Ja pomimo tego, że ciągle się uczyłam i tak się stresowałam. Profesorzy na moim kierunku byli szalenie wymagający i to doprowadzało mnie do nerwicy. W nocy nie mogłam spać, a w dzień jeść, również cały czas chodziłam poddenerwowana i trzęsły mi się ręce. Najgorzej było oczywiście podczas sesji, wtedy nie pomagały nawet leki uspokajające, a ciągle łykałam strescontrol. W końcu zemdlałam na jednym z egzaminów i wezwano karetkę. W szpitalu zdiagnozowali u mnie nerwicę, musiałam się leczyć. Poszłam na terapię tutaj: http://psychoterapia-kielczyk.pl/, do dziś mogę śmiało polecać ten gabinet, bo bardzo mi pomogli. Oczywiście zawaliłam semestr, ale wzięłam warunek i jakoś dotrwałam do końca studiów. Ale przede wszystkim bardzo pomogła mi świadomość, że nawet jak coś nie wyjdzie, to świat się nie zawali i nie ma co tak przeżywać tych wszystkich egzaminów, bo one tak naprawdę nigdy nie będą miały aż takiego znaczenia, jak inne rzeczy, przede wszystkim zdrowie.