Z samych badań nie da się wyżyć tak samo z samych publikacji. Jedyny stały pieniądz dostaje się za zajęcia ze studentami. I nigdy, ale to nigdy nie jest tak, że pracują np. mając 4 wykłady i 4 ćwiczenia. A ustawowo tylko za tego typu ,,stałe" zatrudnienie są te wasze super pensyjki. Nauczyciel akademicki to nie pracownik pracujący od do. Dlatego nie pier%olcie głupot, że każdy adiunkt zarabia kokosy, bo tak nie jest. Napiszcie, że każdy, który ma odpowiednią ilość godzin to prawda, że może, podkreślam może tyle zarobić. Ale weźcie sobie wejdźcie na plan dowolnego wykładowcy to nie znajdziecie osoby, która codziennie ma np. 8h zajęć. Polecam też poczytać sobie opinie na forach świeżo upieczonych doktorów jak różowo wygląda praca na uczelni.
A co do faktu, że taka specyfika zawodu to polecam od tych waszych super kosmicznych pensji typu 10 koła na miesiąc za bycie automatykiem, odjąć wszystkie wyjazdówki i delegacje. I nagle zobaczycie, że automatyk nawet mający 15 lat doświadczenia, wcale tak różowo nie zarabia. Dlatego wielu automatyków przebranżawia się na programistów. Podobna zasada jest co do absolwentów elektrotechniki, którzy idą z kolei w stronę automatyki, bo z samej elektrotechniki to raczej na kierownika robót przyłączeniowo-montażowych albo gościa co dłubie w CADzie schematy elektryczne.
Dlatego powtarzam: nie mydlcie ludziom oczu, że jak skończą zarąbiste studia na zaje&istej politechnice i nauczą się tych wszystkich matematycznych głupot to będą rozchwytywani na rynku pracy. Najbardziej liczą się w tym zawodzie trzy rzeczy: znajomość języka obcego zwłaszcza słownictwa technicznego, obycie ze sprzętem wraz ze zdolnościami manualnymi i doświadczenie poparte papierami wraz z ukończonymi różnymi kursami.