Witam wszystkich. Jestem Łukasz i mam 24 lata. Jestem obecnie studentem filologii romańskiej. Jestem w miarę zadowolony, że zajmuję się sprawami lingwistycznymi, bo sprawia mi to jakąś stymulację intelektualną, mam zdolności werbalne i je wykorzystuję (ucząc się poza studiami również innych języków), jest to przyjemne dla mnie generalnie, bo mam już pewne uprawnienia pedagogiczne, lubię uczyć (grupowe zajęcia, indywidualne - nie ważne, ale mam cierpliwość i skutecznie trafiam do człowieka), odbieram to jako pożyteczne zajęcie.
Jest też ze mną jeden problem - kłopot z osobowością, pewna narośl która przeszkadza mi w pełnej realizacji siebie i osiąganiu lepszych efektów i wydajności. Mam problem odkąd pamiętam, ale powoli się go pozbywam, powolutku. Ten problem rzutuje na moje decyzje życiowe, nie są dostatecznie dopracowane, znaczy się nie jestem na lepszej (choćby zagranicznej uczelni) i .. innym kierunku studiów.
Sprawy językowe nawet w stanie dekoncentracji czy ''spowolnienia'', czy też czasem rozwlekania zadań mimo to przychodzą mi w miarę płynnie, ale muszę więcej poświęcać czasu na naukę niż poświęciłbym, gdybym nie miał problemów wspomnianych czy skupiania się na detalach, sprawach mało istotnych z perspektywy wykonania zadania. W każdym razie jakoś funkcjonuję, powoli będę kończył studia i mam dylematy.
Obronię się i może będę miał możliwość pozostania na mojej uczelni (państwowej). To dla mnie plus, praca na uczelni by mi odpowiadała, zajmowałbym się językowymi sprawami, ale nabieram wątpliwości co do mojej przyszłości i ''ważności'' zajęcia. Otóż mam taką postawę, która nasiliła się pod wpływem kilku czynników w ostatnich latach, za dużo nic z tym nie robiłem. Mniejsza o umiejętności werbalne, ale jestem człowiekiem wszechstronnie uzdolnionym i np. uważam, że mógłbym pracować, dodatkowo dokształcając się na innym kierunku. Jakim? Takim w którym poczuję się bardziej spełniony. Może jakiś techniczny/branża nowych technologii wariant? Proszę o wskazówki, wiadomości na temat wynalazczości i innowacyjności na kierunkach technicznych.
Może ekonomia/prawo ze względu na ekspercką ścieżkę, która przygotuje mnie do pełnienia ważnych funkcji w organach rządowych lub instytucjach integrujących? Uważam, że to ważniejsze sprawy niż tłumaczenie nawet i na obradach ONZ. Tymi ścieżkami się już zainteresowałem, ze względu min. na społeczną tematykę. A ja mam takie marzenie, czy pragnienie/wizję siebie jako człowieka, który chce coś zrobić dla społeczeństwa czy nawet ludzkości. A moja praca żeby była wartościową powinna służyć ''dobru'', a złem jest dla mnie wciskanie kitu w sprzedaży, odmiany reklamy i marketingu, odczłowieczenie niektórych korporacji, środowisko narzekające i zwalniające mój rozwój, mające problemy z zachowaniem dystansu, odpowiedniej powagi i kultury (produkcja). Mam swoją definicję pożyteczności i się jej trzymam.
Wiadome powszechnie, że taką pożyteczną pracą i dobrze wynagradzaną (a pieniądze też są dla mnie ważne) branżą jest medycyna i zawód lekarza. Uważam, że zostałem stworzony do czegoś większego, ale odrzucam ze względu na wiek (nie chcę się ''marnować'' nie zarabiając wiele i będąc mało sprawczym studentem).
W mojej branży zamierzam zostać (tłumaczenie, nauczanie, pisanie publikacji czy książek, poradników -- ambicje) w mniejszym stopniu raczej na rzecz czegoś ''większego''. Ale zaraz, zaraz, czyż nie mogę rzeczy ważnych robić na uczelni? Tutaj pracuje się na swoje nazwisko (awers do korpo w tym zakresie), a to jest dla mnie ważne, ważne jest żeby pracować na siebie - własna działalność, uniwersytet czy praca dla czegoś ''dobrego'' - państwa, instytucji międzynarodowych.
No i pytania takie - doktorat w Polsce czy za naszą granicą?
Co z czymś ważniejszym niż sprawy językowe? Czymś co ma większy wpływ na rzeczywistość? Iść za tym, ale z jakim tempem? Jaka branża technologiczna/techniczna/biotechnologiczna? Czy może prawo/ekonomia?
Proszę się jakoś ustosunkować do mego wywodu, pytań.