Skocz do zawartości

patryk112

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez patryk112

  1. Socjalnego nam nie dadzą bo mamy ,,za duże dochody". Teraz to ledwo co nadążam za nauką jak bym przyhamował żeby zająć się jakąś pracą to już w ogóle bym był do tyłu. Same studia nie są problemem. Problem jest we mnie bo nie potrafię się wyluzować, odprężyć. Psychicznie cały czas czuję się zmęczony. Mam słaba psychikę i dlatego często chce się poddawać, lubię się użalać. To w sumie dziwne ale analizując przypadki z przeszłości, zawsze jak popadałem w depresję to czułem jakąś ulgę, że jestem usprawiedliwiony i nie muszę się już przejmować obowiązkami. Te studia to właśnie walka z własną psychiką. Już w niedziele, w która robię sobie wolne czuję presję że przede mną znowu po 11-12 godzin nauki dziennie. Ogólnie to chciałbym pracować fizycznie 8 godzin dziennie i mieć wolne soboty i niedziele. Spokojna praca z niewygórowaną pensją. Rodziny na razie nie planuję zakładać a sam lubię żyć skromnie. Lubię taką mało odpowiedzialną, siłową pracę. Byłbym zadowolony ale też nie jestem pewien czy po kilku latach myślałbym w ten sam sposób. Mama na ten przykład pracuje jak woźna w przedszkolu i mówi że ta praca jest ciężka. Mnie się wydaje że nie jest zła - godzina 16 i już w domku, obiady mamy wykupione w przedszkolu, nie trzeba nigdzie dojeżdżać. Tylko że taką pracę cholernie trudno znaleźć.
  2. Wszystkie laboratoria mam już zaliczone tylko nie zdążę na czas ze sprawozdaniami. Te akurat będę mógł pooddawać jeszcze w drugim semestrze. Ogólnie, odnalazłem spokój w książkach De Mello i zmieniłem swój plan pracy. Czas od 7:00, kiedy to wychodzę na pociąg, do 18:00, gdy przyjeżdżam do domu, będę poświęcał na naukę, a w soboty 8 godzin będę spędzał w czytelni. Wracam do domu i przestaję myśleć o studiach, przeznaczam całe 5-6 godzin na odpoczynek, ewentualnie jakieś obowiązki domowe. I cała niedziela będzie dla mnie. Jedenaście godzin pracy +8 w soboty to i tak bardzo dużo a ja nie mam zamiaru tracić zdrowia na uganianiu się za ocenami. Zdam te studia na trójkach, czwórkach ale przynajmniej nie popadnę w obłęd. Chyba że jakaś specjalna sytuacja będzie wymagać ponadprogramowej nauki. W domu mogę godzinkę dziennie ćwiczyć AutoCada bo to akurat sprawia mi przyjemność. I po studiach będę zajmował się cadem. Może nawet wystarczy sam licencjat, zależy jak szybko znajdę praktyki i pracę.
  3. Święta minęły, po pierwszym dniu na uczelni trochę wróciły mi siły. Jeśli wszystko pójdzie się bez większych problemów dam radę jakoś zaliczyć wszystkie przedmioty, niewielkie szanse mam jednak na wykonanie i zaliczenie wszystkich sprawozdań z laboratorium fizyki w ciągu trzech tygodni. Czy da się przejść na następny semestr bez tego zaliczenia? Jest możliwość załatwienia tego po sesji? Niestety są to właśnie laboratoria i w dodatku obowiązują tylko na pierwszym semestrze.
  4. Zrobiłem sobie kilka dni wolnego. Podczas przygotowań do świąt byłem szczęśliwy. Ale od wtorku zrobiłem tylko pół rysunku z grafiki. Nie potrafię sam się wziąć do pracy. Wcześniej tez tak bywało, że przez weekendy nauka szła bardzo ciężko ale jak już w poniedziałek szedłem do uczelni to przez pięć dni wszystko szło gładko i potrafiłem uczyć się do północy. Motywowały mnie same wykłady. Mam do zrobienia 7 sprawozdań, a zaraz po powrocie na studia we wtorek czeka mnie kolokwium i masa zajęć (we wtorek wrócę do domu o 19, w środę o 17 a w czw. ok. 21). Od kilku dni popadam w depresję, nic mi się nie chce. Z poczucia winy zacząłem nie dojadać, żeby zminimalizować koszty mojego utrzymania. Rok temu obiecałem sobie że pójdę do kina na Hobbita, ale teraz sobie odmówiłem bo bilet kosztuje 16zł. Teraz czuję, że wolałbym pracować fizycznie 8-10 godzin i zarabiać nawet najniższą stawkę (tak pracowałem w wakacje). Wtedy chociaż wracam do domu i całą resztę czasu mogę przeznaczyć dla siebie i na obowiązki domowe. Sobie brałbym 100zł na trenowanie wymarzonych sztuk walki a resztę oddałbym rodzicom. Ja sam nie potrzebuję pieniędzy. Przyzwyczaiłem się. Niestety ze znalezieniem stałej pracy dla kogoś z samą maturą i bez doświadczenia w małym miasteczku graniczy z cudem. Nie wiem co robić. Jak drugi raz obleję te studia to będę potrzebował pomocy psychologa. Chciałbym cofnąć się kilka lat, gdy zaczynałem naukę w liceum, i zacząć wszystko od nowa.
  5. Otóż studiuję mechanikę i budowę maszyn i powoli zaczynam mieć dość. Problem polega na tym, że jest za dużo materiału do nauki a za mało czasu. Najwięcej pochłaniają go chyba sprawozdania - po 3 tygodniowo a i tak zawsze trzeba je poprawiać. Fizyka i matematyka nawet nie interesują, lubię grafikę i materiałoznawstwo ale nie mogę nadążyć za materiałem. Studia rozpocząłem po raz drugi bo za pierwszym razem nie wyszło (nie mogłem z nikim nawiązać znajomości, zapomniałem prawie wszystko z matury - sam zrezygnowałem jeszcze przed sesją). Rodzice powiedzieli - ok, zostań te kilka miesięcy w domu doucz się czego trzeba i spróbuj jeszcze raz. Obiecałem im że za drugim razem zdobędę stypendium, że będę pracował w soboty, będzie łatwo. I faktycznie uczyłem się przez te 9 miesięcy w domu, matury rozsz. z matmy i fizy pisałem na 80-90%. Ale z pracy w soboty szybko zrezygnowałem i boję się że szanse na stypendium są nikłe. Niby wszystko mam zaliczone - z ocen mam same 4, jestem najlepszy z 30 osobowej grupy, ale kosztowało mnie to całe wieczory spędzone przy książkach. Od dłuższego czasu nie mam w ogóle dla siebie czasu. Wstaję o 6:00, idę z psem, o 7:00 mam pociąg, w pociągu się uczę, wykłady mam codziennie do 15:00-16:00, a więc w domu jestem o 16:00-17:00, w pociągu nauka, każde okienko spędzone w bibliotece. W domu ujem obiad, idę z psem i od 18:00 do 23:00 się uczę, czasami 1 godzinę poświęcam na sport. I mam już dość - może się przepracowałem. W sob i nied planuję sobie po 10 godzin nauki ale często nie mam siły i tylko dodatkowo wpadam w depresję. Czasami pół niedzieli przeleżę na kanapie i jestem na siebie zły bo nie chce mi się pracować. Nie chodzę na imprezy nie spotykam się z ludźmi. Czuję b. silną presję, żeby mieć to stypendium, bo taka była umowa z rodzicami a te 300-500zł chce im dawać żeby pomóc w naszej kiepskiej sytuacji finansowej. Chciałem studiować leśnictwo bo b. lubię przyrodę ale to tylko w poznaniu - nie stać nas na akademik i rodzice mówili że komuś z poza rodziny leśniczej trudno będzie z praca. Do straży pożarnej też nie mogłem bo mam mocną wadę wzroku.Teraz idą święta a ja zamiast odpoczywać będę przez te dwa tygodnie uczyć sie do sesji. Chciałbym cofnąć czas i przyłożyć się bardziej do nauki w liceum. Jak za drugim razem sobie na studiach nie poradzę to nawet nie chcę myśleć co zrobię.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.