Avantasia7 Opublikowano 6 Lipca 2015 Udostępnij Opublikowano 6 Lipca 2015 Witam wszystkich : ) Trochę się rozpiszę ale żeby zrozumieć mój problem i dylematy życiowe muszę to zrobić byście byli w stanie odpowiednio mi doradzić. Nazywam się Mateusz i mam 21 lat i podczas gdy moi rówieśnicy chwalą się na facebooku obronionymi licencjatami ja ciągle nie jestem ani w pól tej drogi na której być powinienem. Ba… Na dobrą sprawę nawet nie zacząłem co wynika zarówno z mojego charakteru i osobowości jak i problemów psychicznych które mnie dotknęły. Ale po kolei… Jestem typowym introwertykiem co wynika zapewne z tego, że jestem jedynakiem a to z kolei sprawiło (brak starszego rodzeństwa), że nikt nigdy nie wyrobił we mnie nawyku uczenia się na bieżąco. Zawsze byłem takim zdolnym leniem. W podstawówce i jeszcze odrobinę w gimnazjum to co wyniosłem z lekcji wystarczało nawet do tego by mieć świadectwa z paskiem i uczestniczyć w różnych konkursach szkolnych jednak z roku na rok moje wyniki w nauce były coraz słabsze a braki w nauce wkrótce wyszły na egzaminie gimnazjalnym gdzie z części mat-przyr miałem ledwo 25% a byłem podobno jednym z lepszych w klasie jeśli chodziło o naukę… Przy wyborze szkoły średniej nie poszedłem za moimi najlepszymi wynikami w nauce czyli za językiem angielskim który bardzo lubiłem i WOSem z którego miałem szóstkę w 3 kl. gimnazjum. Nie wiedzieć czemu bardzo chciałem iść na informatykę więc planowałem pójść w tym kierunku do technikum jednak za namową kolegi poszedłem do liceum i wybór profilu to był mój pierwszy poważny życiowy błąd bo poszedłem na profil politechniczny (mat-fiz-inf). Swoją drogą nie wiem jak z takim słabym wynikiem z egzaminu gimnazjalnego się tam dostałem… Mówiąc szczerze jakoś przetrwałem te 3 lata mimo mimo fatalnych wyników z rozszerzonej matematyki i fizyki. Tutaj oprócz tego, że się nie przykładałem zdałem sobie sprawę, że przedmioty ścisłe to nie jest moja mocna strona. Informatykę mieliśmy jaką mieliśmy – czyli więcej jej nie było jak było a jak już była to to na pewno nie był poziom rozszerzony liceum więc i nią straciłem zainteresowanie. Z WOSu mieliśmy nauczyciela który nie potrafił nas zainteresować przedmiotem więc nie dawałem z siebie wszystkiego, czego teraz żałuję, tak jak w gimnazjum ale jednak czwórkę miałem. Jedyny przedmiot z którego choć trochę się starałem był rozszerzony język angielski co przekładało się na oceny. Co ciekawe z drugiego języka obcego – niemieckiego radziłem sobie podobnie jak z fizyką czyli tragicznie. Nie wiem z czego to wynikało, że jeden język chłonąłem jak gąbka a ten nieszczęsny niemiecki ni jak mi nie wchodził. Zbliżała się jednak wielkimi krokami matura i nadszedł czas by decydować o swojej przyszłości. Nie pisałem na maturze WOSu czego teraz bardzo żałuję. Skupiłem się w pełni na rozszerzonym języku angielskim bo wraz z przyjacielem mieliśmy wielką zajawkę na anglistykę i studiowanie angielskiego w biznesie, jednak za późno się za niego zabrałem co wystarczyło jedynie na 86% z podstawowej matury i 56% z rozszerzonej. Niby wynik nie był zły ale na UJ i Uniwersytet Rzeszowski na które startowałem to było za mało. Ostatecznie poszedłem sam – bez przyjaciela, na anglistykę jednak na mniej renomowaną uczelnię w Przemyślu. Może wszystko by było ok i bym sobie poradził gdyby nie to co się wtedy wydarzyło w moim życiu. Niektórzy biorą narkotyki czy mieszają alkohol z czym popadnie i nic im nie jest. Dla mnie jednak pomieszanie piwa z energetykiem okazało się za słabe na moją głowę. Nie będę opisywał co się ze mną wtedy działo bo to nie miejsce na to. Powiem jedynie, że stwierdzono u mnie zaburzenie afektywne dwubiegunowe przez co od 3 lat jestem na słabych psychotropach oraz straciłem przez to swoją wielką miłość. To wszystko się wydarzyło na wakacjach po maturze lecz przed pójściem na studia i ma swoje konsekwencje do dziś. Mimo złamanego serca i rozbicia psychicznego wydawało mi się, że doszedłem do siebie i że jakoś sobie poradzę na tych studiach. Jak się jednak okazało już na uczelni wszystkie wykłady były po angielsku i jak ktoś coś nie rozumiał bądź nie nadążał to był jego problem. Wyszły tutaj moje ogromne braki w nauce. Co z tego, że w liceum było stać mnie na piątki skoro przez brak regularnej nauki mój angielski nie był wcale taki dobry. Nienauczony systematyczności i samodzielnego dążenia do wiedzy (co na studiach jest koniecznością) nie zakuwałem angielskiego co robić powinienem tylko chodziłem z przekonaniem, że i tak prędzej czy później z tego zrezygnuję. Nie wiem już tak naprawdę skąd u mnie było tyle rezygnacji czy przez to, że to było nie dla mnie czy przez problemy natury psychicznej mimo iż czułem się dobrze i funkcjonowałem jak normalny człowiek na odpowiednich lekach które wcale nie były mocne. Jak myślałem tak niestety zrobiłem. Tuż przed sesją złożyłem rezygnację nawet do niej nie podchodząc przez brak wiary, że mam szanse ją zdać i moje marzenia o angielskim w biznesie prysły jak bańka mydlana. Miałem jednak ambicje i chciałem coś robić dalej choć ciągle nie wiedziałem co. W międzyczasie załapałem się na staż w straży granicznej jako technik prac biurowych i miło wspominam ten czas. Staż kończył mi się z końcem września więc naturalnie od pierwszego października chciałem iść na studia i nie wiem, naprawdę nie wiem jakim cudem kolega mnie namówił na kierunek ścisły na Politechnice Rzeszowskiej. Nie wiem również jakim cudem się tam dostałem na dzienne studia ale tu nie ma co się rozpisywać bo moje studia trwały zaledwie… jeden dzień. Jak zobaczyłem co na tych studiach będzie czyli moja znienawidzona fizyka i matematyka to z miejsca zrezygnowałem czym pewnie ustanowiłem rekord w długości studiowania. Żeby nie marnować roku chciałem coś robić, gdzieś się zapisać i w oko rzuciła mi się szkoła policealna w Rzeszowie gdzie wtedy mieszkałem – kierunek technik masażysta. Po rozmowie z ojcem który był bardzo zatroskany o mój los zdecydowaliśmy, że może warto spróbować bo skoro mam cierpliwość do haftowania co jest moim takim mało męskim hobby to może i przy takiej żmudnej pracy bym się spełnił. Dopisałem się więc do płatnej szkoły i zacząłem chodzić. Miałem dwa tygodnie opóźnienia więc musiałem nadrobić ale znowu pojawiły się dylematy czy ja się do tego nadaję, czy będę w tym dobry itp. Nie czułem żeby masowanie mi super wychodziło. Na dodatek była tam biologia i nauka o stawach, kościach, mięśniach a i z Studia na kierunku biologia nigdy czempionem nie byłem. Wystraszyła mnie odpowiedzialność, że taki masażysta musi być poniekąd również lekarzem i po zaledwie półtora miesiąca zrezygnowałem po raz kolejny… Tak naprawdę sam nie rozumiałem po raz kolejny swojej decyzji ale ją podjąłem. Mój ojciec był zły i załamany moja postawą jednak nie odwrócił się ode mnie i ciągle chciał pomóc. Wróciłem do domu w okolice Przemyśla i szukałem pracy jednak w małym mieście przy dużym bezrobociu o pracę ciężko więc nic nie znalazłem i siedziałem bezczynnie w domu. W końcu ojciec zabrał mnie do Niemiec gdzie od lat wyjeżdżał pracować. Bałem się z moim marnym niemieckim jednak jakoś wytrwałem tam 3 miesiące. Gdy wróciłem całe zarobione pieniądze wydałem na upragniony własny samochód. Nie wiem czy to była dobra decyzja wszystko w niego zainwestować nie zostawiając sobie nic ale miałem przynajmniej dobre auto. Gdy wróciłem z Niemiec zaczęło się pasmo nieszczęść. Mój ojciec po dwudziestu latach małżeństwa postanowił odejść od mojej mamy. Całym sercem byłem za Nim bo wiedziałem ile przez Nią wycierpiał przez tyle lat – ciągłe awantury, wyzwiska itp. o czym wcześniej nie wspominałem a co mogło mieć również wpływ na mnie i na moje życiowe postawy i decyzje wychowywanie się w piekle małżeństwa moich rodziców. Na domiar złego ze mną też zaczęło dziać się źle. Chciałem być mądrzejszy od lekarzy i na własną rękę szybciej odstawić i tak słabe leki bo wmówiłem sobie, że one nie działają, że dają tylko efekt placebo. Znowu się porobiło źle ze mną lecz tym razem wylądowałem w psychiatryku gdzie byłem tylko miesiąc i wyszedłem na własne żądanie bo od października po raz kolejny miałem iść na studia które tym razem miały być trafnym wyborem. Postanowiłem iść na psychologię i wydawało się, że to jest naprawdę to co chcę w życiu robić . Lubiłem zawsze pomagać ludziom – wysłuchiwać i doradzać i nie raz słyszałem, że świetny ze mnie przyjaciel, i że mam dużą wiedzę. Zaintrygowało mnie również to ponieważ już kiedyś, jeszcze przed zachorowaniem, interesowałem się rozwojem osobistym co w pewnym momencie mojego życia sprawiło nawet, że z typowego introwertyka stałem się bardziej otwarty na ludzi i nabrałem pewności siebie jednak choroba wszystko zniszczyła. Mówiłem sobie że jak nie to to już naprawdę nic – że to musi się udać bo to mnie naprawdę interesuje. Postanowiłem również, że pójdę na zaoczne studia żeby dodatkowo się zmotywować samemu na siebie zarabiając i odciążyć wreszcie ojca. Dostałem się na UJ o którym zawsze marzyłem. Jednak jak się okazało niestacjonarne to były wieczorowe, nie zaoczne. Sam nie wierzyłem w to, że znajdę pracę którą będę w stanie pogodzić z tymi studiami więc wyszło znowu na to, że ojciec mi wszystko opłacał a ja nie pracowałem jedynie studiowałem. Po krótkim pobycie w szpitalu byłem ciągle lekko pobudzony (tak objawia się u mnie choroba) i naprawdę bardzo mi się spodobało na tej uczelni. Zarówno budynek, sale, zajęcia jak i inni studenci – czułem się jak w domu i miałem ogromną chęć do pracy bo czułem, że to mnie naprawdę interesuje. Niestety los jest okrutny i po 3 tygodniach chodzenia na zajęcia ponownie wylądowałem w szpitalu z powodu niezażywania pewnego leku co wynikało zapewne z mojego pobudzenia i „życiu z głową w chmurach” zamiast twardego stąpania po ziemi. Przymusowo miałem trzymiesięczną przerwę w chodzeniu na zajęcia. Wróciłem, rówieśnicy zaoferowali mi pomoc w postaci swoich notatek i ciągle byłem bardzo pozytywnie do tego nastawiony. Jednak co piękne szybko się kończy. Mój lekarz psychiatra u którego się leczyłem w Krakowie stwierdził, że jestem za bardzo pobudzony i dobrał mi odpowiednie leki które dosłownie mówiąc sprowadziły mnie na ziemię. Dobrze, bo wróciłem do zdrowia i normalnego funkcjonowania, źle bo mój cały zapał zniknął i znowu pojawiły się wątpliwości. Przed sesją próbując się uczyć ciągle miałem w głowie „czy dam radę, czy to ma sens” itp. Zamiast się uczyć to potrafiłem chodzić w kółko i się zastanawiać. Do sesji tym razem jednak podszedłem i na 5 przedmiotów 4 zdałem na oceny 3, 3,5, 4 i 3. Jeden nie zdałem w dwóch terminach i to nie dawało mi spokoju i ciągle żyłem w przekonaniu, że już nie dam rady tego zdać, że to mnie pogrzebie a i inne przedmioty czułem, że zdałem bardziej łudem szczęścia niż własną pracą bo wszystkie testy miały formę pytań zamkniętych. Nie wytrzymałem znowu z własnymi dylematami i mimo iż porejestrowałem się na przedmioty na drugi semestr to początkiem marca tego roku zrezygnowałem mimo iż wszyscy dookoła mówili mi, żebym tego nie robił. Ojciec był zły i nie ma mu się co dziwić ale najbardziej bolało mnie to, że zawiodłem sam siebie. Swoja porażkę i rezygnację uzasadniałem też tym, że źle się czułem w Krakowie, że nie miałem żadnej bratniej duszy itp. ale to bardziej sobie wmawiałem niż naprawdę tak było. Jednak podjąłem taką decyzję, wróciłem do Przemyśla i zasiliłem szeregi bezrobotnych i po dziś dzień pracy nie znalazłem bo tak tu o nią trudno. Zrobiłem teraz sobie umiarkowany stopień niepełnosprawności oraz będę się starał o rentę socjalną ale marne to pocieszenie bo wolałbym zarabiać własne pieniądze. Co jest dobre, dziwne i głupie zarazem ciągle mam ambicje i ciągle chce zrobić jakieś studia mimo iż naprawdę się tego boję. Byłem u doradcy zawodowego i usłyszałem tylko, że moją drogę powinien mi pomóc obrać psychoterapeuta a nie pani w urzędzie pracy… Doceniła jednak to, że mam ambicje tylko co mi z tych ambicji jak znowu historia może zatoczyć koło tym bardziej, że teraz to już naprawdę nie wiem co powinienem robić, na co powinienem iść i czy na studia czy może lepiej szkoła policealna. Co gorsza chcę iść na coś zaocznie a nawet grosza przy duszy nie mam bo ciągle mnie ojciec utrzymuje ale już mnie naciska, że powinienem się sam utrzymywać i ma rację. Ciągle mi powtarza, ze on jest po to by mi pomóc a nie po to by mnie utrzymywać. Jednak żeby coś zarobić muszę wyjechać do większego miasta bo w Przemyślu znalezienie pracy graniczny z cudem a tam boję się samotności i że znowu sobie z czymś nie dam rady. Co do nauki to chciałbym coś od jesieni na nowo zacząć ale czy to ma sens? Czy to nie skończy się tak jak zawsze? Co gorsza ciągle pociąga mnie psychologia a to jest pięć lat ciężkich studiów i jak czytam po forach bez gwarancji znalezienia pracy. Myślę jednak znowu również o anglistyce ale albo od podstaw (znalazłem taką we Wrocławiu, ale nie wiem czy są po niej takie perspektywy jak po normalnej) albo żeby sobie zrobić rok jakiś intensywny kurs angielskiego w prywatnej szkole i dopiero wtedy startować bo inaczej bym sobie na pewno nie poradził tym bardziej, że 3 lata prawie nie mam kontaktu z językiem co jest moim kolejnym błędem bo mogłem sobie zrobić sam dla siebie jakiś kurs. A może ani psychologia ani anglistyka? Może warto startować na coś związanego poniekąd z WOSem który kiedyś tak lubiłem? Stosunki międzynarodowe, administracja, europeistyka… Czy warto studiować te kierunki? Czy są po nich perspektywy? A może coś zupełnie innego o czym teraz nie myślę? A może zawziąć się i zrobić psychologię albo anglistykę? Tylko pytanie też czy osoba z takimi problemami jak ja powinna i może być psychologiem. Słyszałem różnie opinie ale ani moja doktor prowadząca ani doradca zawodowy nie wybijają mi tego z głowy mówiąc, ze mogę być psychologiem ale pytanie czy powinienem i czy tym razem bym dał radę i walczył do końca. Jednak moje najważniejsze pytanie do Was kochani forumowicze: czy warto iść w zaparte i już od jesienie coś próbować czy może warto sobie jeszcze rok odpuścić i np. zrobić kurs językowy, a może poprawić maturę z angielskiego czy napisać z WOSu? Nie chciałbym zmarnować kolejnego roku i wyrzucać kolejne pieniądze w błoto a prawda jest taka, że powoli brak mi pomysłu na siebie. A czy jestem w stanie zrobić studia? Myślę, że jestem. Jak już pisałem jestem leń ale zdolny. Jak będę miał przed sobą coś co mnie interesuje to znajdę sposób by się zmotywować i dać z siebie wszystko. Mogę zrobić jakąś szkołę policealną jedno- lub dwuletnią ale pytanie czy one dają jakiekolwiek perspektywy na rynku pracy. Jedyna ich zaleta jest taka, że są darmowe i zaoczne ale na pewno nie dają tyle co studia. A jeśli już studia to czy zaoczne czy jednak starać się na dzienne by mieć jakąś systematyczność i nie rozpraszać się pracą i brakiem czasu na naukę? Tylko pytanie jak to zrobić by wszystko pogodzić i mieć na to wszystko pieniądze. Dziękuję jeśli przeczytałeś/-łaś moje wypociny do końca. Wiem, że jestem trudnym przypadkiem i ciężko mi coś doradzić ale każdą radę docenię i przeanalizuję. Co do mojego leczenia prawdopodobnie pójdę na oddział dzienny gdzie będę miał opiekę specjalistów w tym psychoterapeutów i może tam poprzez rozmowę i odpowiednie leki nastawią mnie na odpowiednie tory bym po raz kolejny nie wykoleił pełnego składu pociągu którym jadę przez życie. Czekam na odpowiedzi i pozdrawiam wszystkich serdecznie : ) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Domi Opublikowano 7 Lipca 2015 Udostępnij Opublikowano 7 Lipca 2015 Witam wszystkich : ) Trochę się rozpiszę ale żeby zrozumieć mój problem i dylematy życiowe muszę to zrobić byście byli w stanie odpowiednio mi doradzić. Nazywam się Mateusz i mam 21 lat i podczas gdy moi rówieśnicy chwalą się na facebooku obronionymi licencjatami ja ciągle nie jestem ani w pól tej drogi na której być powinienem. Ba… Na dobrą sprawę nawet nie zacząłem co wynika zarówno z mojego charakteru i osobowości jak i problemów psychicznych które mnie dotknęły. Ale po kolei… Jestem typowym introwertykiem co wynika zapewne z tego, że jestem jedynakiem a to z kolei sprawiło (brak starszego rodzeństwa), że nikt nigdy nie wyrobił we mnie nawyku uczenia się na bieżąco. Zawsze byłem takim zdolnym leniem. W podstawówce i jeszcze odrobinę w gimnazjum to co wyniosłem z lekcji wystarczało nawet do tego by mieć świadectwa z paskiem i uczestniczyć w różnych konkursach szkolnych jednak z roku na rok moje wyniki w nauce były coraz słabsze a braki w nauce wkrótce wyszły na egzaminie gimnazjalnym gdzie z części mat-przyr miałem ledwo 25% a byłem podobno jednym z lepszych w klasie jeśli chodziło o naukę… Przy wyborze szkoły średniej nie poszedłem za moimi najlepszymi wynikami w nauce czyli za językiem angielskim który bardzo lubiłem i WOSem z którego miałem szóstkę w 3 kl. gimnazjum. Nie wiedzieć czemu bardzo chciałem iść na informatykę więc planowałem pójść w tym kierunku do technikum jednak za namową kolegi poszedłem do liceum i wybór profilu to był mój pierwszy poważny życiowy błąd bo poszedłem na profil politechniczny (mat-fiz-inf). Swoją drogą nie wiem jak z takim słabym wynikiem z egzaminu gimnazjalnego się tam dostałem… Mówiąc szczerze jakoś przetrwałem te 3 lata mimo mimo fatalnych wyników z rozszerzonej matematyki i fizyki. Tutaj oprócz tego, że się nie przykładałem zdałem sobie sprawę, że przedmioty ścisłe to nie jest moja mocna strona. Informatykę mieliśmy jaką mieliśmy – czyli więcej jej nie było jak było a jak już była to to na pewno nie był poziom rozszerzony liceum więc i nią straciłem zainteresowanie. Z WOSu mieliśmy nauczyciela który nie potrafił nas zainteresować przedmiotem więc nie dawałem z siebie wszystkiego, czego teraz żałuję, tak jak w gimnazjum ale jednak czwórkę miałem. Jedyny przedmiot z którego choć trochę się starałem był rozszerzony język angielski co przekładało się na oceny. Co ciekawe z drugiego języka obcego – niemieckiego radziłem sobie podobnie jak z fizyką czyli tragicznie. Nie wiem z czego to wynikało, że jeden język chłonąłem jak gąbka a ten nieszczęsny niemiecki ni jak mi nie wchodził. Zbliżała się jednak wielkimi krokami matura i nadszedł czas by decydować o swojej przyszłości. Nie pisałem na maturze WOSu czego teraz bardzo żałuję. Skupiłem się w pełni na rozszerzonym języku angielskim bo wraz z przyjacielem mieliśmy wielką zajawkę na anglistykę i studiowanie angielskiego w biznesie, jednak za późno się za niego zabrałem co wystarczyło jedynie na 86% z podstawowej matury i 56% z rozszerzonej. Niby wynik nie był zły ale na UJ i Uniwersytet Rzeszowski na które startowałem to było za mało. Ostatecznie poszedłem sam – bez przyjaciela, na anglistykę jednak na mniej renomowaną uczelnię w Przemyślu. Może wszystko by było ok i bym sobie poradził gdyby nie to co się wtedy wydarzyło w moim życiu. Niektórzy biorą narkotyki czy mieszają alkohol z czym popadnie i nic im nie jest. Dla mnie jednak pomieszanie piwa z energetykiem okazało się za słabe na moją głowę. Nie będę opisywał co się ze mną wtedy działo bo to nie miejsce na to. Powiem jedynie, że stwierdzono u mnie zaburzenie afektywne dwubiegunowe przez co od 3 lat jestem na słabych psychotropach oraz straciłem przez to swoją wielką miłość. To wszystko się wydarzyło na wakacjach po maturze lecz przed pójściem na studia i ma swoje konsekwencje do dziś. Mimo złamanego serca i rozbicia psychicznego wydawało mi się, że doszedłem do siebie i że jakoś sobie poradzę na tych studiach. Jak się jednak okazało już na uczelni wszystkie wykłady były po angielsku i jak ktoś coś nie rozumiał bądź nie nadążał to był jego problem. Wyszły tutaj moje ogromne braki w nauce. Co z tego, że w liceum było stać mnie na piątki skoro przez brak regularnej nauki mój angielski nie był wcale taki dobry. Nienauczony systematyczności i samodzielnego dążenia do wiedzy (co na studiach jest koniecznością) nie zakuwałem angielskiego co robić powinienem tylko chodziłem z przekonaniem, że i tak prędzej czy później z tego zrezygnuję. Nie wiem już tak naprawdę skąd u mnie było tyle rezygnacji czy przez to, że to było nie dla mnie czy przez problemy natury psychicznej mimo iż czułem się dobrze i funkcjonowałem jak normalny człowiek na odpowiednich lekach które wcale nie były mocne. Jak myślałem tak niestety zrobiłem. Tuż przed sesją złożyłem rezygnację nawet do niej nie podchodząc przez brak wiary, że mam szanse ją zdać i moje marzenia o angielskim w biznesie prysły jak bańka mydlana. Miałem jednak ambicje i chciałem coś robić dalej choć ciągle nie wiedziałem co. W międzyczasie załapałem się na staż w straży granicznej jako technik prac biurowych i miło wspominam ten czas. Staż kończył mi się z końcem września więc naturalnie od pierwszego października chciałem iść na studia i nie wiem, naprawdę nie wiem jakim cudem kolega mnie namówił na kierunek ścisły na Politechnice Rzeszowskiej. Nie wiem również jakim cudem się tam dostałem na dzienne studia ale tu nie ma co się rozpisywać bo moje studia trwały zaledwie… jeden dzień. Jak zobaczyłem co na tych studiach będzie czyli moja znienawidzona fizyka i matematyka to z miejsca zrezygnowałem czym pewnie ustanowiłem rekord w długości studiowania. Żeby nie marnować roku chciałem coś robić, gdzieś się zapisać i w oko rzuciła mi się szkoła policealna w Rzeszowie gdzie wtedy mieszkałem – kierunek technik masażysta. Po rozmowie z ojcem który był bardzo zatroskany o mój los zdecydowaliśmy, że może warto spróbować bo skoro mam cierpliwość do haftowania co jest moim takim mało męskim hobby to może i przy takiej żmudnej pracy bym się spełnił. Dopisałem się więc do płatnej szkoły i zacząłem chodzić. Miałem dwa tygodnie opóźnienia więc musiałem nadrobić ale znowu pojawiły się dylematy czy ja się do tego nadaję, czy będę w tym dobry itp. Nie czułem żeby masowanie mi super wychodziło. Na dodatek była tam biologia i nauka o stawach, kościach, mięśniach a i z biologii nigdy czempionem nie byłem. Wystraszyła mnie odpowiedzialność, że taki masażysta musi być poniekąd również lekarzem i po zaledwie półtora miesiąca zrezygnowałem po raz kolejny… Tak naprawdę sam nie rozumiałem po raz kolejny swojej decyzji ale ją podjąłem. Mój ojciec był zły i załamany moja postawą jednak nie odwrócił się ode mnie i ciągle chciał pomóc. Wróciłem do domu w okolice Przemyśla i szukałem pracy jednak w małym mieście przy dużym bezrobociu o pracę ciężko więc nic nie znalazłem i siedziałem bezczynnie w domu. W końcu ojciec zabrał mnie do Niemiec gdzie od lat wyjeżdżał pracować. Bałem się z moim marnym niemieckim jednak jakoś wytrwałem tam 3 miesiące. Gdy wróciłem całe zarobione pieniądze wydałem na upragniony własny samochód. Nie wiem czy to była dobra decyzja wszystko w niego zainwestować nie zostawiając sobie nic ale miałem przynajmniej dobre auto. Gdy wróciłem z Niemiec zaczęło się pasmo nieszczęść. Mój ojciec po dwudziestu latach małżeństwa postanowił odejść od mojej mamy. Całym sercem byłem za Nim bo wiedziałem ile przez Nią wycierpiał przez tyle lat – ciągłe awantury, wyzwiska itp. o czym wcześniej nie wspominałem a co mogło mieć również wpływ na mnie i na moje życiowe postawy i decyzje wychowywanie się w piekle małżeństwa moich rodziców. Na domiar złego ze mną też zaczęło dziać się źle. Chciałem być mądrzejszy od lekarzy i na własną rękę szybciej odstawić i tak słabe leki bo wmówiłem sobie, że one nie działają, że dają tylko efekt placebo. Znowu się porobiło źle ze mną lecz tym razem wylądowałem w psychiatryku gdzie byłem tylko miesiąc i wyszedłem na własne żądanie bo od października po raz kolejny miałem iść na studia które tym razem miały być trafnym wyborem. Postanowiłem iść na psychologię i wydawało się, że to jest naprawdę to co chcę w życiu robić . Lubiłem zawsze pomagać ludziom – wysłuchiwać i doradzać i nie raz słyszałem, że świetny ze mnie przyjaciel, i że mam dużą wiedzę. Zaintrygowało mnie również to ponieważ już kiedyś, jeszcze przed zachorowaniem, interesowałem się rozwojem osobistym co w pewnym momencie mojego życia sprawiło nawet, że z typowego introwertyka stałem się bardziej otwarty na ludzi i nabrałem pewności siebie jednak choroba wszystko zniszczyła. Mówiłem sobie że jak nie to to już naprawdę nic – że to musi się udać bo to mnie naprawdę interesuje. Postanowiłem również, że pójdę na zaoczne studia żeby dodatkowo się zmotywować samemu na siebie zarabiając i odciążyć wreszcie ojca. Dostałem się na UJ o którym zawsze marzyłem. Jednak jak się okazało niestacjonarne to były wieczorowe, nie zaoczne. Sam nie wierzyłem w to, że znajdę pracę którą będę w stanie pogodzić z tymi studiami więc wyszło znowu na to, że ojciec mi wszystko opłacał a ja nie pracowałem jedynie studiowałem. Po krótkim pobycie w szpitalu byłem ciągle lekko pobudzony (tak objawia się u mnie choroba) i naprawdę bardzo mi się spodobało na tej uczelni. Zarówno budynek, sale, zajęcia jak i inni studenci – czułem się jak w domu i miałem ogromną chęć do pracy bo czułem, że to mnie naprawdę interesuje. Niestety los jest okrutny i po 3 tygodniach chodzenia na zajęcia ponownie wylądowałem w szpitalu z powodu niezażywania pewnego leku co wynikało zapewne z mojego pobudzenia i „życiu z głową w chmurach” zamiast twardego stąpania po ziemi. Przymusowo miałem trzymiesięczną przerwę w chodzeniu na zajęcia. Wróciłem, rówieśnicy zaoferowali mi pomoc w postaci swoich notatek i ciągle byłem bardzo pozytywnie do tego nastawiony. Jednak co piękne szybko się kończy. Mój lekarz psychiatra u którego się leczyłem w Krakowie stwierdził, że jestem za bardzo pobudzony i dobrał mi odpowiednie leki które dosłownie mówiąc sprowadziły mnie na ziemię. Dobrze, bo wróciłem do zdrowia i normalnego funkcjonowania, źle bo mój cały zapał zniknął i znowu pojawiły się wątpliwości. Przed sesją próbując się uczyć ciągle miałem w głowie „czy dam radę, czy to ma sens” itp. Zamiast się uczyć to potrafiłem chodzić w kółko i się zastanawiać. Do sesji tym razem jednak podszedłem i na 5 przedmiotów 4 zdałem na oceny 3, 3,5, 4 i 3. Jeden nie zdałem w dwóch terminach i to nie dawało mi spokoju i ciągle żyłem w przekonaniu, że już nie dam rady tego zdać, że to mnie pogrzebie a i inne przedmioty czułem, że zdałem bardziej łudem szczęścia niż własną pracą bo wszystkie testy miały formę pytań zamkniętych. Nie wytrzymałem znowu z własnymi dylematami i mimo iż porejestrowałem się na przedmioty na drugi semestr to początkiem marca tego roku zrezygnowałem mimo iż wszyscy dookoła mówili mi, żebym tego nie robił. Ojciec był zły i nie ma mu się co dziwić ale najbardziej bolało mnie to, że zawiodłem sam siebie. Swoja porażkę i rezygnację uzasadniałem też tym, że źle się czułem w Krakowie, że nie miałem żadnej bratniej duszy itp. ale to bardziej sobie wmawiałem niż naprawdę tak było. Jednak podjąłem taką decyzję, wróciłem do Przemyśla i zasiliłem szeregi bezrobotnych i po dziś dzień pracy nie znalazłem bo tak tu o nią trudno. Zrobiłem teraz sobie umiarkowany stopień niepełnosprawności oraz będę się starał o rentę socjalną ale marne to pocieszenie bo wolałbym zarabiać własne pieniądze. Co jest dobre, dziwne i głupie zarazem ciągle mam ambicje i ciągle chce zrobić jakieś studia mimo iż naprawdę się tego boję. Byłem u doradcy zawodowego i usłyszałem tylko, że moją drogę powinien mi pomóc obrać psychoterapeuta a nie pani w urzędzie pracy… Doceniła jednak to, że mam ambicje tylko co mi z tych ambicji jak znowu historia może zatoczyć koło tym bardziej, że teraz to już naprawdę nie wiem co powinienem robić, na co powinienem iść i czy na studia czy może lepiej szkoła policealna. Co gorsza chcę iść na coś zaocznie a nawet grosza przy duszy nie mam bo ciągle mnie ojciec utrzymuje ale już mnie naciska, że powinienem się sam utrzymywać i ma rację. Ciągle mi powtarza, ze on jest po to by mi pomóc a nie po to by mnie utrzymywać. Jednak żeby coś zarobić muszę wyjechać do większego miasta bo w Przemyślu znalezienie pracy graniczny z cudem a tam boję się samotności i że znowu sobie z czymś nie dam rady. Co do nauki to chciałbym coś od jesieni na nowo zacząć ale czy to ma sens? Czy to nie skończy się tak jak zawsze? Co gorsza ciągle pociąga mnie psychologia a to jest pięć lat ciężkich studiów i jak czytam po forach bez gwarancji znalezienia pracy. Myślę jednak znowu również o anglistyce ale albo od podstaw (znalazłem taką we Wrocławiu, ale nie wiem czy są po niej takie perspektywy jak po normalnej) albo żeby sobie zrobić rok jakiś intensywny kurs angielskiego w prywatnej szkole i dopiero wtedy startować bo inaczej bym sobie na pewno nie poradził tym bardziej, że 3 lata prawie nie mam kontaktu z językiem co jest moim kolejnym błędem bo mogłem sobie zrobić sam dla siebie jakiś kurs. A może ani psychologia ani anglistyka? Może warto startować na coś związanego poniekąd z WOSem który kiedyś tak lubiłem? Stosunki międzynarodowe, administracja, europeistyka… Czy warto studiować te kierunki? Czy są po nich perspektywy? A może coś zupełnie innego o czym teraz nie myślę? A może zawziąć się i zrobić psychologię albo anglistykę? Tylko pytanie też czy osoba z takimi problemami jak ja powinna i może być psychologiem. Słyszałem różnie opinie ale ani moja doktor prowadząca ani doradca zawodowy nie wybijają mi tego z głowy mówiąc, ze mogę być psychologiem ale pytanie czy powinienem i czy tym razem bym dał radę i walczył do końca. Jednak moje najważniejsze pytanie do Was kochani forumowicze: czy warto iść w zaparte i już od jesienie coś próbować czy może warto sobie jeszcze rok odpuścić i np. zrobić kurs językowy, a może poprawić maturę z angielskiego czy napisać z WOSu? Nie chciałbym zmarnować kolejnego roku i wyrzucać kolejne pieniądze w błoto a prawda jest taka, że powoli brak mi pomysłu na siebie. A czy jestem w stanie zrobić studia? Myślę, że jestem. Jak już pisałem jestem leń ale zdolny. Jak będę miał przed sobą coś co mnie interesuje to znajdę sposób by się zmotywować i dać z siebie wszystko. Mogę zrobić jakąś szkołę policealną jedno- lub dwuletnią ale pytanie czy one dają jakiekolwiek perspektywy na rynku pracy. Jedyna ich zaleta jest taka, że są darmowe i zaoczne ale na pewno nie dają tyle co studia. A jeśli już studia to czy zaoczne czy jednak starać się na dzienne by mieć jakąś systematyczność i nie rozpraszać się pracą i brakiem czasu na naukę? Tylko pytanie jak to zrobić by wszystko pogodzić i mieć na to wszystko pieniądze. Dziękuję jeśli przeczytałeś/-łaś moje wypociny do końca. Wiem, że jestem trudnym przypadkiem i ciężko mi coś doradzić ale każdą radę docenię i przeanalizuję. Co do mojego leczenia prawdopodobnie pójdę na oddział dzienny gdzie będę miał opiekę specjalistów w tym psychoterapeutów i może tam poprzez rozmowę i odpowiednie leki nastawią mnie na odpowiednie tory bym po raz kolejny nie wykoleił pełnego składu pociągu którym jadę przez życie. Czekam na odpowiedzi i pozdrawiam wszystkich serdecznie : ) Cześć No rzeczywiście, nie ukrywam, że w Twojej wypowiedzi pojawia się wiele tematów i wiele pytań, na które raczej obce Ci osoby nie będą potrafiły odpowiedzieć. Ale postaramy się choć po części pomóc. Na ten moment chyba najważniejsze jest, abyś uporządkował własne myśli i popracował nad własnym zdrowiem psychicznym, ustabilizował sytuację. Brakuje Ci odpowiedzi na pytanie, co chcesz robić w życiu. Może spróbuj pomyśleć o tym od tej strony. Nie myśl o tym, co chcesz studiować, a pomyśl, jaki zawód chciałbyś wykonywać. Studia trwają pięć lat, a zawód wybierasz na znacznie dłużej. Dopiero jak już to przemyślisz i będziesz miał odpowiedź (albo kilka konkretnych opcji) zacznij szukać, jakie są drogi do osiągnięcia tego celu - czy studia, czy może inne rozwiązania. Na takie decyzje potrzeba czasu, więc może teraz jeszcze daj sobie kilka miesięcy na terapię i leczenie, możesz w tym czasie spróbować podjąć jakąkolwiek pracę, albo jeśli dostaniesz rentę, to jakieś nawet bezpłatne praktyki albo staż w zawodzie, który by Cię interesował. Myślę, że całkiem nieźle piszesz Może coś w tym kierunku? Widać, że brak Ci pewności siebie i jak pojawiają się przeszkody, to brakuje Ci wiary i odwagi by je pokonywać. Wiedz, że wielu studentów na początku swoich studiów ma problemy, bo nie do końca tak sobie wyobrażali studiowanie jakiegoś kierunku. Na pierwszym roku często są przedmioty trudne, ogólne, tzw. "kobyły", później robi się ciekawiej - pojawiają się rzeczy bardziej praktyczne, specjalności. Bardzo ważne jest, żebyś przed pójściem na jakieś studia zebrał jak najwięcej informacji, żeby jak najmniej rzeczy Cię zaskakiwało - wtedy będziesz czuł się bezpieczniej. Poczytaj o różnych kierunkach, które możesz studiować, żeby wykonywać Twój wybrany zawód, potem poczytaj, jakie programy tego kierunku mają różne uczelnie - jakie przedmioty na którym roku itp. Te wszystkie informacje są dostępne. Pytaj też na tym forum o konkretne kierunki i konkretne uczelnie. Najpierw możesz poczytać o różnych zawodach: http://www.studia.net/zawody Widzę, że najbardziej interesują Cię dziedziny społeczne i humanistyczne. Kierunków jest całe mnóstwo: http://www.studia.net/nauki-spoleczne http://www.studia.net/prawo-i-administracja http://www.studia.net/stosunki-miedzynarodowe http://www.studia.net/humanistyczne A jak u Ciebie z matematyką? 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Joanna Opublikowano 7 Lipca 2015 Udostępnij Opublikowano 7 Lipca 2015 Dobrze, że napisałeś na forum o swoich problemach i dylematach. Moim zdaniem nim rozpoczniesz studia zacznij od uporządkowania swojego stanu zdrowia, aby znowu pobyt w szpitalu i zmiana leków nie wpłynęły negatywnie na Ciebie. Nie wiem czy jest szansa aby ogarnąć ten temat do października? Wydaje mi się, że może to zbyt krótki czas... Prawdę mówiąc uważam, że powinieneś próbować iść na studia już od października, bo widzę, że bardzo chcesz i obawiam się że rok przerwy może wpłynąć bardzo przygnębiająco na Ciebie, bo nic w swoim życiu, w tym czasie możesz nie zmienić tj. z pracą będą pewnie takie same problemy, a na studia nie będziesz chodzić, czyli taki marazm. Uważam, że masz dwa wyjścia: 1. Udaj się do specjalisty (lekarza, który Cię prowadzi) aby ustawić jak najlepsze leki i startuj od jesieni ze studiami. Odnośnie studiów to polecam Ci UR z dwóch powodów: fajna uczelnia i będziesz blisko domu, a widzę że to dla Ciebie ważne, wsparcie OJCA (masz cudownego ojca naprawdę!!!), możesz też zacząć jeszcze raz na PWSW, może szkoła nie ma jakiejś niesamowitej renomy, ale uczą tam Ci sami wykładowcy co na UR i UJ tak więc jakość ma:) Odnośnie kierunku to uważam, że w życiu pierwsze pomysły są najlepsze!!! Potem zaczynamy kombinować, mieszać, wymyślać i zaczynają się problemy... Zatem Anglistykę Ci znów polecam. Powinno Ci być teraz łatwiej, pomimo że masz dużą przerwę w języku. Jesteś ambitny więc powalcz ze swoim lenistwem i ucz się systematycznie, zobaczysz efekty w krótkim czasie. Na trudne myśli, typu: nie zdam, czy to chce robić, czy znajdę pracę po tym, a czy na pewno, a może jednak coś innego - pomyśl sobie tak: MYŚL O ROZWIAZANIU, A NIE O PROBLEMIE, czyli ucz się bo to jest rozwiązanie!!! Tylko w ten sposób będziesz małymi kroczkami szedł do przodu. 2. Tak jak sam sugerowałeś, ten rok poświęć na naukę angielskiego i zadbaj w tym czasie o zdrowie, aby za rok pomyśleć o Anglistyce. Tutaj jednak boję się tego roku, aby znów nie napadły Cię jakieś wątpliwości i nowe pomysły. A uważam, że musisz sobie twardo wyznaczyć CEL i nie zbaczać z obranej ścieżki. Teraz uda Ci się na pewno!!! Ukończysz studia, a po Anglistyce wiele jest możliwości pracy. Wiem jednak, że na UR nie jest łatwo się dostać na ten kierunek, bo zawsze Filologia Angielska tam jest dość oblegana i podobnie pewnie będzie w tym roku. Zatem może aby nie "zacząć od porażki" tj. nie dostania się, lepszym wyjściem będzie Przemyśl bądź Jarosław? Życzę Ci wytrwałości, pamiętaj jednak, że życie szykuje nam różne niespodzianki, jednak każdy z nas ma jakiś talent, choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Piszę o tym dlatego, bo uważam że wcześniej, czy później znajdziesz swoją drogę, może to nie być upragniony angielski w biznesie, ale na pewno wszystko Ci się ułoży. Najważniejsze, że chcesz zmiany, że jesteś ambitny, że myślisz o przyszłości, masz wsparcie bliskich!!! Dasz teraz radę trzymam kciuki za Ciebie!!! 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Morgan Opublikowano 7 Lipca 2015 Udostępnij Opublikowano 7 Lipca 2015 Cześć. Po pierwsze: Facebook. Wyloguj się z niego na dłuższą chwilę, a zobaczysz, że to Ci trochę pomoże. Będąc tam siłą rzeczy porównujesz się do innych, a ludzi jest tylu, że zawsze znajdzie się ktoś lepszy albo gorszy od nas - ci pierwsi wpędzają w kompleksy, ci drudzy - w poczucie wyższości. Jeśli są osoby, których sukcesy szczególnie mocno wpływają na Twoje samopoczucie, zrezygnuj z ich obserwowania. Drastyczne, ale skuteczne, sprawdziłam to :-). Co z oczu to z serca. Na fejsie wszyscy sprawiają wrażenie uśmiechniętych i zadowolonych, bo to tego jest ten portal - żeby się chwalić (w przypadku "normalnych" użytkowników) i żeby reklamować super-nieziemsko-dobre produkty (co jest jedną wielką ściemą, za którą firmy płacą gruby hajs). W każdym razie - jedna wielka promocja fałszywej zajeb*******. Ludzie obnoszą się ze swoimi chwilowymi sukcesami, a temu, kto to widzi, wydaje się, że całe to życie jest lepsze i szczęśliwsze niż jego, chociaż prawdopodobnie jest takie samo - czyli różne. Co jakiś czas media trąbią o szkodliwości tego rodzaju portali, nic się nie dzieje, wszystko działa jak działało. Ktoś kiedyś powiedział, że temu, kto produkuje broń, nie zależy, by wojna się skończyła - podobny mechanizm działa w przypadku fejsa. Fejs będzie z nami nadal, bo stoją za nim pieniądze, których nie umiemy sobie wyobrazić, dlatego sami musimy się przed nim bronić. Na początek ograniczyć logowanie do jednego razu na dzień :-), a kto wie, może po jakimś czasie da się radę funkcjonować bez niego. Wszyscy jesteśmy inni i co innego jest nam pisane - ludzkie życie to nie schemat, który można przyłożyć do każdej napotkanej osoby. Dróg do spełnienia i szczęścia jest wiele, dla kogoś to zdany licencjat, dla kogoś coś innego. Wiem, że to może jest rada trochę z boku, ale czasem sami nie zdajemy sobie sprawy, jak drobne rzeczy, jak np. konto na fejsie, wpływają na nasze życie. Dość szybko podejmujesz decyzje, prawdopodobnie ma to związek z Twoją chorobą - większość rzeczy na pierwszy rzut oka wydaje się być trudna i nie do ogarnięcia, ale to mija z czasem, staraj się o tym pamiętać, a także o tym, że musisz podejmować decyzje bardziej świadomie, nie pod wpływem choroby albo wtedy, gdy nie odczuwasz tak mocno jej objawów. Może masz uzdolnienia manualne (wspominałeś o haftowaniu) i w tym kierunku powinieneś się udać - może coś związanego ze stolarstwem, jakieś studia meblarskie? To oczywiście tylko luźny pomysł. Studia nie są dla wszystkich - chodzi mi nie tylko o poziom intelektualny, ale też o sposób uczenia, który na nich obowiązuje. Zastanów się nad tym. Są szkoły policealne itd. Znalezienie pierwszej pracy wiele zmienia w życiu, w tempie ekspresowym uczysz się systematyczności i organizacji, moim zdaniem to jedna z lepszych rzeczy, które mogą się przydarzyć w życiu. Wykształcenie wykształceniem, ale doświadczenie to ważna rzecz. Chociaż sposób, w jaki mówiłeś o anglistyce zdradza, że może powinieneś się z tym kierunkiem przeprosić :-) Jeśli masz stopień niepełnosprawności zainteresuj się stowarzyszeniami działającymi na rzecz aktywizacji osób niepełnosprawnych, w takich miejscach można nie tylko poznać ludzi z podobnymi problemami, ale też zdobyć kompetencje zawodowe. I przestań się samobiczować i powtarzać, że mogłeś zrobić to czy tamto, ale tego nie zrobiłeś - widocznie nie mogłeś tego wtedy zrobić, zamknięta sprawa, było, minęło. Myśl o tym, co jest teraz. W wolnej chwili polecam zapoznać się z tym filmem: Pozdrawiam serdecznie, życzę wytrwałości i powodzenia 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Joanna Opublikowano 7 Lipca 2015 Udostępnij Opublikowano 7 Lipca 2015 Ciekawe rady o planach, toksycznych bodźcach, sama zastosuje;) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Joanna Opublikowano 7 Lipca 2015 Udostępnij Opublikowano 7 Lipca 2015 Fajna konkluzja z filmu: Ucz się na przeszłości, ale pamiętej JEJ już nie ma, więc nie magluj JEJ, bo to nie prowadzi do poprawy nastroju, TYLKO ruszaj do przodu! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Agnieszka Opublikowano 7 Lipca 2015 Udostępnij Opublikowano 7 Lipca 2015 To co napisała Domi i Joanna to dobre rady. Ja chciałabym jeszcze tylko dodać, że myślę podobnie, że studia nie są najważniejsze w życiu i nie każdy musi je ukończyć. Oczywiście jak będziesz chciał to kiedyś możesz do tego wrócić. Ważne jest żebyś odnalazł sam siebie i zastanowił się nad tym co sprawia Ci w życiu radość!? I szedł tą drogą. Nie wiem jakiej pracy szukałeś do tej pory, ale może też warto zastanowić się nad czymś innym. Mogą to być praktyki, czy jakiś wolontariat na początek. Tak żebyś nie siedział sam w domu tylko był więcej wśród ludzi. Jakiej pracy szukałeś? Co sprawia Ci jeszcze przyjemność i radość w życiu? PS. Koniecznie obejrzyj ten Filmoznawstwo -studia, moim zdaniem bardzo doby! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Avantasia7 Opublikowano 7 Lipca 2015 Autor Udostępnij Opublikowano 7 Lipca 2015 Dziękuję wszystkim za odpowiedzi : ) Zdrowie psychiczne jest dla mnie najważniejsze więc na pewno pochodzę jakiś czas na oddział dzienny a tam mi dobiorą leki. Na chwilę obecną czuję się dobrze bo leki niby mi służą ale prawda jest taka, że ciężko mi się zmotywować do wstania rano czy nawet żeby zagrać w grę komputerową ale to może wynikać zarówno z tego, że mam nieodpowiednie leki jak i z tego, że brak mi na chwilę obecną obowiązków które by mnie napędzały i motywowały do działania dlatego dobrze by było się wziąć w obroty jak najszybciej czyli od października. Niestety nie mam zbyt wiele czasu do namysłu czy do zdobycia pieniędzy na studia a czas goni. Naturalnie myślę teraz o zaocznych studiach by w końcu odciążyć ojca i być może samemu się lepiej zmotywować do nauki bo jak sobie sam zarobię to może bardziej poszanuję. Jeśli mam być szczery to nie podoba mi robienie notatek z wykładów na studiach. Jakoś nie potrafię wytężyć dwóch zmysłów – słuchania i pisania jednocześnie, a czasem też patrzenia np.. na slajdy i moje notatki są chaotyczne ale zawsze można się poratować notatkami kolegów. Ale wszystko jest dla ludzi. Skoro tylu studentów na świecie daje radę to czemu ja nie mam dać rady. W końcu jakoś prawie wszystko zaliczyłem na tej psychologii na UJ. Szkoła policealna na pewno byłaby prostsza ale nie sądzę by dawała takie perspektywy jak studia. Jak przeglądam tam kierunki to oprócz wspomnianego wcześniej masażysty nie ma tam konkretnych fachów moim zdaniem więc skupiam się na studiach. Jeśli chodzi o cel zawodowy to mam taki: marzy mi się być psychoterapeutą choć wiem, że to przynajmniej 5 lat studiów i do tego jakieś certyfikaty trzeba zrobić. W dodatku najbliżej psychologię mam w Krakowie lub w Lublinie. Jeśli coś mnie naprawdę interesuje to właśnie to ale boję się, że znowu polegnę na neuropsychologii gdzie pojawia się trochę Studia na kierunku biologia ale z pewnością zbyt łatwo się poddaję. Do Krakowa mogę iść na Frycza o którym się naczytałem wiele złego ale i wiele dobrego więc nie wiem co o tej uczelni myśleć, albo na Uniwersytet Pedagogiczny. No chyba, że jeszcze ten Lublin. Co polecacie? Co do anglistyki to myślę, że mijało by się to z celem gdybym na nią poszedł teraz. 3 lata temu nie ogarniałem a co dopiero teraz gdzie pewnie połowę zapomniałem z tego co umiałem bo nie miałem styczności zbytnio z językiem. Musiałbym bardzo wiele nadrobić. Doradca zawodowy robiąc mi pewien test stwierdził, że odnajduję się w grupie zawodów gdzie mam jasno wytyczone cele i wiem co mam robić, co do mnie należy a to mi się kojarzy z pracą za biurkiem. Po administracji, europeistyce czy stosunkach międzynarodowych pewnie bym miał taką pracę i studia bym miał na miejscu. Zastanawiam się ciągle nad nimi i nie wiem czy nie zdecyduję się na któreś z nich. Jak uważacie, są po nich perspektywy? Tam miałbym coś na wzór WOSu który kiedyś tak lubiłem lecz jeśli mam być szczery po tylu porażkach boję się już naprawdę wszystkiego w sensie, że nie mam tak, że się zawezmę i powiem sobie, że muszę dać radę, i że jestem pewien, że dam. Brak mi tej pewności siebie ale to już praca z lekarzami. Swoją drogą nie wiem czy pójście w kierunkach które wymieniłem nie będzie prostsze niż dążenie drogą psychologii. Z matematyką u mnie marnie a jeśli chodzi o zawody typu stolarz to myślę, że nie odnalazł bym się w tył i nie byłbym w tym dobry. Haftowanie to jednak zupełnie inna i łatwiejsza profesja. Co do pisania to fakt – potrafię dobrze i ładnie pisać. Nigdy nie miałem problemu z wypracowaniami pod warunkiem, że byłem pewny tematu na który piszę. Raz nawet zdarzyło mi się pisać tak sam dla siebie felietony i z ciekawości wysłałem do dwóch męskich magazynów. Z jednego odezwał się sam redaktor naczelny i był mną zainteresowany. Oczywiście miał tam jakieś uwagi ale podobał mu się mój styl pisania. Oczywiście głupi ja jak się dowiedziałem, że mieli zapotrzebowanie dwa artykuły na miesiąc i da się na tym zarobić góra 200zł nie przyjąłem tej propozycji. Kolejna życiowa porażka a może bym sobie utorował tym drzwi do jakiejś kariery. Mój przyjaciel chce iść na dziennikarstwo i chętnie bym poszedł z nim ale o ile w pisaniu bym się odnalazł o tyle przed kamerą bądź w radiu raczej nie bardzo. Może prędzej edytorstwo bo to chyba jest coś związanego typowo z pisaniem. Co o tym sądzicie? Tylko, że niewiele uczelni ma to w swojej ofercie ale jest w Lublinie. Czy może jeszcze jakiś inny kierunek będzie dobry z pisaniem? Co do wspomnianego facebooka to nałóg – wiem o tym. Niby potrafię bez niego żyć ale w praktyce wiadomo jak to wygląda. Myślę, że żeby się od niego uwolnić trzeba mieć jakąś pasję i stałe zajęcie a tego mi w chwili obecnej brakuje. Filmoznawstwo -studia oglądałem i daje do myślenia i to święta prawda to co jest w nim powiedziane. Pracy szukam obecnie jakiejkolwiek ale tu gdzie jestem jest ciężko o jakąkolwiek pracę. Głównie wysyłam na sprzedawcę choć wiadomo, że to nie jest to co chciałbym w życiu robić Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Maja Opublikowano 8 Lipca 2015 Udostępnij Opublikowano 8 Lipca 2015 Dziękuję wszystkim za odpowiedzi : ) Zdrowie psychiczne jest dla mnie najważniejsze więc na pewno pochodzę jakiś czas na oddział dzienny a tam mi dobiorą leki. Na chwilę obecną czuję się dobrze bo leki niby mi służą ale prawda jest taka, że ciężko mi się zmotywować do wstania rano czy nawet żeby zagrać w grę komputerową ale to może wynikać zarówno z tego, że mam nieodpowiednie leki jak i z tego, że brak mi na chwilę obecną obowiązków które by mnie napędzały i motywowały do działania dlatego dobrze by było się wziąć w obroty jak najszybciej czyli od października. Niestety nie mam zbyt wiele czasu do namysłu czy do zdobycia pieniędzy na studia a czas goni. Naturalnie myślę teraz o zaocznych studiach by w końcu odciążyć ojca i być może samemu się lepiej zmotywować do nauki bo jak sobie sam zarobię to może bardziej poszanuję. Jeśli mam być szczery to nie podoba mi robienie notatek z wykładów na studiach. Jakoś nie potrafię wytężyć dwóch zmysłów – słuchania i pisania jednocześnie, a czasem też patrzenia np.. na slajdy i moje notatki są chaotyczne ale zawsze można się poratować notatkami kolegów. Ale wszystko jest dla ludzi. Skoro tylu studentów na świecie daje radę to czemu ja nie mam dać rady. W końcu jakoś prawie wszystko zaliczyłem na tej psychologii na UJ. Szkoła policealna na pewno byłaby prostsza ale nie sądzę by dawała takie perspektywy jak studia. Jak przeglądam tam kierunki to oprócz wspomnianego wcześniej masażysty nie ma tam konkretnych fachów moim zdaniem więc skupiam się na studiach. Jeśli chodzi o cel zawodowy to mam taki: marzy mi się być psychoterapeutą choć wiem, że to przynajmniej 5 lat studiów i do tego jakieś certyfikaty trzeba zrobić. W dodatku najbliżej psychologię mam w Krakowie lub w Lublinie. Jeśli coś mnie naprawdę interesuje to właśnie to ale boję się, że znowu polegnę na neuropsychologii gdzie pojawia się trochę biologii ale z pewnością zbyt łatwo się poddaję. Do Krakowa mogę iść na Frycza o którym się naczytałem wiele złego ale i wiele dobrego więc nie wiem co o tej uczelni myśleć, albo na Uniwersytet Pedagogiczny. No chyba, że jeszcze ten Lublin. Co polecacie? Co do anglistyki to myślę, że mijało by się to z celem gdybym na nią poszedł teraz. 3 lata temu nie ogarniałem a co dopiero teraz gdzie pewnie połowę zapomniałem z tego co umiałem bo nie miałem styczności zbytnio z językiem. Musiałbym bardzo wiele nadrobić. Doradca zawodowy robiąc mi pewien test stwierdził, że odnajduję się w grupie zawodów gdzie mam jasno wytyczone cele i wiem co mam robić, co do mnie należy a to mi się kojarzy z pracą za biurkiem. Po administracji, europeistyce czy stosunkach międzynarodowych pewnie bym miał taką pracę i studia bym miał na miejscu. Zastanawiam się ciągle nad nimi i nie wiem czy nie zdecyduję się na któreś z nich. Jak uważacie, są po nich perspektywy? Tam miałbym coś na wzór WOSu który kiedyś tak lubiłem lecz jeśli mam być szczery po tylu porażkach boję się już naprawdę wszystkiego w sensie, że nie mam tak, że się zawezmę i powiem sobie, że muszę dać radę, i że jestem pewien, że dam. Brak mi tej pewności siebie ale to już praca z lekarzami. Swoją drogą nie wiem czy pójście w kierunkach które wymieniłem nie będzie prostsze niż dążenie drogą psychologii. Z matematyką u mnie marnie a jeśli chodzi o zawody typu stolarz to myślę, że nie odnalazł bym się w tył i nie byłbym w tym dobry. Haftowanie to jednak zupełnie inna i łatwiejsza profesja. Co do pisania to fakt – potrafię dobrze i ładnie pisać. Nigdy nie miałem problemu z wypracowaniami pod warunkiem, że byłem pewny tematu na który piszę. Raz nawet zdarzyło mi się pisać tak sam dla siebie felietony i z ciekawości wysłałem do dwóch męskich magazynów. Z jednego odezwał się sam redaktor naczelny i był mną zainteresowany. Oczywiście miał tam jakieś uwagi ale podobał mu się mój styl pisania. Oczywiście głupi ja jak się dowiedziałem, że mieli zapotrzebowanie dwa artykuły na miesiąc i da się na tym zarobić góra 200zł nie przyjąłem tej propozycji. Kolejna życiowa porażka a może bym sobie utorował tym drzwi do jakiejś kariery. Mój przyjaciel chce iść na dziennikarstwo i chętnie bym poszedł z nim ale o ile w pisaniu bym się odnalazł o tyle przed kamerą bądź w radiu raczej nie bardzo. Może prędzej edytorstwo bo to chyba jest coś związanego typowo z pisaniem. Co o tym sądzicie? Tylko, że niewiele uczelni ma to w swojej ofercie ale jest w Lublinie. Czy może jeszcze jakiś inny kierunek będzie dobry z pisaniem? Co do wspomnianego facebooka to nałóg – wiem o tym. Niby potrafię bez niego żyć ale w praktyce wiadomo jak to wygląda. Myślę, że żeby się od niego uwolnić trzeba mieć jakąś pasję i stałe zajęcie a tego mi w chwili obecnej brakuje. Film oglądałem i daje do myślenia i to święta prawda to co jest w nim powiedziane. Pracy szukam obecnie jakiejkolwiek ale tu gdzie jestem jest ciężko o jakąkolwiek pracę. Głównie wysyłam na sprzedawcę choć wiadomo, że to nie jest to co chciałbym w życiu robić Cześć Uważam, że w pisaniu mógłbyś być dobry. Ale do tego potrzeba wiele samodyscypliny. Często jest to praca na zleceniach, w domu, musisz sam sobie zorganizować czas, dotrzymywać terminów. Na Twoim miejscu potraktowałabym priorytetowo swoje zdrowie i poświęciła na to tyle czasu, ile trzeba. Żeby zacząć pd początku z uporządkowanymi sprawami. Masz wsparcie rodziny, myślę, że jeśli szczerze porozmawiasz z tatą, że chcesz sobie wszystko poukładać, to zrozumie. A moim zdaniem pracę jakąkolwiek możesz znaleźć. Nie koniecznie taką, o której marzysz, nawet jakąś podstawową, tylko po to, żeby się trochę usamodzielnić, tymczasową. Na pewno poczułbyś się lepiej, gdybyś choć trochę sam zarobił. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Agnieszka Opublikowano 8 Lipca 2015 Udostępnij Opublikowano 8 Lipca 2015 Nie próbuj na siłę rozpocząć studiów, bo ja to trochę tak odbieram, że Ty boisz się znowu "stracić" rok. Popatrz na to z innej strony, że dajesz sobie ten rok, żeby wyjść na prostą. 1. Zajmij się zdrowiem, bo to jest sprawa priorytetowa. 2. Poszukaj pracy. Może spróbuj jeszcze raz w jakiś gazetach, czasopismach czy magazynach, bo faktycznie widać, że z pisaniem nie masz problemów. Pamietaj tylko, że to zazwyczaj prac na zlecenie i płacą za wierszówkę, więc nie odrzucaj zlecenia nawet za 100 czy 200 zł tylko potraktuj to jako dodatek a oprócz tego poszukaj jeszcze innej pracy, tak jak pisze Maja, po prostu po to żeby się usamodzielnić. 3. Jak znajdziesz pracę i będziesz chciał to pójdziesz na kurs z języka angielskiego a jak nie to od przyszłego roku zaczniesz psychologię, chyba, że do tego czasu jeszcze zmienisz zdanie, bo może zetkniesz się z jakims zawodem, który Ci się spodoba i to będziesz chciał robić. Poza tym jeśli myślisz o studiach zaocznych to na niektórych uczelniach można studiować również od lutego, więc jak coś to rozpoczniesz naukę tylko pół roku później. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sebastian Szczęsny Opublikowano 14 Lipca 2015 Udostępnij Opublikowano 14 Lipca 2015 Napisz co u Ciebie. Dajesz radę? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Kasia100 Opublikowano 1 Września 2015 Udostępnij Opublikowano 1 Września 2015 Twoje problemy są dość zawiłe. Napiszę trochę i wybiórczo co myślę, jednak ty sam musisz dojść do sedna problemu (może z pomocą dobrego psychologa). Żeby tego dokonać potrzeba dużo przemyśleć i zrozumieć żeby pójść dalej. Niestety wymaga to dużo czasu. Nie martw się, jesteś młody, daj sobie czas. Twoje dobre wyniki z WOSu i j. ang. nie muszą oznaczać, że akurat tym powinieneś się głównie kierować przy wyborze studiów. Może to być wyznacznik, ale niekoniecznie. Skoro czułeś, że chcesz iść na profil matematyczno-fizyczny to jednak coś ciągnęło cię w tym kierunku. Złe wyniki z tych przedmiotów nie muszą też oznaczać, że to był zły wybór, że to nie twoja mocna strona. Może to jest twoja mocna strona, ale podświadomie jakoś sabotowałeś naukę. Może były już wtedy jakieś problemy rodzinne. To strasznie wpływa na psychikę, można się zablokować. W nauce przedmiotów ścisłych ważna jest systematyczność. Nawet jeśli ma się talent, jest się zdolnym, inteligentnym, ale narobi sobie zaległości to nie można tego w szybkim tempie nadrobić – jak np. z WOSu (do j. ang. się przykładałeś, więc były wyniki) i człowiek się zniechęca, zaniedbuje i przestaje rozwijać, wręcz cofa się. Obstawiałabym, że tak było w twoim przypadku i straciłeś serce dla przedmiotów ścisłych i wmówiłeś sobie, że to nie twoja mocna strona. Dodatkowo, może nauczyciele nie byli w pełni kompetentni w przekazywaniu wiedzy i tym też się zraziłeś, ale sam się przyznałeś, że nie przykładałeś się do nauki. Musisz wszystko przemyśleć, zrobić rachunek sumienia, uderzyć się w piersi, zaakceptować, że jednak wcześniej czy później będziesz musiał dokonać wysiłku – nadrobić ewentualne braki w wiedzy, włożyć wysiłek w ich uzupełnienie, a potem także w dalszą naukę. Jeśli wszystko przemyślisz, dasz sobie czas na zaleczenie ran w swoim wnętrzu, psychice i na spokojnie dokonasz wyboru, podejmiesz świadomie decyzje to wszystko powoli będzie wracać na dobre tory. Powoli, musisz uzbroić się w cierpliwość, uspokoić się (wiem, brzmi trywialnie w twojej sytuacji), naprawdę nic nie musisz już i teraz i bliscy muszą to też zrozumieć (choć to nie jest łatwe, muszą próbować). Spróbuj nie poddawać się presji środowiska np. przeglądając Facebooka, ktoś podał świetną radę żeby na niego nie wchodzić (niektórzy nie mają na nim konta), też presji rodziny. Nie możesz jednak nic nie robić bo wpadniesz w marazm, warto (tak jak ktoś już pisał) zapisać się na „jakiś” kurs – może być j. ang., nadrobić zaległości z matematyki i fizyki, robić „coś” przez ten rok. To da ci wytchnienie, pomoże wracać do równowagi, spoglądać powoli na wszystko coraz bardziej z dystansu. Wydaje mi się, że wybór psychologii to też może nie być trafny wybór. To zainteresowanie psychologią może wynikać z twoich problemów i chęci zgłębiania tego zagadnienia właśnie próbując sobie i innym pomóc. Psychologia jest bardzo ciekawa, też potrzeba tam analitycznego i ścisłego umysłu, ale bardzo możliwe, że to nie to. Jeśli jednak dojdziesz do wniosku, że psychologia to jednak to, to to twoje problemy i walka z nimi pomogą ci zrozumieć problemy innych. Wydaje mi się jednak, że to może nie być dla ciebie, że interesujesz się psychologią ze względu na swoje problemy (dużo osób studiujących psychologię i ją kończących właśnie dlatego ją wybiera do studiowania) i na to, że zawsze pomagałeś innym (możliwe, że często ponad swoje siły psychiczne i to też przyczyniło się do rozwoju twoich problemów, choroby). Nie wiem tego, tylko próbuję się domyślić na podstawie tego co opisujesz i możliwych mechanizmów jakie mogą kierować człowiekiem. Pytanie też co chciałbyś robić z tą psychologią. Chciałbyś zostać psychoterapeutą i pomagać innym? Jeśli tak to czy naprawdę chciałbyś się babrać w czyichś problemach, ich wnętrzu. Ludzie są różni, z ogromnymi zaburzeniami, przy których twoje to pikuś. Inne możliwości – doradca zawodowy, pracownik w dziale HR, ale są także inne możliwości, też niekoniecznie można później pracować w swoim wyuczonym zawodzie i nadal się spełniać życiowo, być szczęśliwym. Na podstawie tego co napisałeś i jakie odnoszę wrażenie, myślę, że powinieneś iść na studia i to zdecydowanie na dzienne, zdecydowanie nie do szkoły policealnej. Studia dzienne to kompleksowy sposób kształcenia, szkoła życia, rozwijania się. Nie włączam do tych rozważań kwestii finansowych. Może tata może jeszcze ciebie finansować, na 1 roku, na 2 roku. Potem może złapiesz jakąś dorywczą pracę i możesz go częściowo odciążyć, w wakacje możesz jeździć do Niemiec i za zarobione pieniądze utrzymywać się przez rok lub część roku. Jeśli nie to sprawa będzie bardziej skomplikowana. Ważne jednak żebyś był już pewien, że te studia to jest to czego chcesz. Musisz jednak zaakceptować, że na każdych studiach będą przedmioty, które nie będą ci się podobać, że będzie ciężko itp., może być ciężko z zaliczeniami, egzaminami, możesz mieć wątpliwości, na pewno znajdą się osoby, z którymi będziesz się gorzej dogadywał itp. itd. To jest element studiowania, życia. Myślę, że jeśli dobrze czułeś się w Krakowie to to jest dobre miejsce dla ciebie, sympatycznie jest też we Wrocławiu. Odległość od rodziny też wpłynie na ciebie pozytywnie. Myślę, że jesteś bardzo inteligentnym młodym człowiekiem. Możliwe, że podświadomie wypychasz swoje zdolności matematyczno-fizyczne i je zaniedbałeś, spacyfikowałeś do tego stopnia, że uważasz, że nie masz w tym kierunku żadnych zdolności. Dlatego jesteś (strasznie) zagubiony, nie wiesz kompletnie czego chcesz – uciekasz od tego, działasz podświadomie na swoją niekorzyść. To dość zawiłe mechanizmy, na pewno rolę odgrywały tutaj twoje wieloletnie problemy rodzinne. Mam nadzieję, że oprócz leków lekarze włączyli także psychoterapię do twojego leczenia. Psychiatra działa jak młot - lekami (nie neguję, że jest to tobie potrzebne, wręcz przeciwnie w tej chwili), ale ważna jest też praca z psychologiem, terapia. Jeśli masz taką możliwość i masz dobrego psychologa-terapeutę czy też jeszcze pracujecie w grupie to podsuń mu/im ten wątek-apropos wypychania swojego zamiłowania do nauk ścisłych i spróbujcie to zgłębić. Wiem, że może w tym momencie uznasz to co napisałam za coś śmiesznego, ale może powinieneś iść w kierunku studiowania fizyki, astronomii (nie wiem czy cię to kiedyś interesowało). Matematyka i informatyka to trochę inna bajka, ale matematyka i fizyka, może też w kierunku astronomii to coś dla ciebie. Wg mojego wrażenia na podstawie tego co napisałeś to poszłabym w coś co ma też związek z naukami ścisłymi. Może jednak politechnika. Zwiałeś stamtąd bo bałeś się stawić czoło rzeczywistości, bałeś się skonfrontować ze swoimi ambicjami i bałeś się ciężkiej pracy (masz zaległości z matmy i fizyki). Napisałeś też, że chciałeś studiować angielski w biznesie. Może przedmioty ścisłe jednak cię kręcą, tylko właśnie je zaniedbałeś. Może interesującą propozycją studiów byłoby Podyplomówki z zarządzania (wydaje mi się, że nie Kierunek ekonomia, to trochę inna bajka) – tam przydaje się znajomość języka, przedmiotów ścisłych, zdolności analityczne (zdolność do nauki języków to też zdolność do analitycznego i krytycznego myślenia; „fiasko” z niemieckim nie zaprzecza temu), kreatywność (jesteś kreatywny – szydełkujesz), też znajomości psychologii. Jeśli jednak wolisz matematykę z informatyką, matematykę z fizyką to może coś w stylu finanse i bankowość, ubezpieczenia (choć po studiach z fizyki tym bardziej będziesz pożądany przez pracodawców do pracy w podobnym obszarze). Wybrałabym jednak dobrą uczelnię, nie prestiżową/renomowaną (choć to się nie wyklucza), ale dobrą, z dobrym, ciekawym, różnorodnym programem. Słabsze wyniki na maturze nie oznaczają, że naprawdę jesteś „słaby”. Celuj wysoko na swoje możliwości (jak już w miarę dojdziesz do siebie), próbuj wykorzystać swoje naturalne zdolności, rozwijać je (ale najpierw nadrób zaległości, co oczywiście wiąże się z wysiłkiem). To do przemyślenia i przerobienia z psychologiem na spokojnie, na długie m-ce. Ludzie zaczynają studia w różnym wieku, masz czas, ważne żebyś zadbał o swoje zdrowie psychiczne, „doszedł w miarę do siebie”. Inny aspekt, który zauważam z twojego opisu – prawdopodobnie jesteś nadopiekuńczy, prawdopodobnie zaniedbujesz swoje potrzeby (inni pewnie też je zaniedbywali względem ciebie). Namawiam cię, żebyś stał się nieco egoistą. Nie takim wrednym egoistą, ale żebyś stał się bardziej asertywny, umiał mówić „nie”, zgaduję, że masz z tym problemy. Nie możesz zawsze pomagać ludziom, nie mogą wszyscy zwalać ci swoich problemów na głowę, musisz też zważać na swój interes, swój spokój psychiczny, zachowywać dystans do ich problemów. Z tego co piszesz wynika też, że może jesteś introwertykiem, ale nie na 100% (może w 50%), w ogóle nie ma typowych introwertyków i ekstrawertyków, to tylko podziały umowne, akademickie. Na pewno jesteś osobą otwartą na innych, ciekawą świata tylko jeszcze nie do końca sobie to uświadamiasz. Jeśli zdawałeś nawet niektóre egzaminy „przypadkiem”, „łutem szczęścia” to i tak je zdałeś. Ile było w tym szczęścia, a ile twojej inteligencji, pracy twojego analitycznego umysłu – nie wiesz, niepotrzebnie deprecjonujesz swoje osiągnięcia. Widać więc też twoją niską samoocenę, brak pewności siebie. Podejrzewam, że wiem z jakimi problemami rodzinnymi się borykałeś przez lata. Nie napiszę tego bo na pewno nie jest to miłe (delikatnie ujmując) i wstydzisz się tego. Twoje rozpoczynanie studiów i rzucanie ich oznacza, że trudno wytrwać ci w danym postanowieniu, że szybko zniechęcasz się porażkami. Te porażki to głównie twój wymysł (dobrze sobie poradziłeś na egzaminach na psychologii biorąc pod uwagę chorobę z którą się zmagasz) i samospełniające się złe przepowiednie-złe myślenie i działanie w taki sposób, że w końcu ten czarny scenariusz się spełnia. Z drugiej jednak strony widać po tym, że jesteś zagubiony i nadal szukasz swojej drogi. Znajdziesz ją prędzej czy później, bo się nie poddajesz. Mimo wszystko masz silną osobowość i psychikę, naprawdę, nie poddajesz się w poszukiwaniach, w życiu, choć jest ci naprawdę bardzo ciężko. Nie ważne co inni mówią wokół ciebie, musisz spojrzeć w głąb siebie i dowiedzieć się czego ty naprawdę chcesz. Ktoś może cię wysłuchać, może i doradzić, ale nikt nie będzie cię tak znał jak ty sam i musisz za siebie zdecydować. Jeśli studiowałeś/studiujesz psychologię to może łatwiej będzie ci też podejść do autoanalizy. Osobiście jako pomoc w tym celu polecam książki Karen Horney, oczywiście jeśli nie znasz i będzie ci odpowiadała (na początek „Nasze wewnętrzne konflikty”, „Autoanaliza”, „Neurotyczna osobowość naszych czasów”). Może w tym momencie niektóre fragmenty tego co napisałam wydają ci się nietrafione, niezrozumiałe czy nie… (to jest właśnie urok „radzenia” przez Internet). Jednak za jakiś czas może spojrzysz na to w inny sposób. Jeśli w jakiś sposób cię uraziłam czy wyciągnęłam pochopne wnioski to z góry bardzo przepraszam, nie było to moim zamiarem, chciałam ci pomóc przemyśleć kilka kwestii i dostarczyć materiał do tego. Zasługujesz na to. Życzę ci powodzenia! Mam nadzieję, że dajesz sobie radę, choć w tej chorobie to może być przez długi czas 1 krok naprzód 2 do tyłu, ale ostatecznie dasz sobie radę bo – tak jak napisałam i wszyscy powyżej zauważyli – widać, że się nie poddajesz. Serdecznie pozdrawiam 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ark Opublikowano 24 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 24 Października 2015 Mogę powiedzieć ze swojego punktu widzenia - diploma oraz inne tytuły nić nie kosztują we współczesnym świecie ! Tylko twoje realne umiejętności - to jest twoje bogactwo!Żaden pracodawca nie zatrudni pracownika z dyplomą jaki nić może(albo nie wie jak) zrobić.A od pracownika jaki może zrobić ale nie ma dyplomy - tak.(Jak z umiejętnościami ale bez dyploma znaleźć pracę - to już inny temat.)Również dla prowadzenia własnej działności gospodarczej potrzebny wyłącznie tylko twoje realne umiejętności, dlatego że to jest cenność!I przykładów tu wiele:Bill Gates - studiował, ale nie otrzymał diploma. (Naprawde otrzymał ale już wiele lat póżniej, już kiedy osiągął sukces w Microsoft.)Cukerberg - ta sama historia.Steve Jobs... możesz obejrzeć go życiorys w wiki.Jak myślisz - czy chcą oni otrzymać dyplom albo zdać egzamin?Również jak myślisz - czy dużo oni wiedzą, czy może oni sami mągą nauczyć studentów?ale prawda tez że ta regula nie pracuje jeżeli chcesz pracować w zawodzie lekarza, architekta, jak zostać prawnikiem... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Łukasz Opublikowano 25 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 25 Października 2015 To nie do konca jest tak. Przyklad pojedynczy i wyjątkowy nie moze Stanowic o regule. W tej chwili w Polsce dyplom mgr jest podstawa do rozmów o prace bez względu na umiejętności. Dzialalnosc możesz zalozyc zawsze. Pamiętaj ze osoby o których piszesz dzialaja w innym systemie m.in. podatkowym. Gdzie latwiej osiagnac sukces. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Agnieszka Opublikowano 26 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 26 Października 2015 poza tym ile procent ludzi osiąga w ten sposób sukces? Tak jak pisze Łukasz dyplom w dzisiejszych czasach to podstawa, no chyba że dotyczy to zawódów takich jak np. stolarz, mechanik samochodowy tu najważniejsza jest dobra szkoła średnia a nawet zawodowa i tacy fachowcy też są poszukiwani. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Łukasz Opublikowano 26 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 26 Października 2015 nie każdy musi być mgr ale myślenie o tym, że zrobisz karierę bez dyplomu jest bez sensu. Myślę, że nikt z tych osób, którym się udalo w ten sposób nie myślał. Po prostu miał na siebie pomysł Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Agnieszka Opublikowano 26 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 26 Października 2015 Oczywiście, że tak w pełni się z Tobą zgadzam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Joanna Opublikowano 2 Listopada 2015 Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2015 Mogę powiedzieć ze swojego punktu widzenia - diploma oraz inne tytuły nić nie kosztują we współczesnym świecie ! Tylko twoje realne umiejętności - to jest twoje bogactwo! Żaden pracodawca nie zatrudni pracownika z dyplomą jaki nić może(albo nie wie jak) zrobić. A od pracownika jaki może zrobić ale nie ma dyplomy - tak. (Jak z umiejętnościami ale bez dyploma znaleźć pracę - to już inny temat.) Również dla prowadzenia własnej działności gospodarczej potrzebny wyłącznie tylko twoje realne umiejętności, dlatego że to jest cenność! I przykładów tu wiele: Bill Gates - studiował, ale nie otrzymał diploma. (Naprawde otrzymał ale już wiele lat póżniej, już kiedy osiągął sukces w Microsoft.) Cukerberg - ta sama historia. Steve Jobs... możesz obejrzeć go życiorys w wiki. Jak myślisz - czy chcą oni otrzymać dyplom albo zdać egzamin? Również jak myślisz - czy dużo oni wiedzą, czy może oni sami mągą nauczyć studentów? ale prawda tez że ta regula nie pracuje jeżeli chcesz pracować w zawodzie lekarza, architekta, prawnik... Oczywiście umiejętności to podstawa, ale czy nie zdobywamy ich m.in. na studiach właśnie? Pracodawcy patrzą na umiejętności ale i na dyplomy też, bo nim na rozmowę kwalifikacyjną o pracę Cię zaproszą najpierw jest się dla nich tylko kartką CV z tymi dyplomami właśnie albo i bez... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Łukasz Opublikowano 2 Listopada 2015 Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2015 Zgadzam się z Joanna, umiejętności są bardzo ważne ale dyplom to podstawa to taki bilecik wstępu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Joanna Opublikowano 2 Listopada 2015 Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2015 Zgadzam się z Joanna, umiejętności są bardzo ważne ale dyplom to podstawa to taki bilecik wstępu No dokładnie! Dobrze powiedziane, trafia w sedno sprawy:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...