Sebastian Szczęsny Opublikowano 23 Czerwca 2015 Udostępnij Opublikowano 23 Czerwca 2015 Kiedy studiowałem historię, na pierwszych zajęciach wykładowca nam powiedział, że w UK najwięcej absolwentów trafia do bankowości. To było 20 lat temu i strasznie się z tego śmialiśmy, Do bankowości? Ale o co kaman? Chodzi o to, ze nie było pracy dla historyków? Tak można by pomyśleć po wrzuconym tutaj filmiku kabaretowym. "Jestem po historii i pracuję w banku". Buahahaha ale śmieszne. Jednak sedno było takie, że pracodawcy w bankach chętnie zatrudniali absolwentów historii, bo szybko się uczyli, mieli szerokie horyzonty i potrafili analizować związki przyczynowo skutkowe. To były te skille, które dawały studia. Wiedza historyczna była tylko materią, której stuenci uczyli się z przyjemnością. Więc skille praktyczne nabywali bezboleśnie. Pewnie byli i tacy absolwenci, którzy odrzucali oferty pracy z bankowości i szli pracować za znacznie mniejsze pieniądze do szkoły jako nauczyciele historii. Jaki z tego wniosek? Po 20 latach na 200 osób ode mnie ze studiów nie wiem czy 20 osób pracuje jako nauczyciele. A znam wielu, którzy znaleźli sobie swoje miejsce w życiu. Mają fajną prace, nieźle zarabiają. Studia dały nam dużego kopa. Jeśli traktujesz jako sukces pracę "w zawodzie" - rzeczywiście są studia, które zwiększają prawdopodobieństwo takiej sytuacji. Np. informatyka. Ale jeśli ja bym poszedł na informatykę, to nawet jeśli bym ją skończył (co mało prawdopodobne), to byłbym beznadziejnym informatykiem - pracując "w zawodzie". Jeśli jednak miarą sukcesu jest dla Ciebie fajna praca, zgodna z predyspozycjami i zainteresowaniami - wybierz studia które będziesz lubić. Nawet jeśli potem nie będziesz pracować "w zawodzie" - będziesz szczęsliwszym człowiekiem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...