Skocz do zawartości

werwolf12

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia werwolf12

Newbie

Newbie (1/14)

2

Reputacja

  1. Jak najbardziej. Tylko problem pojawia się kiedy BHP to nie wprowadzenie do labów, a cotygodniowy 2h wykład na którym ogląda się filmy z lat 90 o tym że nie wolno pić w pracy xd. Na 1 semestrze ? No to jest normalka, nie ma problemu. Gorzej jest jak takie przedmioty dowalą w 3, albo 5 jak mi razem z angielskim i wfem. Tu już się przestaje sympatycznie robić bo na wyższych latach roboty jest od groma i naprawdę uważam że kogoś powaliło dając te zapchaj dziury na wyższych latach niż 1. Jasna sprawa że podstawowa wiedza jest niezbędna do poznania zarówno tych późniejszych szczegółowych zagadnień jak i zastosowań praktycznych, problem jest kiedy ktoś daje egzamin z wyjątków, bo to nie sprawdzanie podstaw wiedzy np. o chemii nieorganicznej, a tego ile ktoś miał szczęścia. Tutaj jest problem z tym wydziałem, dążenie do elitarności przez sztuczne zawyżanie poziomu, chociażby zmniejszając czas na pisanie kolokwiów, żeby przypadkiem student nie ściągał czy właśnie dawanie jakiś dziwnych pytań, żeby nie było odpowiedzi ani w wykładach ani w Internecie
  2. Zależy od wykładowcy konkretnego, jak jest mendą albo programy przedmiotu mocno się od siebie różnią to może nie przepisać. Na pewno jest potrzebny wydruk ocen z systemu, żeby potwierdzić że faktycznie zaliczyłeś te przedmioty ( najlepiej ogarnąć to w dziekanacie, czy coś takiego wydrukują ), i karta przedmiotu która określa program i kompetencje po ukończeniu kursu, żeby prowadzący mógł porównać przedmioty między uczelniami.
  3. Siemka, studiuję TCh na PG i niestety muszę stanowczo odradzić studiowanie na WCh PG. Chyba najlepiej będzie jak zacznę od samego początku, czyli tym jak uczelnia się promuje oraz tym, jak to wygląda w rzeczywistości. Nie wierzcie w ani jedno słowo, które wam mówią i nie bierzcie na poważnie co wam pokazują. Na dniach otwartych, filmach promocyjnych wszystko jest pięknie, nowoczesne laboratoria, piękna architektura, wykładowcy i studenci pełni pasji i zamiłowania do studiów. Zderzenie z rzeczywistością następuje niemal natychmiast. Na początek lecą wspomniane laboratoria. Te piękne co wam pokazywali to są wyłącznie dla zespołów badawczych, wy będziecie marznąć w zimie w laboratorium, które ma 100 lat ( nie przesadzam ) i za wiele tam nie zmienili. Serio, zimą większość ludzi kurtki ma pod fartuchami bo tak wieje przez nieszczelne stare okna. Jeden typ sączków, bo po co dać różne gradacje, przecież student się nie liczy i to że sączy jak głupi 7 razy roztwór to na pewno jego wina.... Wyciągi archaiczne, i bardziej to przewiewy niż wyciągi. Jak się zaczyna otwieranie siarkowodoru st. czy amoniaku to można tam paść po chwili. Nie raz zdążyło się że ktoś musiał wyjść bo mu najzwyczajniej w świecie ciemno się przed oczami robiło. I tak wyglądają wszystkie laboratoria, na chemii nieorganicznej, fizycznej i organicznej. Niby są te super nowoczesne, ale jak mówiłem, zobaczycie je tylko jak będziecie pisać poprawki wejściówek ( a będziecie często ) i w przypadku lab. chemii fizycznej dochodzi jeszcze sprzęt pomiarowy który spokojnie pamięta czasy towarzysza Gierka ( nie żartuje, czasem tabliczki znamionowe pokazują 65 rok), co powoduje często spore błędy pomiarowe, czy po prostu upierdliwe i niedokładne pomiary "na oko". W salach wykładowych nie da się wysiedzieć dłużej jak 30 min, bo siedzi się na starych drewnianych siedziskach, często już powyginanych i wytartych, przez co z przeproszeniem dupa wam odpadnie prędzej niż tam usiedzicie (audytorium również tak wygląda ), odległość między poszczególnymi rzędami jest taka, że większe osoby się po prostu nie mieszczą i muszą siedzieć albo bokiem albo wbijać sobie kolana w rząd przed nimi ( ja mam 1,8m wzrostu i mam ten problem już). Dzięki bogu że chociaż rzutniki w większościach sal są, ale raczej dlatego, żeby wykładowca mógł czytać z powerpointa którego zrobił 8 lat temu i się za bardzo przypadkiem nie namęczyć zniżając się do wysilania się dla studentów i pisania czegoś na tablicy ręcznie. To myślę że można teraz przejść do programu i jakości nauczania. O ile stare laby dałoby się przeżyć, to to już woła o pomstę do nieba. Słuchajcie, ja nie mam pojęcia co wykładowcy mają w głowach ale te studia to droga na bosaka po rozbitym, rozgrzanym do czerwoności szkle. Masa przedmiotów, absolutna masa, z czego spora część jest absolutnie wam do niczego niepotrzebna, a zabiera dużo czasu, zarówno ogólnie bo zajęcia są zawsze obowiązkowe ( i jest to egzekwowane dość brutalnie ) jak i czasu na naukę, bo nieraz taka pierdoła wymaga godzin tygodniowo pracy. Prosty przykład. Zaczynacie dzień labami o 7.00, czyli pewnie od 5 jesteście na nogach, laby trwają do 11, jesteście niewsypani, głodni i zazwyczaj już podirytowani ( sporo osób przyjeżdża żeby tylko oblać wejściówkę i mieć okienko na 4h) potem, 3 (!) godziny wykładu o ochronie własności intelektualnej na których ani nie zdrzemniecie się, ani nie porobicie nic pożytecznego ( na ławce to można sobie co najwyżej kubek z kawą postawić a nie zeszyt/skrypt ), z telefonu też się nie pouczycie bo jest zakaz, i tak marnujecie 3h życia. A na deser 2h wykładu o BHP na którym zasady są podobne jak wyżej. Wracacie do domu, niewyspani, zmęczeni, ale co tam, trzeba napisać sprawozdanie z labów, czyli macie jakieś następne 3,4h roboty. Dostaniecie zwrot tego sprawozdania, bo tak się już na tym pięknym wydziale przyjęło że student nie ma prawa dobrze zrobić sprawozdania za 1. razem, oni znajdą jakiś błąd, a jak trzeba to coś wymyślą. A no i następnego dnia też laby, więc trzeba się wkuć 30 stron skryptu na blachę. Jak do 1. w nocy zdążycie się ogarnąć z tym to łaskawie możecie już położyć się spać i może uda wam się 4h przespać, bo następny dzień wygląda podobnie, z tym że zamiast pierdołowatych wykładów są już normalne wykłady i ćwiczenia więc oprócz sprawozdań jest jeszcze ogarnięcie bieżącego materiału. I tak cały tydzień, 3,4 laboratoria w tygodniu, zawsze wcześnie rano, nauka do późna i minimalna ilość snu. Także tak wygląda organizacja zajęć. Jeśli chodzi o samo prowadzenie wykładów to w większości jest to czytanie prezentacji przez 1,2h. Wykłady są prowadzone w większości bez zaangażowania, bez pomysłu i polotu, z przeproszeniem zżygać się idzie z nudów na nich, i to nie przez sam materiał a sposób prowadzenia wykładu. Nawet trafił się 1 misiek, którego fetyszem było zaczynanie wykładów ZAWSZE w poniedziałek o 7 rano, żeby studenci za dużo pytań nie zadawali chyba, innego wytłumaczenia na taki pomysł nie mam, większość ludzi walczy z sobą na nim, żeby nie zasnąć a nie skupia się na treści. Ćwiczenia podobnie, jakiś misiek stoi przy tablicy i przepisuje zadania ze skryptu i ich rozwiązania, bez większej interakcji z wami. Często będziecie się zastanawiać kto jest na zajęciach bardziej zudzony, wy czy prowadzący. Ani się danym tematem nie zainteresujecie, ani nic pożytecznego nie nauczycie, a jak się zaczynają zaliczenia to wsiadacie w pociąg, który zabierze was w cudowną podroż do krainy absurdu i poprawek. Często egzamin składa się z samych wyjątków, chociażby z chemii nieorganicznej, która będzie przykładem jak tu wygląda zaliczenie. Przedmiot trwa 2 semestry, z czego po 1 jest egzamin, ale nie myślcie sobie że to znaczy, że po 2 sem. będzie egzamin tylko z tego semestru. Otóż egzamin jest z obu, więc powodzenia z ogarnięciem tego materiału. Mówiąc o samych wyjątkach nie zmyślałem ani nie wyolbrzymiałem, naprawdę nie ma syntez chociażby kwasu siarkowego czy azotowego, jest za to przemysłowe otrzymywanie Chromu i Tytanu. Nikt nie będzie się pytał o typowe związki, którym można przyporządkować konkretne zasady, tylko o same wyjątki, więc powodzenia z nauką tak gigantycznej ilości materiału. A i bym zapomniał o takiej małej kwestii, do wielu związków trzeba narysować wzoru Lewisa, pomyślicie - łatwa sprawa, aż do momentu kiedy znów są same wyjątki i uczenie się jak rysować te wzoru nic wam nie da, bo te o które pytają trzeba po prostu wykuć na pamięć, a jest ich sporo, i teraz najlepsze jak popełnicie jakikolwiek błąd w chociaż jednym z tych wzorów Lewisa, to egzamin jest anulowany, po prostu nie jest dalej sprawdzany i macie 0 pkt, nie zależnie od reszty pytań. A punkty są ucinanie w każdym miejscu, gdzie jest minimalna rozbieżność z tym co prowadzący powiedział w prezentacji i mam tu na myśli sytuację w której napiszecie "związek jest taki i owaki" a w prezentacji było podane " związek charakteryzuje się tym i tym" I mimo że znacie charakterystykę związku to i tak macie 0, a wasza wiedza została rzucona na stos ambicji i niedowartościowania prowadzącego. Chemia fizyczna podobnie, rysujecie diagram fazowy od ręki ( bo jak inaczej ) i jak pojawiają się jakieś chociaż minimalne zagięcia to znów 0p bo nie może być ekstremum. Znowuż wiecie a i tak nie zdajecie bo ktoś ma jakieś problemy ze sobą. I tak oto uczelnia zarabia na studentach, za takie dwa przedmioty już macie lekką ręką ponad 1500 złotych do zapłaty za warunki xd. Egzamin z fizycznej w pierwszym terminie zdały 3 osoby na ponad 50, co daje obraz skali i prawdopodobieństwa że skończycie tak jak napisałem i raczej jednak nie będzie jedna z tych 3 osób. Tak wygląda każdy teoretyczny przedmiot, te praktyczne są już zdecydowanie lepsze, ale jest ich bardzo mało w programie, i same katedry praktyczne są mocno nie doinwestowane, co jest związane z patologicznym założeniem że polibuda nie jest od kształcenia inżynierów tylko naukowców, co wy umiecie to ich średnio obchodzi, ważne to co wiecie. A na rynku pracy sytuacja jest odwrotna i ogrom pracy którą włożycie w zdanie studiów nie przełoży się na dobrą, ciekawą pracę w zawodzie, bo nie będziecie znali podstaw praktyki, całe studia ucząc się prawie tylko teorii.... Ktoś pewnie powie że to studia i o wasz rozwój powinniście zadbać sami, i ja się z tym zgadzam. Ale w sytuacji w której nie macie czasu zbytnio na pogłębianie wiedzy, a uczelnia nie daje możliwości praktyki ( chociażby w postaci dod. laboratoriów na których moglibyście spróbować syntez przemysłowych w skali mikro ), bo nie ma na to ani chęci, ani czasu ani pieniędzy ( za to ma na budowę nowego wydziały, gdy na waszym w lutym wiatr hula po salach) to jesteście w kropce i moim zdaniem tak się traci czas. Podejście wykładowców do studentów też jest często tragiczne, jesteście dla nich tylko problemem w pracy naukowej, ciężko z konsultacjami i terminami poprawkowymi oraz jakąkolwiek współpracą w interesującym was temacie, ich interesuje tylko student które będzie odwalał za nich czarną robotę podczas ICH badań. Często zdarza się pokazywanie szczerej pogardy wobec nas, traktowanie jak gorszy sort ludzi. Student się dla nich zupełnie nie liczy, jest tylko kolejnym nr. w indeksie i potencjalnym dochodem z poprawek. Naprawdę ledwie kilka procent kończy te studia na raz, zazwyczaj inżynierka trwa 4,5 lat bo ludzie chodzą i poprawiają po kilka razy te same przedmioty. I najgorsze przerażenie mnie dopadło kiedy na ćwiczeniach z chemii fizycznej połowa osób to byli spadochroniarze.... Nigdy bym nie wybrał tych studiów 2 raz, podobnie jak większość ludzi z roku i trzyma mnie tylko mieszkanie w gdańsku tak naprawdę. Jak ktoś myśli o tym kierunku, który sam w sobie jest fajny i daje mega perspektywy to niech idzie do Bydgoszczy czy Poznania, będzie miał więcej czasu na własny rozwój i może przy odrobinie szczęścia osiągnie sukces. Na PG potrzeba ogromu szczęścia żeby cokolwiek zdać, chyba że ktoś umie wszystko wykuć na pamięć, łącznie z zadaniami na ćwiczenia, ale czy na tym powinna polegać inżynierka? Stanowczo odradzam, miejcie trochę szacunku do siebie i omijajcie to miejsce szerooookim łukiem, lepiej na tym wyjdziecie. Niech da do myślenia fakt, że w ciągu 10 lat liczba studentów na 1. roku zmalała 5 krotnie, i jest to tendencja która się powtarza na wyższych latach. Pozostaje nadzieja, że kiedy zrobi się władzom uczelni ciepło, bo nie będzie studentów to może się coś zmieni, stara kadra wyleci tam gdzie jej miejsce, a prześciganie się uczelni w tym ile studentów uwalą, żeby być bardziej "elitarni" zastąpi chęć wykształcenia porządnego pokolenia fachowców, ludzi, którzy z dumą będą budować przemysł chemiczny...
  4. Nie warto, nie w chemii. Jeśli nie jesteś wybitną jednostką, to z całym szacunkiem ale życia Ci zabraknie, żeby te studia skończyć i zdobyć na tyle dużo doświadczenia żeby być atrakcyjny na bardzo wąskim i brutalnym rynku pracy. Mało tego, ilość czasu i pracy potrzebna żeby skończyć te studia jest gigatyczna i może właśnie tego czasu zabraknąć chociażby na pracę. Serio, są inne studia które dadzą ci dużo więcej, dużo mniejszym kosztem.
  5. Co prawda temat odkopany, ale może ktoś tu jeszcze zajrzy. Absolutnie unikaj wydziału chemicznego PG, mam szczerą nadzieję że tam nie trafiłeś. Rok spędziłem w wojsku i przez ten rok nigdy nie spotkałem się z takim brakiem szacunku, czasem nawet z pogardą wobec siebie jak w tym cyrku. Spora cześć kadry, zwłaszcza tej starszej i z katedr bardziej teorytycznych ( tj. Chemia nieorg., org. fiz. itd. ) jest definicją ludzkiej mendy. Jeśli myślisz że będziesz miał możliwość rozwoju ukierunkowanego na swoją przyszłą pracę to zapomnij, jedyne czego się nauczysz to liczyć kropelki na sprzęcie laboratoryjnym, który pamięta towarzysza Gierka. Jeśli pomyślałeś że to znaczy że będzie przez to prosto, no to klops. Nie jesteś sobie w stanie wyobrazić jak bardzo można utrudnić życie sprawdzając studenckie sprawozdania. Będą się przyczepiać do absolutnie wszystkiego, od tego że zielone podkreślenie danych im nie pasuje, po przez chamskie skreślanie czegoś bez żadnego wyjaśnienia co masz poprawić. Oprócz tego uczenie się tygodniowo łącznie 100 stron skryptów na te laby to norma ( pamiętaj o innych przedmiotach na które też się trzeba przygotować i wcale nie jest łatwiej ), i to nie gwarantuje że na te laby wejdziesz, bo przed wejściem pisze się kartkówkę, która determinuje to czy możesz rozpocząć ćwiczenie czy nie. Tu też jest zabawnie, jak proawdzący bierze ową kartkówkę i po 3s mówi że nie zdałeś, mimo że wszystko napisałeś. A ktoś kto połowy nie ma dostaje 4+ ( też po kilku s ). Ilość pracy którą trzeba włożyć żeby skończyć TCh. I Ch jest tak ogromna, że nie jesteś sobie w stanie tego wyobrazić najprawdopodobniej, a o pracę ciężko, więc jest szansa spora że efekt twojej katorgi będzie mocno nie współmierny do efektów. Odradzam w pełni, pomyśl nad inną drogą życiową.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.