Dzień dobry.
Przychodzę po poradę, ponieważ sama nie umiem już sobie dać rady.
Poszłam na studia w wieku 20 lat, rok po ukończeniu liceum (w międzyczasie uczęszczałem do szkoły policealnej na kierunek dwuletni). W lutym, tego roku, miałam załamanie nerwowe, z powodu gwałtu, który zdarzył się 6 lat temu (w 2015 roku). Zaliczyłam ostatkiem sił większość przedmiotów, poszłam do psychiatry i wzięłam urlop zdrowotny.
Zostałam też skierowana na psychoterapię, niestety na NFZ.
Mam złą sytuację finansową i obecnie utrzymuję się tylko z renty po zmarłym tacie.
Powinnam być na trzecim roku (a właściwie na czwartym, zgodnie z moim rocznikiem.), teraz od 2 tygodni nie wychodzę z domu, nadal jestem na drugim roku (studia stacjonarne, jednolite magisterskie).
Nie pokazuję się na uczelni, mam okropne flashbacki i koszmary i myśli samobójcze. Czuję się jak kompletna porażka.
Dziś będę szukać psychoterapeuty, który pomoże mi się uporać z traumą.
Nie jestem w stanie się już uczyć. Moja mama mówi żebym wzięła się w garść i, że wszyscy są zmęczeni.
Myślę nad urlopem dziekańskim, żeby zachować rentę, uczęszczać na terapię i iść do pracy (w miarę możliwości - pochodzę z małego miasteczka) albo wyjazdem za granicę (mam chłopaka pochodzenia niderlandzkiego.)
Mam okropny mętlik w głowie, proszę o jakąś poradę. Nie jestem w stanie teraz racjonalnie myśleć.