Witam. Maturę rozszerzoną zdawałam z biologii (55%) i chemii (40%), tę ostatnią trochę zawaliłam. Działo się to 3 lata temu, z pewnych powodów dopiero teraz myślę o studiowaniu. Wybór jest trudny, ponieważ: 1) mieszkam w dość małym mieście, gdzie uczelnie nie oferują wiele kierunków;
2) jest możliwość dojeżdżania do Lublina (mieszkanie w Lublinie odpada), jednak odległość wynosi ok. 90 km - nie wiem jak bym sobie poradziła z takim podróżowaniem przy dziennych, zostają zaoczne, ale one kosztują, zresztą przy dziennych bilety też trochę będą kosztować (finansowo u mnie krucho, jednak należałyby mi się stypendia - tutaj musiałabym się dokładnie podowiadywać, ale najpierw trzeba mieć jakiś pomysł na siebie );
3) mam umiarkowany niedosłuch i jestem nieśmiała - to sprawia, że z podejmowaniem ryzyka jestem na bakier .
Jeśli chodzi o moje zainteresowania... dużo czytam i lubię coś poprawiać, układać - myślałam o bibliotekarstwie, archiwistyce (choć ustaw nie cierpię) czy edytorstwie (patrząc na maturę największe szanse) - tylko jakie są perspektywy po tym? Chyba niedobre. Nie chciałabym uczyć tylko dla samego studiowania. Pamięciowo jestem bardzo przeciętna, matematycznie też, właściwie powiedziałabym, że w niczym się nie wybijam. Maturę mam z chemii i biologii, więc myślałam o UM czy UP w Lublinie, tylko... na pielęgniarstwie czy położnictwie nie dałabym rady, mnóstwo praktyk i nauki kontra moje dojeżdżanie = to się nie uda, zostaje higiena, elektroradiologia, zdrowie publiczne (ratownictwo i fizjoterapia odpadają - ze względu na zdrowie). Nic mnie na UP i UM nie kręci.
Wiele dni już sprawdzam różne informacje w necie, myślę o tym, pomysłu nie ma, a głowa boli.
Na studia koniecznie iść nie muszę, ale nawet na zwykły zawód pomysłu nie ma.
Czy ktoś miałby jakąś podpowiedź? Tak się zastanawiam czy ja może marudzę czy może próbuję realnie ocenić swoje szanse.