, a jednak nie obracają się tylko w męskim gronie. I co ma do tego płeć studentów danego kierunku? Wybór słabszego kierunku na zaocznych byłby dobry, gdyby jednocześnie zdobywało się doświadczenie zawodowe, ale nic nie wiadomo, byś wykonywał pracę związaną z geografią lub bezpieczeństwem.
  16. I po geografii i po bezpieczeństwie znalezienie pracy w miarę zgodnej z wykształceniem graniczy z cudem, a na pozostałe lepsze stanowiska nie są one żadnym atutem, bo to kierunki o renomie bliskiej zeru. Dobre tylko wtedy, gdy jest się naprawdę zdolnym i ma plan albo zapewnioną ciepłą posadkę. PS: Średnia wieku na zaocznych często jest sporo wyższa od tej na dziennych, więc pójście na takie studia dla celów rozrywkowych to kiepski pomysł. Inna sprawa, że mało popularne kierunki bywają nieuruchamiane w trybie zaocznym z racji zbyt małej liczby chętnych. Dlatego warto dowiedzieć się w dziekanacie, czy dane studia na tę chwilę w ogóle zostałyby uruchomione, czy jeszcze czekają na ludzi.
  17. Ministerialne statystyki dotyczące absolwentów weterynarii wszystkich uczelni (http://ela.nauka.gov.pl -> wpisz "weterynaria") są bardzo dalekie od prestiżu, ale w obiegowej opinii kierunek wciąż stoi wysoko.
  18. Robienie uprawnień na własną rękę (poza prawem jazdy) to najczęściej strata czasu i pieniędzy. Teraz papiery elektryka, spawacza, operatora itp. może dostać każdy, kto zapłaci za szkolenie. Niektóre firmy bez żenady reklamują się nawet gwarancją zdania lub zwrotem kasy. Tak więc glejt nie zrobi żadnego wrażenia na poważnym pracodawcy, a tyraniem bez BHP i prawa pracy u janusza biznesu nie warto zawracać sobie głowy, bo jemu papierki potrzebne są tylko do zrzucenia odpowiedzialności w chwili wypadku. Dlatego najpewniej znaleźć pracodawcę, który szuka ludzi do przyuczenia - na koszt własny lub PUP. Wtedy jest też gwarancja zatrudnienia.
  19. Z takim nastawieniem to Ty nigdzie daleko nie zajdziesz. Wiadomo, że nie wszystkie kursy na studiach są przydatne i warte tyle samo uwagi, ale jeżeli Twoim celem jest byle "zaliczyć", to najprawdopodobniej w ogóle ich nie skończysz (powodzenia zwłaszcza na 1. roku), nie mówiąc już o tym, żeby cokolwiek wynieść. Nikt nie płaci za sam dyplom - nawet licencjata/inżyniera/magistra informatyki. A tak poza tym - dlaczego akurat geografia? Urzędy pracy czasem sponsorują kursy zawodowe, jeżeli pracodawca zgłosi chęć zatrudnienia danej osoby. Poza tym, spawanie to wbrew pozorom ciężki kawałek chleba. Praca wymagająca zdolności manualnych i bardzo szkodliwa dla zdrowia, a to wszystko przy stale obniżających się standardach zatrudnienia (fikcyjna działalność lub śmieciówki dla omijania czasu pracy i BHP). Jeśli nie ma się dojścia do porządnej firmy, to korzystniej zostać kierowcą zawodowym. Przynajmniej można być pewnym, że poziom nie będzie zjeżdżać do Ukrainy czy Nepalu i nie dostanie się w przyszłości chorób układu oddechowego. Ogólnie zgadzam się z tym, co napisałaś. Przy czym upowszechnienie wyższego wykształcenia spowodowało, że zaczęło być oczekiwanie na wielu stanowiskach, które tak naprawdę nie wymagają żadnej wiedzy akademickiej. I wcale nie mam tutaj na myśli zmuszonych ustawą urzędników i pielęgniarki czy doświadczonych pracowników wysłanych na studia przez szefa. W niektórych środowiskach przyjęło się uważać, że skoro jedna połowa maturzystów idzie na studia, co przecież nie zalicza się już do sukcesów, to druga musi być poniżej "minimum", chociaż z tego grona trzeba wyłączyć nieco techników. W każdym razie z upływem czasu, wraz z rosnącym deficytem kolejnych zawodów, zmienia się podejście do wykształcenia. Wydaje mi się, że to nieaktualny slogan. Coraz więcej politechnik (także tych czołowych) prowadzi dodatkowe nabory. Studia techniczne zyskały na popularności w poprzedniej dekadzie za sprawą tzw. programu "kierunków zamawianych", który co prawda uratował wiele omijanych dotąd wydziałów, ale z drugiej strony wyprodukował zbyt wielu absolwentów. Nadmiar szczególnie dał się we znaki w szeroko pojętej chemii i budownictwie. Ówczesna władza szydziła z kierunków humanistycznych i społecznych, zachwalając wszystkie ścisłe i techniczne, ale niedługo okazało się, że niejeden wyśmiewany socjolog radzi sobie lepiej od hołubionego inżyniera. Oczywiście po porządnych studiach zawsze można dać sobie radę nawet poza swoją branżą, ale w przypadku osób, które nie dokonują wyboru tylko na podstawie zainteresowań, bardzo ważna jest kalkulacja opłacalności wysiłku, co przekłada się na zainteresowanie danym kierunkiem. Pewnie m.in. dlatego prowadzi się rekrutację uzupełniającą, co jeszcze niedawno było niespotykane.
  20. Nie wiem, co studiujesz, ale odnoszę wrażenie, że nauka języka angielskiego na większości kierunków (niezwiązanych w żaden sposób z językami) jest bardzo mało rozwijająca. Jeśli zdało się maturę rozszerzoną na dosyć wysokim poziomie, to w praktyce z nowości można tylko liznąć podstawy słownictwa zawodowego, a cała reszta będzie klepaniem powtórek. Sytuacja oczywiście wygląda zupełnie inaczej, jeżeli ktoś startuje z niższego poziomu. Osoby przyporządkowane do grup A1/A2 czy B1 mają co najmniej sporo do zrobienia, ale ci z B2 i C1 będą się nudzić, bo ustawa wymaga zdania egzaminu na B2.
  21. forkk, to już nie te czasy, kiedy byle dyplom robił wrażenie. Według różnych statystyk studiuje >50% maturzystów, więc nic dziwnego, że wartość dyplomu musiała ulec wyraźnemu obniżeniu. Oczywistym jest, że nie każdy absolwent znajdzie pracę w zawodzie lub okolicach, a przy rekrutacji na inne stanowiska, jeżeli w ogóle bierze się pod uwagę wykształcenie, to "premiuje się" kierunki cieszące się pewną renomą. Niektórzy przełożeni, zwłaszcza "starej daty", wychodzą z założenia, że taki ktoś musi być przynajmniej inteligentny i pracowity, więc reszty nauczy się z czasem. Rzecz jasna, nie dotyczy to każdego. 2500 zł na rękę zarabia się bez żadnego wykształcenia. Inna sprawa, że taka kwota może uchodzić za dobrą chyba tylko na malutkich wioskach z równie minimalnymi kosztami utrzymania. No ale do rzeczy - więcej płacą m.in. w magazynach, gdzie wymaga się tylko papierka na wózek widłowy. W sklepach dużej sieci handlowej w Gdańsku można natknąć się na ogłoszenia o naborze do centrum dystrybucyjnego z płacą do 4950 zł brutto, czyli ok. 3500 zł na rękę. Powyżej 3000 na start zarabia się też w komunikacji miejskiej, gdzie z braku kierowców i motorniczych przewoźnicy coraz częściej szkolą przyszłych pracowników na koszt firmy. Studia, poza nielicznymi wyjątkami, dawno temu przestały być gwarantem wysokich zarobków.
  22. To musi być jakaś skrajnie patologiczna firma-krzak, w której odbywasz praktyki "na czarno". Żaden poważny pracodawca nie przyjmie praktykanta bez NNW, bo po pierwsze szanuje tę osobę i nie wyprze się jej w chwili wypadku, a po drugie nie chce mieć wtedy problemów. Inna sprawa, że umowy o praktyki zawsze zawierają punkt brzmiący mniej więcej "praktykant zobowiązany jest dostarczyć dokument potwierdzający objęcie ubezpieczeniem NNW najpóźniej w dniu rozpoczęcia praktyki", co samo z siebie mówi, że bez niego wstęp na teren zakładu pozostaje wzbroniony. Całe szczęście, że chociaż uczelnia przestrzega prawa i nie zjeżdża kulturą bezpieczeństwa pracy do trzeciego świata. Nikt nie sprzeda polisy z datą wsteczną i to nie tylko dlatego, że byłoby to wątpliwe pod względem prawnym, ale przede wszystkim z tego powodu, że chcący daty wstecznej może dokonać świadomego wyłudzenia odszkodowania. Wielu byłoby takich mądrych, co odżałują 60 zł "w ciemno" (tyle kosztuje karta ISIC z NNW w kraju), ale jak stanie się coś, to jednak chętnie wyłożą te drobniaki dla przytulenia zdecydowanie większej sumy.
  23. Gutek

    Studia

    A czy tak trudno wklepać w wyszukiwarkę grafiki "OKE mapka" i znaleźć zasięg terytorialny poszczególnych komisji?
  24. Gutek

    Studia

    Nie mam pojęcia, czy Twoje wykształcenie jest równoważne polskiemu średniemu, ale jeśli jakimś cudem tak, to prawdopodobnie możesz od razu podejść do matury. Musiałbyś skontaktować się z OKE właściwym dla miejsca zamieszkania i dowiedzieć. W takiej sytuacji lepiej byłoby zainwestować w kurs/korki z matmy, niż tracić czas na LO dla dorosłych. Odnośnie % z matury, to wymienione kierunki są bardzo popularne, więc progi na obleganych uczelniach utrzymują się na wysokim poziomie. <80% z rozszerzonej matmy i angola może być trudno, a często trzeba dobrze zdać jeszcze jedno rozszerzenie - np. geografię lub WOS.
  25. Gutek

    Studia

    LuzMisiek, dopłata dla obywateli polskich studiujących po angielsku to z reguły nie są ogromne pieniądze. Najczęściej można zmieścić się w 1-2 tys. zł/semestr, jeśli nie udaje się na kierunek stworzony dla obcokrajowców - np. lekarski w English Division. Obcokrajowcy oczywiście płacą więcej, ale na tym samym kierunku nie występują różnice rzędu wielkości. Przeszukaj stronę UMK i znajdź zarządzenie rektora o opłatach za studia. Bardzo wątpliwe, by tak marny kierunek jak wojskoznawstwo po pierwsze kosztował 5-7 tys. euro za rok, a po drugie w ogóle był dostępny w języku angielskim. Z drugiej strony - skoro niektóre uczelnie publiczne przyjmują bez weryfikacji kandydatów z ukraińską maturą, to w Twoim przypadku nie powinno być gorzej.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.