Skocz do zawartości

vilae

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

O vilae

  • Urodziny 03.04.1994

Informacje o profilu

  • Płeć
    Kobieta

Osiągnięcia vilae

Newbie

Newbie (1/14)

0

Reputacja

  1. No i słuchajcie, poważnie zastanawiam się nad zdrowiem publicznym na CM UJ. Ogólna tematyka kierunku to też zainteresowania właśnie i przedmioty, szczególnie w dalszych latach, naprawdę mi się spodobały tylko wszędzie trąbią, że kierunek mało perspektywiczny i ew. za granicą trochę bardziej ceniony.. ale tak naprawdę, to zawsze można się przekwalifikować, robić dodatkowe kursy z innych dziedzin, poza tym chyba żadne studia pracy nie gwarantują, jeśli polega się tylko na tym, że się je skończyło.. co sądzicie?
  2. Szwedzka to tak średnio, bo akurat Finlandię lubię najbardziej. Aczkolwiek jest węgierska, coś bardziej zbliżonego zastanowię się
  3. Tak, kiedyś myślałam o ugrofinistyce - filologii fińskiej (uwielbiam Finlandię i uczę się trochę fińskiego, choć nie jest to łatwe zadanie bez nauczyciela), ale problem w tym, że w Krakowie jej nie ma.. Ale pomyślę jeszcze nad wyborem kierunku, może faktycznie spojrzę na te filologie.. bo lubię też kraje skandynawskie.
  4. Zawsze byłam uznawana za artystkę i humanistkę. Ludzie wciskali mnie do takiego woreczka, a ja sama bałam się matematyki jak ognia i nie potrafiłam się jej uczyć. Z matematyki miałam 2-3 w LO, choć w gimnazjum był okres, że dostawałam nawet 4 i miałam niezłe oceny ze sprawdzianów. Z chemią i fizyką podobnie, choć chemię bardziej ogarniałam i niektóre działy fizyki również.Maturę podstawową z matematyki napisałam kiepściutko.. sama się sobie dziwię, jak kiepsko. Nie dostałam nawet 40 % (też troszeczkę m.in dlatego, że jestem bardzo nerwowa i nerwy mnie pozjadały). Mimo wszystko, cały czas zastanawiam się, czy nie iść na coś związanego z matematyką, żeby przełamać lęk i pokazać, że jest mnie stać na coś więcej. Uważacie, że to dobre podejście? Na razie trochę się tej matmy uczę na matemaksie, ale wiem, że mam z niej jeszcze zaległości z poziomu LO.. Przyznam, że patrząc na przedmioty na studiach humanistycznych, nic mnie specjalnie nie porywa. Podobają mi się za to przedmioty na inżynierii biomedycznej (ale z racji matury nie dostanę się na nią), towaroznawstwie na UE (tutaj być może w rzucie dałoby radę się dostać - a przyznam, że pokrywa się w sporej mierze z moimi zainteresowaniami program nauczania - acz podobno jest ciężko, dużo fizyki, chemii, matma i do tego przedmioty ekonomiczne), i samą ekonomią, gospodarką, również się od jakiegoś czasu sama zainteresowałam, ale znowuż, na UE na resztę kierunków i tak się nie dostanę . Jest jeszcze opcja pójścia na czystą matematykę na np. UJ czy UP. Albo na fizykę (nią się zainteresowałam jakiś czas temu, choć "popularnonaukowa" fizyka wydaje się być na pewno atrakcyjniejsza od akademickiej). I jeszcze inżynieria chemiczna i procesowa - wydaje się być ciekawym kierunek. Z kierunków humanistycznych myślałam jedynie o wiedzy o teatrze na UJ.... Doradźcie, bo ja się już pogubiłam, a nie chciałabym tracić kolejnego roku. Czy narazić się na stres (bo niestety, ja jestem chodzącym stresem - i wiem, że będę przeżywać na studiach bardziej niż inni) i dużo pracy, czy wybrać "święty" spokój pod tytułem humanistyczne studia. Ktoś mi powie: to może nie idź na studia. Ja odpowiem; ale ja CHCĘ studiować . Poza tym wyższe wykształcenie też się liczy w wielu pracach, np. moja ciocia mogła zostać kierowniczką w swojej pracy, ale została 'odfiltrowana' ze względu na brak studiów.
  5. Zawsze byłam uznawana za artystkę i humanistkę. Ludzie wciskali mnie do takiego woreczka, a ja sama bałam się matematyki jak ognia i nie potrafiłam się jej uczyć. Z matematyki miałam 2-3 w LO, choć w gimnazjum był okres, że dostawałam nawet 4 i miałam niezłe oceny ze sprawdzianów. Z chemią i fizyką podobnie, choć chemię bardziej ogarniałam i niektóre działy fizyki również.Maturę podstawową z matematyki napisałam kiepściutko.. sama się sobie dziwię, jak kiepsko. Nie dostałam nawet 40 % (też troszeczkę m.in dlatego, że jestem bardzo nerwowa i nerwy mnie pozjadały). Mimo wszystko, cały czas zastanawiam się, czy nie iść na coś związanego z matematyką, żeby przełamać lęk i pokazać, że jest mnie stać na coś więcej. Uważacie, że to dobre podejście? Na razie trochę się tej matmy uczę na matemaksie, ale wiem, że mam z niej jeszcze zaległości z poziomu LO.. Przyznam, że patrząc na przedmioty na studiach humanistycznych, nic mnie specjalnie nie porywa. Podobają mi się za to przedmioty na inżynierii biomedycznej (ale z racji matury nie dostanę się na nią), towaroznawstwie na UE (tutaj być może w rzucie dałoby radę się dostać - a przyznam, że pokrywa się w sporej mierze z moimi zainteresowaniami program nauczania - acz podobno jest ciężko, dużo fizyki, chemii, matma i do tego przedmioty ekonomiczne), i samą ekonomią, gospodarką, również się od jakiegoś czasu sama zainteresowałam, ale znowuż, na UE na resztę kierunków i tak się nie dostanę . Jest jeszcze opcja pójścia na czystą matematykę na np. UJ czy UP. Albo na fizykę (nią się zainteresowałam jakiś czas temu, choć "popularnonaukowa" fizyka wydaje się być na pewno atrakcyjniejsza od akademickiej). I jeszcze inżynieria chemiczna i procesowa - wydaje się być ciekawym kierunek. Z kierunków humanistycznych myślałam jedynie o wiedzy o teatrze na UJ. Doradźcie, bo ja się już pogubiłam, a nie chciałabym tracić kolejnego roku. Czy narazić się na stres (bo niestety, ja jestem chodzącym stresem - i wiem, że będę przeżywać na studiach bardziej niż inni) i dużo pracy, czy wybrać "święty" spokój pod tytułem humanistyczne studia. Ktoś mi powie: to może nie idź na studia. Ja odpowiem; ale ja CHCĘ studiować . Poza tym wyższe wykształcenie też się liczy w wielu pracach, np. moja ciocia mogła zostać kierowniczką w swojej pracy, ale została 'odfiltrowana' ze względu na brak studiów.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.