Bez domniemań, że coś tam coś tam, próbuję raz jeszcze:
"Hmmmm... Tu chyba wdałbym się w polemikę. Bo moim skromnym zdaniem i "doświadczeniem", bardziej chyba zależy uczelni na pieniądzach studenta. Mowa o Warszawie - być może w Łodzi jest inaczej. A dlaczego tak piszę? Otóż:
1. Opłaty nie są małe, ale to nie jest zarzut. Bardziej chodzi o przekazywanie info studentowi. Za 500 złotych miesięcznie mam chyba prawo oczekiwać od uczelni informacji, z jakiego np. powodu powstały zaległości w opłacie czesnego. Informacja uzyskana w sekretariacie była taka, że zaległości powstały na przełomie lutego/maja. I to cała informacja. Telefon więc do Łodzi i sprawdzenie telefoniczne termonów wpłat. Wszystko się zgadza co do terminowości, ale zaległość jest nadal. Dopiero po pół roku od powstania zaległości okazało się, że obniżka czesnego, o którą było pisane podanie, zostało przyznane na jeden semestr. Ale informacji o tym fakcie nie otrzymałem, nawet drogą elektroniczną. W normalnym stylu, na każde pismo - wniosek powinna zostać udzielona chociaż prosta odpowiedź. Znaczącym jest tez fakt, że opłata za wydanie legitymacji studenckiej nie była zarejestrowana przez pół roku!!!
2. Składanie pism w sekretariacie też pozostawia wiele do życzenia. Na prośbę o kopię złożonego i zarejestrowanego pisma odpowiedź: "xsero mamy zepsute, ale w sumie to kopia jest zbędna, bo to zostanie załatwione - złożenie pisma to tylko formalność"
3. Opłaty manipulacyjne - w przypadku wniosku o skreślenie z listy studentów 500 złotych!!! początkowo myślałem, że skoro taka kwota, to otrzymam coś w zamian. I otrzymuję - świadectwo maturalne.
4. Wrócę do kwestii "info dla studenta". Złożony dokument o urlop dziekański. Bez odpowiedzi przez blisko dwa tygodnie. Po tym czasie wizyta w sekretariacie i wiadomość, że rozpatrzona negatywnie. W ciągu tych dwóch tygodni zajęcia leciały, a wielu wykładowców, a nawet stwierdzę, że większość, do zaliczenia dopuszcza nieobecność na max. 2 wykładach. Próby rozmowy z wykładowcami, a nawet przedstawianie dokumentacji lekarskiej kończą się fiaskiem - gdzie jest więc ta życzliwość w podejściu do studenta?
5. Ktoś wyżej opisywał warunki na uczelni - zimno, brzydko itd. To całkowita i szczera prawda!
Już nie będę się rozpisywał o dyżurach wykładowców i wyższej kadry, przekazywaniu informacji o odwołaniu zajęć, otwarciu (czynnym) sekretariacie...
Tak więc w sumie się zastanawiam, za co płacę.... Z sum, które wpłaciłem, miałbym w niezłym stanie samochód. A mam... stres i permanentne niedoinformowanie."